Kamikaze - Boski wiatr



grudzień 1944r.
Japończycy liczyli na to, że w końcowym rozrachunku ich ataki przełamią obronę Amerykanów. Ci jednak zamiast ulec Japończykom, dozbroili swoje okręty w dodatkową broń przeciwlotniczą i zmienili taktykę prowadzenia lotów patrolowych. Sami marynarze amerykańscy zdecydowani byli tylko i wyłączni na zwycięstwo. O tym jednak Japończycy nie wiedzieli albo nie chcieli przyjąć do wiadomości i byli dalej zdecydowani do kontynuowania planu "Sho". W takim też tonie informowała swoje społeczeństwo oficjalna prasa japońska o bieżącej sytuacji na frontach. Według niej na Filipinach miało zostać zniszczonych już ponad 50% stanu amerykańskiej floty wojennej, a samoloty Kamikaze atakowały wszystko co tylko pływało, aby w ten sposób dobić przeciwnika. Taką też cenę zapłacił samotnie płynący w pobliżu Ormoc amerykański niszczyciel USS "Cooper". Zaatakowany został przez dwa samoloty Kamikaze na wysokości linii wodnej. Niszczyciel zatonął wkrótce po ataku zabierając z sobą większą część załogi. W międzyczasie żołnierze amerykańscy, z 77. Dywizji Piechoty wylądowali w zatoce około 6 kilometrów od miasta Ormoc. Było to 7 grudnia 1945 roku. Japońskie działania stawały się być coraz bardziej nerwowe. Do walki znowu włączeni zostali Kamikaze. Ich zadaniem było przeszkodzić za wszelką cenę lądującym Amerykanom. Amerykańskie okręty na szczęście zdołały się już pozbyć ładunku i teraz mogły łatwiej manewrować. Poza tym straty w ludziach były minimalne. Dwa samoloty Kamikaze rzuciły się na niszczyciel "Mahan". Potężny wybuch wtrącił okręt w głębiny oceanu wraz z załogą. Szybki okręt transportowy "Ward" otrzymał ciosy od trzech samolotów Kamikaze i zamienił się w pochodnię. W końcu został dobity kilkoma pociskami amerykańskich niszczycieli. Zatonął również okręt desantowy LSM-318. Lekkich uszkodzeń doznały także trzy inne okręty desantowe. Zestrzelony został jeden samolot myśliwski "Zero" i jeden nurkujący samolot bombowy "Suisei".
Cztery dni później, 11 grudnia 1944 roku, konwój płynący do Ormoc został zaatakowany przez samoloty japońskie. Do ataku wystartowała "1-Tokubetsu Kogekitai". Pierwszy zaatakowany został niszczyciel "Reid", a atak przeprowadziły trzy samoloty "Zero" należące do jednostki "Kongo Butai" dowodzonej przez podporucznika Kiyoshi Suzuki, który leciał na czele jedenastu samolotów (4 Kamikaze i 7 eskorty). Dwa z atakujących samolotów zostały zestrzelone przez amerykańską obronę przeciwlotniczą, trzeci jednak trafił w okręt. Cios był dla okrętu śmiertelny. Samolot wybuchł w składzie amunicyjnym, powodując potężną eksplozję, która zamieniła okręt w kupę złomu. Wybuchy zamilkły, ale po kilku minutach okręt zaczął się przechylać na burtę i powoli tonąć. Historię okrętu zakończyła silna podwodna eksplozja. Uratowało się tylko trzydziestu członków załogi. Następne samoloty Kamikaze zaatakowały drugi amerykański niszczyciel "Caldwell". Okręt pokrył się gęstym dymem, a ogień ostatecznie udało się ugasić, lecz uszkodzenia na okręcie były na tyle poważne, że musiał być odprowadzony do remontu. Japończycy podczas ataków stracili pięć samolotów, które zestrzeliła amerykańska obrona przeciwlotnicza.
Na drugi dzień rano, japońscy Kamikaze wystartowali do dalszych ataków. Ich celem było duże skupisko okrętów amerykańskich, które zostało wykryte w pobliżu cieśniny Surigao. Ohnishi przygotował najsilniejszą z dotychczasowych grup szturmowych Kamikaze. Składała się ona z 53 samolotów myśliwskich w tym z 30 "Zero" i 23 Kawanishi N1K2-J "Shiden", oraz 6 samolotów rozpoznawczych Nakajima C6N1 "Saiun" i dwusilnikowych samolotów bombowych Kugisho P1Y "Ginga". Dowództwo grupy uderzeniowej powierzono Yokosuka Guchi. Na wieść, że amerykańskie okręty znajdują się w pobliżu wyspy Negros, samoloty japońskie szybko wystartowały. Ocena sytuacji okazała się zawodna. W odległości około 120 kilometrów samoloty japońskie zostały przechwycone przez patrolujące amerykańskie pokładowe samoloty myśliwskie "Hellcat". Tylko dzięki pogarszającej się pogodzie Japończykom udało się bez strat uniknąć spotkania.

