Kamikaze - Boski wiatr

Po tajwańskim epizodzie japońskie dowództwo uświadomiło sobie, że Amerykańska operacja desantowa zostanie przeprowadzona znacznie bliżej Japonii, i może to być Iwo Jima lub Okinawa. Teraz należało znaleźć takie rozwiązań które by przeszkodziło w realizacji zamierzeń Amerykanów. Po pierwsze należało zorganizować osłonę przeciwlotniczą baz lotniczych rozlokowanych na Wyspach Japońskich. Jako najbardziej przydatne uznano bazy lotnicze rozmieszczone na południowym wybrzeżu Kiusiu, skąd można było zaatakować amerykańskie lotniska ulokowane na wyspach środkowego Pacyfiku, a także szybko przyjść z pomocą Okinawie i Iwo Jimie. Aby przeciwstawić się amerykańskiej inwazji dowództwo japońskie postanowiło zafundować Amerykanom "drugie Perl Harbor". Planowano bowiem zaatakować główną amerykańską bazę na Pacyku, na Ulithi, w Zachodnich Karolinach. Jedynym problemem była odległość. Do realizacji tego planu została utworzona nowa 5. Koku Kantai ulokowana na południu Kiusiu pod dowództwem admirała Kempei Teraoka.
Przeprowadzenie akcji zaplanowano na 11 lutego 1945 roku, a do jej realizacji imiennie wytypowano 601. Kokutai, którym dowodził kapitan Riichi Sujiya. W dniu 18 lutego 1945 roku jednostka była gotowa do wykonania zadania. Na dowódcę wyznaczono kapitana Iroshiego Murakawę, który wcześniej dowodził zespołem bombowców pokładowych. Nowej formacji, liczącej 32 samoloty, wiceadmirał Teraoka nadał 19 lutego nazwę "Dai-Ni Mitake Butai" (Jednostka numer 2 Mitate (Święta Tarcza)). W jej skład wchodziło 12 myśliwców "Zero" i "Shiden", 12 bombowców pokładowych oraz 4 pokładowe i 4 bazowe samoloty bombowo-torpedowe, podzielone na pięć sekcji o numerach od 1 do 5.
Plan przeprowadzenia ataku został zarzucony, ponieważ 19 lutego 1945 roku Amerykanie przystąpili do lądowania na Iwo Jimie. Cel "Mitake Butai" został zmieniony. Rano 21 lutego 1945 roku wszystkie pięć grup wystartowało z lotniska Katori i skierowało się na Iwojimę. Po drodze na wyspie Hachiyo uzupełnili paliwo. Po długim locie japońska formacja pojawiła się nad Iwo Jima dopiero po południu. Wyspa pokryta była dymem i wybuchami pochodzącymi z prowadzonych na niej walk. Widzialność była także ograniczona zbliżającym się zmierzchem. Pomimo, że Amerykanom nie były już obce ataki samolotów Kamikaze, to tym razem byli nimi zaskoczeni.