Uszkodzenia po upadku Kamikaze na pokładzie krążownika Nashville Fotografia 21. Uszkodzenia po upadku Kamikaze na pokładzie krążownika Nashville.

Samobójczym atakom nie wymknął się jednak amerykański konwój płynący po Morzu Sulu. Zaatakowały go Kamikaze lecący na nurkujących samolotach bombowych Aichi D3A "Val". Głównym ich celem był okręt flagowy, lekki krążownik "Nashville", który został zaatakowany o godzinie 11:00, kiedy spadł na niego nurkujący pierwszy samolot "Val". Rozbił się o kabinę dowódcy, admirał Strubla, a rozlana benzyna podpaliła pokład. Dodatkowe ciosy zadały inne samoloty Kamikaze. Okrętem wstrząsnęła seria wybuchów. Pożar udało się ugasić, ale okręt został wyłączony z działań bojowych i skierowano go do remontu. Z trzech samolotów myśliwskich "Zero", należących do "Kongo Butai 21", dowodzonych przez podporucznika Hiroshi Komatsu, co najmniej dwa zostały zestrzelone, a jednemu udało się spaść tuż pod mostkiem, przed którym wybuchł. Rozlana benzyna zapaliła się, tworząc z okrętu pochodnię. Jedynie dzięki wielkiemu poświęceniu załogi udało się go utrzymać na powierzchni i przeprowadzić do zatoki Leyte do naprawy. Zginęło 14 marynarzy a 28 było rannych. Amerykańska flota inwazyjna przystąpiła do realizacji swoich zadań. Rano 15 grudnia 1944 roku wylądowało 28 tysięcy Amerykanów na wyspie Mindoro. Japońskie samoloty Kamikaze nad tym zgrupowaniem pojawiły się na drugi, dzień.
Tym razem zaatakowały z małej wysokości. Celem ataków były okręty desantowe LST-427 i LST-738, które zostały zatopione. Na szczęście były już bez ładunku, tak że straty w ludziach były minimalne. Następne cztery okręty desantowe zostały w różnym stopniu uszkodzone. Straty Japończyków po ostatnich dwudziestu atakach były tak wysokie, że praktycznie zostali bez samolotów. Z tego też powodu przyśpieszono dostawy wszelkich typów samolotów, z których większość swoje najpiękniejsze lata miała już za sobą. Amerykańskie straty były znacznie większe po przejściu tajfunu, który zaatakował amerykańską 3. Flotę 18 grudnia 1944 roku. Jego siła była tak potężna, że marynarka straciła trzy niszczyciele, a dziesięć innych zostało poważnie uszkodzonych. Razem ze 186 samolotami z pokładów lotniskowców zmiecionych zostało ponad 800 marynarzy.
W przedostatnim dniu 1944 roku, w pobliżu wyspy Mindoro, kilka małych grup samolotów Kamikaze zaatakowało amerykański konwój pomocniczy. Po potężnej eksplozji, w głębinach zanurzył się tankowiec "Porcupine", a także zapalił się okręt amunicyjny "Orestes". Uszkodzonych zostało również kilka innych okrętów płynących w konwoju.