Przy okazji opisu akcji pilotów Kamikaze przeciwko okrętom amerykańskim w rejonie Iwo Jimy, warto zapoznać się z pewną relacją dotyczącą walk o Iwo Jimę.
W 1957 ukazała się autobiograficzna książka, zatytułowana "Samuraj", autorstwa jednego z japońskich asów myśliwskich z czasów II wojny światowej, Saburo Sakai. Opisał on atak Kamikaze przeprowadzony, zanim taktyka ta została oficjalnie zaakceptowana. Oto skrócony opis wypadków.
"Iwo Jima, z powodu wulkanicznego pochodzenia nazywana Siarkową Wyspą, jest oddalona o 760 mil od Tokio. Jej strategiczne znaczenie dla Amerykanów znacznie wzrosło w 1944 roku, gdyż znalazła się niemal w połowie drogi bombowców B-29 podczas ich wypraw nad Japonię z baz na Marianach. Obroną wyspy kierował generał dywizji Tadamichi Kuribayashi, dowódca 109. Dywizji Piechoty. W czerwcu 1944 roku, dwa dni po objęciu komendy przez Kuribayashiego, Amerykanie przeprowadzili drugi atak na Iwo Jimę.
W wyniku wielokrotnych nalotów na Iwo Jimę Japończycy utracili większość samolotów zdolnych do jej obrony. Do 4 lipca ocalało tylko dziewięć myśliwców "Zero" i osiem maszyn torpedowo-bombowych Nakajima BN6 "Tenzan", pozostających w dyspozycji komandora porucznika Tadashiego Nakajimy. Podjęto decyzję o rzuceniu tych maszyn do ataku na flotę amerykańską znajdującą się o 500 mil na południe od Iwo Jimy. Wszyscy lotnicy uczestniczący w tej akcji zdawali sobie sprawę, że będzie to "misja bez powrotu". Atak miał poprowadzić kapitan Kanzo Miura.
Stojąc obok białej chorągwi z motywami zaczerpniętymi z legendy Namu Hachiman Daibosatsu (Wierzymy w litościwego Hachimana (boga wojny)) - repliki chorągwi przywódcy wojskowego z XVI wieku - Miura wygłosił przemówienie do pilotów, którzy mieli wziąć udział w ataku na amerykańskie okręty:
Przeprowadzicie kontratak na siły wroga. Od tej chwili kończą się nasze bitwy obronne. Zostaliście wybrani spośród pilotów grupy "Yokosuka", najsłynniejszej japońskiej formacji lotniczej. Aby zachować honor naszej jednostki, musicie wykonać rozkaz przełożonych. Porzućcie, powtarzam, porzućcie wszelką nadzieję na zachowanie życia. Skupcie się na jednym słowie: kushu (atak). Jest was tylko 17, a dziś staniecie w obliczu zespołu okrętów bronionego przez setki amerykańskich myśliwców. Dlatego nie myślcie nawet o indywidualnych atakach. Nie możecie pojedynczo uderzać na wroga. Musicie zachować zwartą formację, przebić się przez osłonę myśliwców i...
Tu Miura zawiesił głos, zanim rozwiał wszelkie wątpliwości, że będzie to nalot samobójczy (fibaku):
...musicie razem znurkować wprost na nieprzyjacielskie lotniskowce! Połączcie w jedno wasze torpedy, wasze dusze i wasze życie. Następnie Miura objaśnił zamiary dowództwa jednostki:
W tym przypadku normalny atak nic nie da. Nawet jeśli zdołacie przebić się przez myśliwce eskorty, zostaniecie zestrzeleni w drodze powrotnej. Wtedy wasza śmierć nie przyniesie krajowi żadnej korzyści, ofiara waszego życia będzie daremna. Nie wolno nam do tego dopuścić. Nie wolno wam zwalniać torped. Bez względu na wszystko musicie utrzymać formację. Skrzydło w skrzydło. Niech żadna przeszkoda nie powstrzyma was od wypełnienia zadania. Tylko atak całą grupą będzie skuteczny. Wiem, że to, o czym mówię, nie jest łatwe, a może nawet okazać się niewykonalne. Ale wierzę, że potraficie tego dokonać, że tego dokonacie. Że każdy z was uderzy celnie w nieprzyjacielski lotniskowiec i zatopi go. Oto wasze rozkazy.
Nigdy dotąd żaden japoński dowódca jednostki lotniczej nie wydał takiego rozkazu. Z 17 samolotów wyznaczonych do wykonania zadania powróciły 4 "Zera" i 1 Nakajima. Pilotów nie oskarżono o tchórzostwo. Było najzupełniej oczywiste, że nie znaleźli odpowiednich celów, by nadać właściwe znaczenie swej śmierci. O samobójczym ataku nie poinformowano naczelnego dowództwa w Tokio - był wyraźny zakaz przeprowadzania takich akcji. W relacjach strony amerykańskiej nalot przedstawiono jako "zwykły atak z powietrza"
.

Powróćmy do aktualnych wydarzeń. 21 lutego 1945 roku pięć sekcji nazwanych przez Teraokę jednostką "Mitate" wystartowało z bazy lotniczej Hitori. Samoloty uzupełniły paliwo na Hachijo Jimie, jednej z wysp archipelagu Bonin, a następnie przypuściły atak na Zespół Operacyjny nr 58 (TF.58) koło Iwo Jimy oraz na wschód od Chichi Jimy.
O godzinie 17:00 samoloty japońskie rozpoczęły uderzenie. W kilka minut później zaatakowany został lotniskowiec "Saratoga". Atak przeprowadziło sześć samolotów Kamikaze. Dwa nadleciały od prawej burty. Jeden z nich przechwycony został przez ogień artylerii przeciwlotniczej i paląc się spadł tuż przy burcie. Palące się resztki wpadły do wnętrza hangaru, gdzie podpaliły wózek z amunicją. Wybuch amunicji połączył się z inną eksplozją. Był to wybuch spowodowany przez upadek drugiego samolotu Kamikaze, który uderzył w okręt na wysokości linii wodnej. Prawie jednocześnie trzeci samolot uderzył bezpośrednio w okręt. Czwarty wpadł do morza, ale piąty roztrzaskał lewoburtową katapultę, szósty zaś rozbił podnośnik samolotowy na prawej burcie. Według obserwatorów, atak trwał niecałe trzy minuty.
Prawie dwie godziny później okręt zaatakowała kolejna grupa pięciu Kamikaze, ale tylko jeden trafił w pokład. Przenoszona przezeń bomba eksplodowała, a samolot zsunął się za burtę. Według raportu bojowego, zginęło lub zaginęło 123 ludzi z załogi, a 192 zostało rannych. Zniszczeniu uległo 36 samolotów. "Saratoga" został wyłączony z akcji na trzy miesiące.
Cztery samoloty bombowo-torpedowe, pilotowane przez samobójców, zaatakowały lotniskowiec eskortowy "Lunga Point" (CVE-94). Pilotowi trzeciej maszyny udało się zwolnić torpedę, ale minęła ona rufę okrętu, natomiast samolot zawadził końcówką skrzydła o "wyspę" i wpadł do morza. Powstały pożar szybko ugaszono, nie było ofiar śmiertelnych wśród załogi.
Chwilę nieuwagi załogi lotniskowca "Bismarck Sea" wykorzystały dwa samoloty Kamikaze, które niemal jednocześnie uderzyły w okręt. Siła wybuchów była tak potężna, że dała się odczuć na sąsiednich okrętach. Jeden z samolotów przebił pokład, a jego bomba wybuchła wewnątrz okrętu powodując natychmiastowy pożar. Drugi samolot uderzył w wysepkę, którą znacznie uszkodził. Zginął kapitan lotniskowca J.L. Pratt. Wydany został rozkaz opuszczenia okrętu, który po trzech godzinach poszedł na dno, zabierając ze sobą 218 członków załogi.
Kolejny samolot Kamikaze zaatakował uszkodzony we wcześniejszym ataku lotniskowiec "Lunga Point". Wybuch tym razem spowodował utratę komina. Ataki samolotów Kamikaze osiągnęły szczyt swojej aktywności.
Jeden Nakajima B6N2 "Tenzan" uderzył w prawą burtę transportowca "Keokuk" (AKN-4), ścinając baterię działek. Zginęło 17 ludzi, 44 odniosło obrażenia. Trafione zostały także okręty desantowe LST-477 i LST-809, ale obeszło się bez większych uszkodzeń.
Z danych japońskich wynika, że prowadzący sekcje numer 2 i 3 kapitanowie Iijima i Sakuraba z powodu defektów silników przesiedli się na Hachijo Jimie do innych samolotów, by wykonać wyznaczone zadanie. Pierwszy atak "Mitake Butai" zakończył się sukcesem.