Styczeń 1945r.
Rok 1945 również rozpoczął się atakiem samolotów Kamikaze. 2 stycznia 1945 roku formacja 164 okrętów Grupy Wsparcia Ogniowego Zespołu Operacyjnego TF.77.2 pod dowództwem wiceadmirała Jessego B. Oldendorfa, zaokrętowanego na "Californii", wyruszyła w kierunku Luzonu przez cieśninę Surigao. Droga wiodła przez morze Sulu, obok wysp Bohol, Cebu, Negros i Panay, dalej przez cieśninę Mindoro na Morze Południowochińskie, aż do zatoki Lingayen na wyspie Luzon. Japończycy zauważyli zgrupowanie okrętów z punktu obserwacyjnego na najdalej na północ wysuniętym skrawku Mindanao. 3 stycznia z Sarangani wystartowała niewielka grupka Kamikaze. Tylko jeden Aichi D3A2 "Val" zdołał przebić się przez gęstą zaporę ogniową, by lekko uszkodzić zbiornikowiec "Cowanesaue". Reszta samolotów zawróciła. Przez pewien czas japońscy piloci ograniczali się do obserwacji.
Po południu 4 stycznia, gdy amerykańska flota znajdowała się obok wyspy Panay na wschód od Palawan, ponownie pojawili się Kamikaze. Kilku zostało zestrzelonych, zanim zdążyli wejść w nurkowanie. Znów tylko jednemu pilotowi udało się przedrzeć przez ogień przeciwlotniczy i rozbić na pokładzie lotniskowca eskortowego "Ommaney Bay" (CVE-79, dowódca komandor H.L. Young). Tym razem jednak szkody były poważne. Jego pokład zapalił się po wybuchu własnego samolotu, który akurat w tym czasie znajdował się na windzie pokładowej. Bomba z palącego samolotu "Suisei" zwolniła się z zaczepu i wpadła do wnętrza okrętu poprzez otwartą windę. Tam eksplodowała wśród innych zatankowanych maszyn, których wybuchy zrujnowały prawie cały okręt. Young wydał rozkaz opuszczenia okrętu, który został zatopiony przez niszczyciel "Burns". Straty w ludziach wyniosły 158 zabitych lub rannych. Dowódca "Kyoku Jitsu Butai", podporucznik Mannen Kazana osiągnął wielkie zwycięstwo. Następną ofiarą jego jednostki był okręt transportowy "Lewis L. Dyche", który został zatopiony przez trzy samoloty Kamikaze. Zginęło 63 marynarzy.
5 stycznia do ataku rzucono wszystkie nadające się do lotu maszyny 1. Floty Powietrznej. Wystartowali też Kamikaze lotnictwa armii. Po otrzymaniu meldunku o 700 amerykańskich okrętach na zachód od Mindanao, kapitan Shinichi Kanaya wyruszył z Mabalacat na czele 15 "Zero" i 2 samolotów eskorty. Jedna maszyna padła łupem osłony, złożonej z samolotów Grumman F6F "Hellcat", ale innym udało się uniknąć myśliwców i przystąpić do ataku na flotę.
W atakach tego dnia wzięła również udział "Kongo Butai 19" pod dowództwem porucznika Yutaka Aono, która wystartowała z bazy w Mabalacat. Była to jednostka mieszana, eskortowana przez 16 samolotów myśliwskich "Zero". Zaatakowała ona amerykańskie okręty w pobliżu Cebu. Nad celem spotkała się z liczną grupą amerykańskich samolotów myśliwskich "Hellcat", która bardzo szybko rozprawiła się z japońską formacją. Nad amerykańskie okręty przedostały się jedynie pojedyncze samoloty Kamikaze. Pierwszym ich celem stał się australijski niszczyciel "Arunta". Silne wybuchy samolotów spowodowały uszkodzenie wewnątrz okrętu, a po czterech długich godzinach walki załogi z pożarem okręt został uratowany. Następny cios otrzymał drugi okręt australijski, krążownik "Australia". Jego uszkodzenia były niewielkie. Również okręty amerykańskie zostały zaatakowane przez samoloty japońskie. Lotniskowiec eskortowy "Manila Bay" (CVE-61) zaatakowały dwa myśliwce "Zero", pikujące z wysokości 300 metrów. Jeden z nich trafił w pokład startowy, a jego bomba wybuchła w hangarze. Drugi samolot spadł do morza. Zginęło 22 ludzi, a 56 zostało rannych. Zaatakowany został także ciężki krążownik "Louisville", flagowy okręt kontradmirała Theodore E. Chandlera, otrzymał trafienie w wieżę numer 2. Pożar został szybko opanowany, ale jeden marynarz zginął, a 59 odniosło rany. Koziołkujący samolot samobójcy zniósł tylny maszt z pokładu niszczyciela "Helm".
Szturm na pozostałe okręty zakończył się bez większych sukcesów. Japończycy stracili praktycznie wszystkie samoloty. Tym samym zakończyła się historia "1-Tokubetsu Kogekitai", ponieważ do przeprowadzenia dalszych ataków zabrakło jej samolotów. W związku z tym Ohnishi wydał rozkaz, aby mechanicy doprowadzili do sprawności technicznej jak najwięcej maszyn, ponieważ przypuszczał, że po ostatnich atakach Amerykanie są już u kresu sił. Mechanikom udało się przygotować do startu aż 26 maszyn.

Płonący lotniskowiec USS Ommaney Bay Fotografia 22. Płonący lotniskowiec USS Ommaney Bay.

6 stycznia 1945 roku przeciwko amerykańskim okrętom wystartowały trzy jednostki samobójcze. Pierwszą była "Kongo Butai 20" dowodzona przez podporucznika Kunitame Nakao. Składała się z pięciu samolotów "Zero" i jednego "Suisei". Drugą jednostką była "Kongo Butai 22", która poleciała pod dowództwem podporucznika Teruhiko Miyake. W jej skład wchodziło pięć samolotów "Zero". Trzecią jednostką była "Kongo Butai 23" pod dowództwem podporucznika Shigeru Omori, który miał do dyspozycji 14 samolotów "Zero" i jeden "Suisei". Jednostki wystartowały z baz w Mabalacat i Clark Field w godzinach od 11:00 do 16:55. Celem lotu były okręty amerykańskie zakotwiczone w zatoce Lingayen. Pierwszy na celowniku znalazł się stawiacz min "Long". Zaatakowany został przez dwa samoloty Kamikaze, które spowodowały na nim ogromny pożar. W kilka minut potem na okręt spadł jeszcze jeden samolot samobójczy "Zero". Wybuchł nad zbiornikami paliwa i magazynem amunicji. Siła eksplozji zamieniła okręt we wrak. Na dodatek runął na niego jeszcze jeden samolot Kamikaze, przełamując go na pół. Po tym ataku okręt definitywnie zatonął, zabierając ze sobą 30 marynarzy. Pozostała część załogi została uratowana z różnymi stopniami oparzeń. Stawiacz min "Hovey" i szybki okręt transportowy "Brooks" zapaliły się również po ataku samolotów Kamikaze. Kolejny cios otrzymał również nieszczęśliwy krążownik "Australia". Dwa samoloty "Zero" wybuchły prawie jednocześnie na jego pokładzie zabijając czternastu i raniąc szesnastu marynarzy. Krążownik po tym ataku pozbawiony został trzech "czterocalówek". Również po atakach samolotów Kamikaze wybuchły pożary na pancernikach "California" i "New Mexico". Na drugim z nich samolot Kamikaze wyrządził dość poważne uszkodzenia. Samolot samobójczy wpadł prosto na mostek nawigacyjny, na którym zabił kilku znakomitych oficerów w tym osobistego doradcę premiera Winstona Churchilla, komandora R.W. Fleminga.
Płonące paliwo z samolotu, który uderzył w niszczyciel "Walke" (DD-723), wznieciło poważny pożar. Jego ofiarą padł dowódca okrętu, komandor porucznik George F. Davis. Na pokładzie niszczyciela "Allen M. Sumner" (DD-692) zginęło 14 ludzi, a trałowiec "Long" (DMS-12) został zatopiony, a transportowiec "Brooks" (APD-10) ciężko uszkodzony przez "Zero".
Około godziny 17:29 na lekki krążownik "Columbia" spadł myśliwiec Nakajima Ki-27 "Nate", który uderzył w pancerz 6-cio calowych dział. Bomba odczepiła się od samolotu i przebiła dwa pokłady okrętu zanim eksplodowała. Śmierć poniosło 13 marynarzy a rannych zostało 44.

Samolot myśliwski Ki-27 atakuje lekki krążownik Columbia Fotografia 23. Samolot myśliwski Ki-27 atakuje lekki krążownik Columbia.

Późnym popołudniem Kamikaze z Mabalacat wzięli na cel okręty wsparcia ogniowego Zespołu Operacyjnego TF.38. Jeden z nich uderzył w pancernik "California". Ponownie trafione zostały HMAS "Australia" i "Louisville". Tym razem ofiarą Kamikaze padł jeden z admirałów. Wiceadmirał Theodore E. Chandler stał na pomoście bojowym "Louisville", gdy w prawą burtę uderzył Kamikaze. Płonąca benzyna chlusnęła na admirała, który zmarł następnego dnia w wyniku oparzeń. Krążowniki "Australia" i "Louisville" musiały być odstawione do remontu.

To były trzy czarne dni floty wojennej Stanów Zjednoczonych. Od 3 do 6 stycznia Kamikaze zatopili lub uszkodzili 25 jednostek. Admirał Oldendorf musiał zareagować na rosnącą liczbę przypadków ostrzelania własnych okrętów. Wskutek jednego z takich incydentów uszkodzony został niszczyciel "Newcombe", flagowy okręt komandora Smoota. Oldendorf uznał, że podczas ataków Kamikaze dochodziło do osłabienia uwagi załóg, dlatego wydał następujące ostrzeżenie:

Efekt trafienia Ki-27 w lekki krążownik Columbia. Samolot rozbił się na wieży 6-cio calowych dział Fotografia 24. Efekt trafienia Ki-27 w lekki krążownik Columbia. Samolot rozbił się na wieży 6-cio calowych dział.

"Dzień, w którym większość okrętów spisała się doskonale, zaznaczył się chaotyczną, niekontrolowaną i prowadzoną na oślep strzelaniną. Zmarnowana została amunicja, wielu kolegów zostało zabitych i rannych, okręty odniosły uszkodzenia. Należy dołożyć wszelkich starań, aby upewnić się podczas strzelania, że działa wymierzono we wroga, a nie we własne okręty".

Wiceadmirał Onishi ponownie wezwał na naradę szefa sztabu 2. Floty Powietrznej, kontradmirała Tomozo Kikuchiego, kapitana Inoguchiego oraz szefa sztabu 1. Floty Powietrznej, Toshihiko Odawarę. Podczas spotkania przedłożył plan taktyczny składający się z czterech punktów. 2. Flota Powietrzna będzie rozwiązania, a wchodzące w jej skład jednostki zostaną wcielone do 1. Floty, która swym zasięgiem obejmie Formozę. Na wyspę tę przeniesie się dowództwo 1. Floty, a także piloci i łącznościowcy. Termin realizacji rozkazów wyznaczono na 8 stycznia. Zgodnie z planem, obroną Clark Field ze wzgórza Bamba pokierować mieli dowódca 26. Flotylli Powietrznej, kontradmirał Ushie Sugitomo, oraz szef Arsenału Lotniczego, wiceadmirał Kazuma Kondo. W miarę możliwości naloty Kamikaze miały być kontynuowane.
Wieczorem 6 styczna Onishi i Fukudome spotkali się z oficerami sztabu w Bamban na pożegnalnej kolacji. Podano suszone kałamarnice (ika) i sake. Potem, na pokładzie dwóch bombowców Mitsubishi G4M, wyżsi oficerowie sztabowi zostali ewakuowani na Formozę. O świcie 8 stycznia komandor porucznik Nakajima i kapitan Takeshi Shimizu wystartowali z Mabalacat za sterami dwóch bombowo-rozpoznawczych Yokosuka D4Y "Suisei". W samolotach były dokumenty jednostek Kamikaze. Każdy z nich miał lecieć inną trasą. Shimizu rozbił się w pobliżu Takao w gęstej mgle, odnosząc poważne obrażenia, ale Nakajima bezpiecznie dotarł do Tainan.