Wulkaniczna forteca, jaką była Iwo Jima, została zaatakowana przez Amerykanów 19 lutego 1945 roku. Jej obroną kierował bezlitosny generał dywizji Tadamichi Kuribayashi. Armię wspierały załogi wyeliminowanych z walki okrętów pod dowództwem kontradmirała Toshinosukego Ichimaru. Na krótko przed wylądowaniem Amerykanów Kuribayashi wygłosił mowę do swych żołnierzy. Została ona włączona do dokumentacji dotyczącej Kamikaze, ponieważ inspirowana była "wspaniałym przykładem" danym przez pilotów-samobójców.
"Jesteśmy tu po to, by za wszelką ceną bronić tej wyspy. Musimy poświęcić się bez reszty temu celowi. Nie wolno nam dostać się do niewoli. Jeżeli wróg zdoła dotrzeć do naszych pozycji, weźmiemy bomby i granaty i rzucimy się z nimi pod czołgi. Przenikniemy między nieprzyjaciół, by ich pozabijać. Nikomu nie wolno umrzeć, dopóki nie zabije przynajmniej 10 Amerykanów. Będziemy nękać wroga akcjami partyzanckimi, aż nie zginie ostatni z naszych żołnierzy. Niech żyje cesarz!"

Bitwa o Iwo Jimę (po japońsku Sakusen) była bardzo krwawa i ciągnęła się kilka tygodni. Japończycy nie dysponowali wsparciem lotniczym. 6 marca Amerykanie zajęli lotniska, a 19 marca opanowali całą wyspę. 27 marca 60-letni Kuribayashi popełnił rytualne seppuku. Tego samego dnia kontradmirał Ichimaru został zabity, gdy wychodził z jaskini stanowiącej jego stanowisko dowodzenia.

Amerykanie z niepokojem oczekiwali na kolejne ataki Japończyków, jednak one nie nastąpiły. Japończycy po relacji samolotów rozpoznawczych z nie tak dawnego pola walki, doszli do wniosku, że amerykańska flota na skutek poniesionych strat wycofała się spod Iwo Jimy i powróciła na atol Ulithi.

Marzec 1945r.
Dzięki rozpoznaniu przeprowadzonemu przez należący do 4. Floty samolot Nakajima C6N "Saiun", który wystartował z Truk, wywiad japoński potwierdził, że na wewnętrznym kotwicowisku atolu Ulithi znajdują się okręty amerykańskiej grupy operacyjnej. Pilot zgłosił wykrycie lotniskowców - pięciu wielkich, trzech lekkich oraz siedmiu eskortowych. Ponadto zlokalizował osiem innych okrętów, 31 łodzi latających i 54 transportowce. Na zewnętrznym kotwicowisku zauważył kolejne cztery lotniskowce i grupę niszczycieli wpływających do laguny. Informacje te skłoniły najwyższe dowództwo japońskie do ponownej realizacji zarzuconego planu ataku na atol Ulithi (drugiego Perl Harbor) pod kryptonimem "Tan-go".
W ciągu dwudziestu czterech godzin na Kiusiu powstała nowa formacja, która miała za zadanie realizację planu, obejmującego zniszczenie amerykańskiej bazy na Ulithi.
10 marca dowódcom jednostek lotniczych przedstawiono plan złożony z czterech faz.
"Faza pierwsza. O godz. 3:00 z zatoki Kagoshima wystartuje łódź latająca na rozpoznanie pogody na trasie od przylądka Sata, przez Okinotori Shima, do Ulithi".
"Faza druga. O godz. 4:30 cztery bombowce bazowe polecą na patrol poprzedzający wyruszenie głównej formacji."
"Faza trzecia. O godz. 7.30 cztery łodzie latające wystartują z Kagoshima w celu poprowadzenia głównej formacji do Ulithi".
"Faza czwarta. Nad przylądkiem Sata główna formacja, złożona z 24 bombowców Yokosuka P1Y1 Ginga, dołączy do prowadzących łodzi latających i wraz z nimi uda się do Ulithi, by wykonać atak samobójczy na zgromadzone tam nieprzyjacielskie jednostki nawodne. Każdy bombowiec zabierze jedną 800-kilogra-mową bombą.".