Pancernik New Mexico trafiony przez Kamikaze Fotografia 25. Pancernik New Mexico trafiony przez Kamikaze.

7 stycznia 7. Flota Desantowa kontradmirała Daniela E. Barbeya została skutecznie zaatakowana przez Kamikaze. Samoloty nadlatywały pojedynczo. Pierwszy z nich wpadł do wody tuż koło lekkiego krążownika "Boise", na pokładzie którego znajdował się generał MacArthur. Kolejny Mitsubishi Ki-46 zatopił trałowiec "Palmer"; zginęło 28 ludzi, a 38 zostało rannych. Kamikaze szybko zorientowali się, że trałowce zwykle płynęły samotnie i nie miały zbyt silnego uzbrojenia przeciwlotniczego, dlatego stanowiły dość łatwą przepustkę do Yasukuni-jinja.
Amerykańskie oddziały desantowe zaatakowane zostały jeszcze raz po południu przez następne trzy dwójki samolotów Kamikaze. Pierwsza z nich wybuchła na stawiaczu min "Palmer", który akurat wychodził w morze. Okręt zatonął wraz z całą załogą. Pozostałe samoloty Kamikaze zaatakowały tuż nad powierzchnią wody i "otworzyły" prawą burtę w okręcie desantowym LST-912, wiozącym amunicję. Eksplozja słyszana była w promieniu kilkunastu mil. Kiedy dym się rozproszył, ukazał się pływający wrak, który jak najprędzej odholowano na bok, aby nie tarasował drogi innym okrętom. Zaatakowany został także okręt transportowy "Calloway", jednak szkody były niewielkie.
W następnym dniu japoński samolot rozpoznawczy Mitsubishi Ki-46 "Dinah" wykrył amerykański zespół okrętów płynący w odległości 40 mil od Bataanu. Była to część floty kontradmirała Barbey'a. Ohnishi natychmiast powołał nową jednostkę samobójczą, która miała zaatakować okręty amerykańskie. Pierwszy samolot samobójczy "Suisei" zakończył żywot na pokładzie lotniskowca eskortowego "Kadashan Bay". Czarny gęsty dym i pomarańczowe jęzory płomieni świadczyły, że na okręcie palą się zbiorniki z paliwem. Załoga z ogniem walczyła ponad trzy godziny. Lotniskowiec został uratowany, ale doznał takich uszkodzeń, że musiał opuścić pole walki i udać się do doku remontowego. Samoloty kamikaze towarzyszyły amerykańskim okrętom aż do zatoki Lingayen. Tam już operowały w powietrzu amerykańskie pokładowe samoloty myśliwskie "Hellcat" i "Wildcat". Kilku samolotom japońskim udało się jednak przecisnąć przez to sito. Dwa z nich spadły na świeżo wyremontowany krążownik "Australia". Spadające samoloty Kamikaze przebiły pokład, okrywając okręt ciemnym dymem, spod którego wychodziły jęzory ognia. Z pomocą krążownikowi "Australia" przypłynął australijski okręt transportowy "Westwalia". W końcu i on został zaatakowany przez jeden z samolotów Kamikaze. Prześlizgnął się po jego rufie i wpadł do morza. Okręt jednak doznał poważnych uszkodzeń i skierowany został do remontu. Szybki transportowiec "Callaway" otrzymał cios w prawe skrzydło pomostu bojowego. Odłamki eksplodującego samolotu dokonały ogromnych zniszczeń, zabijając 29 i raniąc 22 członków załogi.
Przed zapadnięciem zmierzchu zaatakowane zostały transportowce z Zespołu Operacyjnego admirała Theodore'a S. Wilkinsona. Kamikaze wbił się poniżej linii wodnej w kadłub lotniskowca eskortowego "Kitun Bay", flagowego okrętu kontradmirała Ofstiego. W kierunku lotniskowca przedarły się dwa samoloty japońskie. Jeden wleciał do otwartej windy pokładowej i wybuchł w hangarze. Na szczęście nie było w nim już samolotów, dzięki temu oddziały strażackie miały ułatwioną akcję ratowniczą, Drugi z japońskich napastników "zamiótł" pokład i wybuchł tuż obok wysepki, osłaniając ją dymem i płomieniami. W wyniku ataku zabitych zostało sześćdziesięciu marynarzy, a osiemdziesięciu zostało rannych. Okręt został poważnie uszkodzony i musiał się wycofać z pomocą holownika "Chowanoc".
Radio tokijskie w porannych wiadomościach ogłosiło, że 9 stycznia 1945 roku Amerykanie wylądowali w zat. Lingayen. Komunikat został również uzupełniony informacjami o ciężki walkach na morzu i w powietrzu. Ogłoszone zostało wielkie zwycięstw Kamikaze, co z kolei przyniosło smutek wielu japońskim matkom młody pilotów. Trzeba jednak przyznać, że skuteczność ataków Kamikaze w tym czasie znacznie wzrosła.
Wkrótce po wschodzie słońca nad zatoką Lingayen pojawiły się trzy samoloty "Suisei". Nadleciały od strony słońca, tak że obsługa działek przeciwlotniczy dostrzegła je w ostatniej chwili. Jeden z pilotów Kamikaze zanurkował na niszczyciel eskortowy "Hodges", ale pilot źle obliczył kąt podejścia, zdemolował przedni maszt i anteny radiowe, po czym wpadł do wody, nie wyrządzając większych szkód. Drugi samolot zaatakował krążownik USS "Columbia", który trzy dni wcześniej również był celem samolotów Kamikaze. Samolot uderzył wprost w centralę artyleryjską. Zginęło 24 ludzi, 63 zostało rannych. Trzeci samolot "Suisei" otrzymał cios z "pięciocalówki" i rozsypał się w powietrzu.
Duża koncentracja amerykańskich sił morskich w zatoce Lingayen by doskonałą przynętą ściągającą japońskie samoloty samobójczce. Dlatego też przylatywali codziennie, a amerykańska obrona przeciwlotnicza miała pełne ręce roboty.
Tego samego dnia kiedy zaatakowany został krążownik "Columbia", około godziny 13:00 dwa bombowce nurkujące Aichi D3A2 z Tuguegarao przypuściły atak na pancernik "Mississippi", który po raz pierwszy brał udział w działaniach wojennych. Na jego prawą burtę runęły dwa samoloty Kamikaze, niszcząc mu baterie działek przeciwlotniczych i zabijając ponad stu marynarzy. Piąty cios od samobójczych samolotów japoński otrzymał krążownik "Australia", który dopiero co powrócił na pole walki po przeprowadzeniu prowizorycznej naprawy. Obydwa okręty zapaliły się i resztę czasu w tym dniu przeznaczyły na walkę z pożarami.
Nocą z 10 na 11 stycznia, pod osłoną ciemności, japońska marynarka wojenna użyła "samobójczych motorówek" zwanych "Shino". Miały one około 5 metrów długości, wyporność 2 ton, a załogę stanowiło dwóch lub trzech ludzi (napędzane były silnikami samochodowymi, a na pokładzie miały 130 kilogramową bombę głębinową). W Port Sual, na zachód od Lingayen, było ukrytych 70 takich łodzi. Zaatakowały one 10 amerykańskich jednostek pływających, nie wyrządzając jednak większych szkód.