Dywizjon, który miał przeprowadzić nalot Kamikaze, otrzymał nazwę "Azusa Tokubetsu Butai" (Specjalnej Jednostki Szturmowej Azusa (drzewo, z którego wyrabiano łuki dla samurajów)).
W jej skład wchodziły 2 dwusilnikowe samoloty bombowe "Ginga", podzielone na dwie grupy szturmowe. Pierwszą dowodził porucznik Naoto Kuromaru, a drugą porucznik Koetsu Fukuda. Każdy z samolotów zabierał 800 kilogramową bombę. Ponieważ cel był na granicy zasięgu tych samolotów, jasne było, że po ataku powrotu już nie będzie. Formację osłaniało pięć samolotów rozpoznawczych Nakajima C6N "Saiun". Start miał się odbyć z baz lotnictwa morskiego w Kanoya i Konoike oraz z zatoki Kagoshima, skąd wystartowały łodzie latające Kawanishi H8K2 "Emily".
Lotnicy byli pełni zapału. 10 marca, zawiązawszy na głowach opaski hachimaki, spotkali się, by uroczyście wznieść tradycyjny toast sake, przysłaną przez samego cesarza, i wysłuchać listu od wiceadmirała Toyody, który odczytał kontradmirał Ugaki:
"Rozkazem dowódcy Połączonej Floty, wydanym na podstawie wiarygodnych meldunków, Azusa Tokubetsu Kamikaze przeprowadzi w dniu dzisiejszym atak zgodnie z otrzymanymi wcześniej instrukcjami. Z dnia na dzień sytuacja wojenna staje się coraz poważniejsza w związku z nalotami lotnictwa Stanów Zjednoczonych na terytorium naszej ojczyzny. Nieprzyjacielskie samoloty pokładowe dwukrotnie zbombardowały cele na równinie Kanto. Nie byliśmy w stanie ich powstrzymać. Nasi towarzysze broni toczą śmiertelny bój na Iwo Jimie. Wszystko wskazuje na to, że będą walczyć do ostatniego żołnierza. Od sukcesu waszego dzisiejszego ataku na amerykańską 5. Flotę zależy los całego imperium. Niech wszyscy piloci Tokubetsu Kamikaze dołożą wszelkich starań, by unicestwić wroga, niech dowódcy poprowadzą swe jednostki do udanych ataków, a podwładni niech wykonają rozkazy najlepiej, jak potrafią.
Pozostaniecie na zawsze w naszych sercach, gdy pożegnamy was, wyruszających na tę najtrudniejszą z wypraw. Kiedy dotrzecie do wyznaczonego celu, bądźcie pewni, że nie zapomnimy o waszej szlachetności i wielkości. Jesteśmy wam winni głęboką wdzięczność, a wasze poświęcenie stanie się dla nas najlepszą inspiracją.
Według rozpoznania nieprzyjacielskie lotniskowce wczoraj wróciły do portu po kilku miesiącach działań. Sukces waszego przedsięwzięcia zależy od utrzymania wroga w nieświadomości, że zbliżacie się do niego, mimo fatalnych warunków atmosferycznych. Zwracam się teraz do dowódców jednostek. Atak musi zakończyć się sukcesem. Jeżeli z jakichkolwiek względów nie uda się go przeprowadzić zgodnie z planem, należy uczynić wszystko, by możliwe było przeprowadzenie kolejnej próby. Na koniec chcę przypomnieć, że pośpiech jest złym doradcą.
Niech duch Kami będzie dziś z wami. Nie musimy być świadkami waszego bezinteresownego oddania i poświęcenia. Dzięki wieloletniemu szkoleniu dysponujecie umiejętnościami, które pozwolą wam osiągnąć sukces. Z pomocą bogów udacie się na wieczny odpoczynek"
.

Wyprawa wyruszyła 10 marca z opóźnieniem, spowodowanym awariami silników towarzyszących jej łodzi latających. Potem Ugaki otrzymał wiadomość, że amerykańskiej floty nie ma w Ulithi i samoloty zostały zawrócone. Informacja okazała się błędna, więc termin kolejnego ataku wyznaczono na 11 marca.
W planie operacyjnym zakładano, że załogi łodzi latających będą pełnić rolę przewodników formacji zasadniczej i po osiągnięciu wyspy Jap powrócą do macierzystych przystani. Samoloty rozpoznawcze "Saiun" miały natomiast za zadanie informować formację o ilości i rozlokowaniu amerykańskich okrętów na Ulithi. Z powodu kłopotów z silnikami do startu przygotowano tylko jedną łódź latającą "Emily". Samoloty rozpoznawcze "Saiun" zameldowały, że na Ulithi zakotwiczonych jest 17 amerykańskich lotniskowców, jądro amerykańskiej marynarki wojennej na Pacyfiku. Start japońskiej formacji zakończony został o godzinie 8:50, a o 9:10 minęła ona przylądek Sada na południowym wybrzeżu półwyspu Guam. Po 30 minutach lotu odpadło sześć samolotów bombowych "Ginga". Powodem były kłopoty z silnikami. Dalszą drogę kontynuowało 19 samolotów. Lecieli na jak najbardziej ekonomicznych parametrach, aby załogi miały pewność, że wystarczy im paliwa do celu ich wyprawy.
Po ośmiu godzinach lotu w powietrzu zostało już tylko 15 samolotów. Brakująca czwórka powróciła do bazy z powodu powstania różnych usterek. Samoloty znajdowały się wówczas około dwustu mil na północ od wyspy Jap, która była jeszcze w rękach Japończyków. W tym miejscu natknęli się również na amerykański konwój, który domagał się od nich sygnałów identyfikacyjnych. Japończycy nie zareagowali na to, a jedynie przyśpieszyli lot, aby jak najszybciej go minąć. Kiedy przelatywali nad wyspą Okinorori Shima nastąpiło nagłe pogorszenie pogody. Ciemne chmury burzowe i silny deszcz uniemożliwiły orientację. O godzinie 19:10 odleciały samoloty rozpoznawcze "Saiun" i łódź latająca "Emily", ponieważ ich piloci uznali swoją obecność za zbyteczną. Piloci samolotów bombowych "Ginga" pozostali w osamotnieniu, a w warunkach burzowych nie bardzo wiedzieli gdzie się obecnie znajdują, ponieważ nie widzieli żadnego punktu orientacyjnego.
Naraz ukazała się im wyspa, którą natychmiast zidentyfikowali jako Jap. Teraz wiedzieli, że do Ulithi mają jeszcze godzinę lotu. W tym czasie z grupy odłączyły się cztery kolejne samoloty Ginga z zamiarem lądowania na wysepce, ponieważ maszyny miały już prawie puste zbiorniki. Lądowanie nie udało im się.
Pozostałe samoloty obrały kurs na wschód, w kierunku Ulithi. Po dwunastu godzinach lotu załogi przed sobą zobaczyły oświetloną amerykańską bazę morską. Nic nie wskazywało na to, żeby Amerykanie ich się spodziewali. W tym czasie Japończycy nie dysponowali już własnymi lotniskowcami, a także nie posiadali samolotów o tak dużym zasięgu, który mógłby zagrozić amerykańskiej bazie. Amerykanie zatem ograniczyli się do obserwacji, przede wszystkim powierzchni wody, ponieważ tylko z tego kierunku mogli się spodziewać ewentualnego niebezpieczeństwa. Zatem samoloty Kamikaze miały wolną rękę.
Spełnienie zadania wydawało się być w zasięgu ich możliwości, mimo iż większość samolotów miała niemal puste zbiorniki paliwa. Jako pierwszy do ataku przystąpił porucznik Kuromaro. Atak zakończył lotem szybowym, ponieważ nie miał już paliwa, które by umożliwiło sterowania samolotem. Spadł na lotniskowiec "Randolph". Na jego pokładzie bomba spowodowała wybuch, który wyrwał otwór o wymiarach 30 na 18 metrów, zabijając 34 i raniąc 125 marynarzy. Okręt, a przede wszystkim jego załoga miała wielkie szczęście, gdyż większość marynarzy była w tym czasie na seansie filmowym. Nie mniej wybuch obudził bazę.
Reflektory i wystrzelone flary skierowane były przede wszystkim w horyzont. Nikt się nie spodziewał, że Japończycy mogą atakować bazę z powietrza. Wszyscy byli niemal pewni, że pomiędzy okręty wdarł się miniaturowy okręt podwodny. W obronie bazy natychmiast w morze wypłynęły ścigacze. Dopiero opadające cicho bez silników samoloty, zmieniły kierunek penetracji radarów, a głównie działek przeciwlotniczych. Na niebie nie było jednak do czego strzelać. Wszystkie samoloty japońskie zniknęły już w głębinach morskich, które gdzieniegdzie rozpryskiwały się po detonacji bomb. Operacja "Tan-go", w której tyle nadziei pokładali Japończycy, zakończyła się kompletnym fiaskiem. Zaatakowany lotniskowiec "Randolph" został uszkodzony, ale że z japońskiego samolotu nie mogła się już wylać ani kropelka benzyny, która w innych przypadkach znacznie zwiększała skuteczność ataku, powstały pożar udało się natychmiast ugasić a okręt wkrótce naprawić. Na drugi dzień po ataku nad Ulithi pojawił się japoński samolot rozpoznawczy "Saiun". W meldunku zawarto uwagę, że operacja się nie udała, ponieważ w porcie stoją zakotwiczone wszystkie amerykańskie okręty i żadnego nie brakuje.