Samobójcza motorówka ShinyoFotografia 26. Samobójcza motorówka Shinyo.

Naloty Kamikaze kontynuowane były w dniach 10-13 stycznia. W ich wyniku uszkodzony został szybki transportowiec "Belknap". 13 stycznia celem ataku był lotniskowiec eskortowy "Salamaua", który doznał poważnych uszkodzeń, gdy Kamikaze z podwieszonymi dwiema 250-kilogramowymi bombami uderzył w pokład startowy. Zginęło 15 ludzi, 88 zostało rannych. Ostatni atak samolotów Kamikaze w rejonie Filipin miał miejsce rano 16 stycznia 1945 roku. Japońscy piloci nadlecieli tuż nad powierzchnią wody. Dwa samoloty samobójcze eksplodowały na prawej burcie okrętu transportowego LSM-318, który wkrótce potem przechylił się na bok i zatonął. Następny samolot "Zero" wybuchł na rufie okrętu transportowego LST-700, unieruchamiając go. Pozostałe osiem samolotów japońskich zostało zestrzelonych.
Amerykański wywiad sporządził zestawienie skutków ataków Kamikaze w okresie od października 1944 do 15 stycznia 1945 roku. Oto krótkie podsumowanie wyników:
16 jednostek zatopionych (2 lotniskowce, 3 niszczyciele, 5 transportowców i 6 innych), 87 uszkodzonych (23 lotniskowce, 5 pancerników, 9 krążowników, 23 niszczyciele, 5 niszczycieli eskortowych, 12 transportowców i 10 innych).
Amerykanie ocenili straty wśród Kamikaze z lotnictwa armii na 719 pilotów. Marynarka wojenna rzuciła do boju 480 Kamikaze wraz z eskortą, która nigdy nie powróciła do bazy. Próba powstrzymania inwazji wojsk Stanów Zjednoczonych na Filipiny za pomocą samobójczych ataków kosztowała Japończyków życie 1198 ludzi.
Admirałowie King, Nimitz i Halsey obawiali się dalszych nalotów Kamikaze. W ciągu trzech miesięcy walk w rejonie Filipin na skutek ataków samobójczych zatonęło więcej amerykańskich jednostek niż we wszystkich wcześniejszych bitwach morskich na Pacyfiku, nie wyłączając Pearl Harbor. Obroną Filipin kierowali teraz marszałek polny hrabia (Gensui Hakusha-ku) Hisaichi Terauchi oraz admirał Tomoyuki Yamashita. Terauchi dowodził z Sajgonu w dawnych Indochinach Francuskich, podbitych w 1940 roku. Powstała tam 3. Armia Powietrzna z dowództwem w Singapurze, w ramach której prowadzono wszelkie operacje lotnictwa armii w Azji Południowo-Wschodniej. W lutym 1945 roku rozwiązano Flotę Południowo-Zachodnią Cesarskiej Marynarki Wojennej. W jej miejsce sformowano 1. Południową Flotę Ekspedycyjną pod dowództwem Shigeru Fukudome, z kwaterą główną w Singapurze. 1 stycznia 1945 roku 4. Armia Powietrzna przeszła pod kontrolę 14. Armii Obszaru.
Amerykańscy dowódcy, którzy poznali już japoński fanatyzm, nakazali okrętom transportowym ukryć się pod zasłonami dymnymi, a dużym okrętom nakazano wypłynąć na pełne morze, aby nie doprowadzić do kolizji podczas manewrów. Zarówno oddziały piesze jak i marynarka otrzymały rozkaz najwyższej gotowości bojowej. W powietrzu służbę patrolową nieustannie prowadziły samoloty myśliwskie "Wildcat", "Hellcat" i "Corsair". W końcu doczekano się zapowiadanego ataku. Były to japońskie łodzie latające, z którymi piloci amerykańscy nie mieli większych kłopotów.

Po przybyciu na Tajwan wiceadmirał Onishi założył na swoją kwaterę główną w umocnionym schronie na wschód od Takao w południowo-wschodniej części wyspy. Po wydaniu przez wiceadmirała Soemu Toyodę rozkazu wycofania się na Formozę te samoloty 1. Floty Powietrznej, które musiały zostać na Filipinach (z powodu zbyt małego zasięgu), zostały przemieszczone do Aparri i Tuguegarao na północy wyspy Luzon, gdzie miały czekać na ewakuację. Najważniejszym zadaniem Onishiego stało się sprowadzenie maszyn na Formozę. Zaraz po ich dotarciu Onishi sformował nową jednostkę Kamikaze, złożoną z weteranów walk na Filipinach i młodych pilotów wyszkolonych na Formozie. Wyspę coraz częściej nawiedzały bombowce pokładowe oraz ciężkie B-29 z lotnisk położonych na wyzwolonych obszarach Chin, ale pomiędzy nalotami udało się przeprowadzić ewakuację z Filipin.

18 stycznia Onishi dokonał uroczystej inauguracji nowej jednostki Kamikaze na lotnisku Tainan. Nietrudno domyślić się tematu jego przemówienia:
"Hongeki tai o Kamikaze... Nawet jeśli zostaniemy pokonani, waleczny duch korpusu Kamikaze nie pozwoli popaść naszej ojczyźnie w ruinę. Bez tego ducha nasza klęska spowoduje ostateczny upadek kraju".
Nowa jednostka otrzymała nazwę "Kamikaze Tobetsu Kogekita Niitakatai" (Specjalny Dywizjon Szturmowo-Bombowy Boskiego Wiatru, jednostka Niitaka). Góra Niitaka była najwyższym wzniesieniem na wyspie. Weterani, tacy jak Onishi, znali historyczne znaczenie tej nazwy. Kodowy sygnał ataku na Pearl Harbor, wydany 7 grudnia 1941 roku przez głównodowodzącego admirała Isoroku Yamamoto, brzmiał: "Niitakayama nobore (Wejdź na górę Niitaka)". Po ceremonii inauguracyjnej podano poczęstunek, złożony z wołowiny, kałamarnic, jarzyn i owoców. Zwykle wyniosły i nieprzystępny Onishi był w wyjątkowo przyjaznym nastroju i osobiście częstował ochotników sake.
Na wieść o dostrzeżeniu zespołu operacyjnego 3. Floty admirała Halseya 200 mil od południowo-wschodnich brzegów Tajwanu, Onishi wyznaczył start jednostki Niitaka na 21 stycznia. Została ona podzielona na trzy sekcje, mające lecieć na minimalnej wysokości. Sekcja 1. z Shinko składała się z dwóch bombowców nurkujących Yokosuka D4Y "Suisei" oraz dwóch myśliwców "Zero" jako maszyn szturmowych i dwóch jako eskorty. Sekcja 2. z Taitungu miała identyczny skład, a sekcja 3. z Taibu złożona była z dwóch "suisei" i dwóch maszyn eskorty.
Amerykanie wyprzedzili akcję japońskich samolotów. Ich maszyny torpedowo-bombowe "Avenger" i "Helldiver" razem z samolotami myśliwskimi "Wildcat", "Hellcat" i "Corsair" zaatakowały południowowschodnie wybrzeże Tajwanu. W pobliżu Tainanu zatopiły dziesięć zakotwiczonych okrętów japońskich, a na lotnisku zniszczyły sześćdziesiąt samolotów.
Sekcja 2. natknęła się na "Hellcaty". Eskorta związała się w walce, podczas gdy "Suisei" ruszyły do ataku. Los pozostałych samolotów tej sekcji jest nieznany. Eskorta sekcji 1. i 3. po powrocie do bazy zameldowała o bezpośrednich trafieniach uzyskanych przez czterech Kamikaze.
Kilka minut po godzinie 12:00 jeden z pilotów japońskich zbliżył się do okrętów nie dostrzeżony i znurkował gwałtownie ku lotniskowcowi "Langley". Zrzucił dwie lekkie bomby, z których jedna uderzyła w przednią część pokładu startowego, wyrywając w nim sporą dziurę. Pożary udało się szybko ugasić, a po upływie kilku godzin okręt odzyskał gotowość do dalszych działań.
Po krótkim czasie z chmur zalegających nisko nad oceanem, wyskoczył myśliwiec "Zero", nie dając artylerzystom wielkiego lotniskowca "Ticonderoga" szans na odparcie ataku. W miejscu zderzenia Kamikaze z pokładem uniosła się potężna kula ognia. Podwieszona pod samolotem bomba przebiła pokład i wybuchła w pobliżu hangaru. Pożary rozprzestrzeniały się szybko i ogień przeniósł się na samoloty przygotowywane właśnie do akcji bojowej.
Ekipy przeciwpożarowe i awaryjne miały pełne ręce roboty. Tymczasem po niecałej godzinie od pierwszego ataku zjawili się następni Kamikaze. Dwóch spośród ośmiu gotowych ponieść śmierć za cesarza skierowało się ku widocznemu z daleka, otoczonemu dymem "Ticonderoga". Samoloty pozostałych lotników japońskich zostały zestrzelone przez myśliwce.
Spośród wspomnianej dwójki, jeden samolot wyeliminowały prawie w ostatniej chwili działa przeciwlotnicze, drugi roztrzaskał się na "wysepce" lotniskowca. Płonąca benzyna z rozbitych zbiorników samolotu rozlała się szerokim strumieniem, obejmując ustawione na pokładzie samoloty. "Ticonderoga" miał nieduży przechył i na pierwszy rzut oka panująca na nim sytuacja przedstawiała się bardzo groźnie.
Na szczęście już wczesnym popołudniem pożary znalazły się pod kontrolą. Straty sięgnęły 36 samolotów oraz ponad 140 zabitych i 200 rannych. "Ticonderoga" musiał wycofać się do atolu Ulithi, a stamtąd odpłynął do stoczni remontowej w Stanach Zjednoczonych.
Wczesnym popołudniem, znajdujący się na stanowisku "pikiety" radiolokacyjnej niszczyciel "Maddox", który krążył ponad 60 kilometrów na północ od lotniskowców, nie wykrył, że do powracających znad Tajwanu samolotów pokładowych dołączył pojedynczy "Zero". Przelatując w pobliżu niszczyciela, samolot japoński zmienił nagle kurs, skierował się na "Maddoxa" i po chwili rozbił się na jego śródokręciu. Wybuch bomby uszkodził niszczyciel, zabijając 7 i raniąc 33 ludzi.
Ogółem, w wyniku prowadzonych z Tajwanu 21 stycznia ataków Kamikaze zginęło 205 marynarzy amerykańskich. Jakby tego było jeszcze mało, do zniszczeń poczynionych przez Japończyków dołączył się pechowy dla lotniskowca "Hancock" zbieg okoliczności. Wczesnym popołudniem jeden z "Avengerów" powrócił na jego pokład z nalotu na Tajwan. Przy lądowaniu z komory bombowca wypadła 227-kilogramowa bomba, której pilot nie mógł zwolnić z zaczepu nad celem. Wypadając z komory bombowej, zerwała zabezpieczenie zapalnika. Wybuch jaki po chwili nastąpił, wywołał wielki pożar na pokładzie startowym i w hangarze. I chociaż załoga opanowała ogień w ciągu pół godziny, a w ciągu następnych dwóch godzin naprawiła pokład startowy, okręt utracił 52 zabitych i dwukrotnie więcej rannych. Teraz Zespół TF.38 skierował się na północ, aby następnego dnia zaatakować wyspy Ryukyu. Główne zadanie lotników wysłanych nad Okinawę polegało z jednej strony na zebraniu materiału fotograficznego (termin lądowania na tej wyspie został do tego czasu ściśle określony), z drugiej strony zaś na zbombardowaniu lotnisk tej wyspy i eliminowaniu żeglugi japońskiej w jej pobliżu. Samoloty pokładowe wykonały tego dnia 682 starty nad Okinawę, z czego 47 na rozpoznanie fotograficzne. Przy tym o ile na ziemi piloci zniszczyli około 30 samolotów, o tyle w powietrzu nad Okinawą panował wtedy całkowity spokój, wynikający z zaskoczenia. Jedyne przeciwdziałanie przejawiała artyleria przeciwlotnicza. Na okolicznych wodach zatopiono kilka nieco większych statków i ponad 20 małych stateczków.
Po dokonanym 23 stycznia uzupełnieniu paliwa Trzecia Flota zawróciła ku atolowi Ulithi, do którego wpłynęła dwa dni później.

Strona: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13