19 marca do kontradmirała Ugakiego dotarł meldunek samolotu zwiadowczego o kilkunastu lotniskowcach, z których startowały samoloty kierujące się na cztery prowincje nad brzegiem Morza Wewnętrznego. Niebezpieczeństwo zawisło nad Osaka, Kobe i Kurę, gdzie znajdowały się największe stocznie i bazy szkoleniowe. Ugaki rzucił przeciwko lotniskowcom powietrzną flotę złożoną z Yokosuka P1Y1 "Ginga", Nakajima B6N2 "Tenzan" i Yokosuka D4Y "Suisei" z zadaniem przeprowadzenia ataków konwencjonalnych. Mimo to część pilotów samorzutnie zamierzała dokonać ataku Kamikaze.
Wśród pilotów podległych Ugakiemu znajdowali się tacy, którzy dali się ponieść "samobójczej gorączce". Nazywano ich "szaleńcami" (kichikai). Ci z kolei przezywali pozostałych, niedotkniętych "chorobą" lotników, "lubieżnikami" (su-kubei). Miało to oznaczać, że wolą oni wygodne życie i burdelowe rozrywki od zaszczytnego miejsca w Yasukuni.
Jednym z "szaleńców" był słabo wyszkolony i dysponujący niewielkim doświadczeniem kadet (tokuso) Shoichi Yasui, należący do korpusu kadetów zaledwie od roku. Otrzymał on przydział do dywizjonu "Matsushita". Naro Naemura, który w książce "Bansei Tokkotai En no Issho" (Rzecz o dywizjonie Wiecznego Odpoczynku) opublikował dokumenty dotyczące Kamikaze, cytuje ostatni list Yasuiego do brata:
"Pozdrawiam Cię gorąco. Mam nadzieję, że masz się dobrze. U mnie nic, tylko służba. Jak dobrze, że jestem zdecydowany. To daje prawdziwe ukojenie. Przecież ciało jest tylko dodatkiem do ducha".

W załączeniu był wiersz:
"Sensei ni yoroshiku
Mura no hito ni yoroshiku
Ane san oya ni koko seyo
Matsu otoko yo hayaku
hihohei ni marę
Goshin."


("Pozdrów ode mnie nauczyciela. Pozdrów ode mnie sąsiadów. Dbaj o starszą siostrę i rodziców. Powiedz memu koledze Matsu, aby się pospieszył i został lotnikiem. Oby moja śmierć była szybka").

Shoichi Yasui został zestrzelony nad oceanem.
Zgodnie z oceną Japończyków, ataki na Ulithi nie przyniosły sukcesu z powodu słabego wyszkolenia pilotów. 18 i 19 marca w powietrzu i na ziemi zginęło 308 ludzi z 1. Floty Powietrznej. Ugaki tak to podsumował w swym dzienniku:

"Od niepamiętnych czasów przyczyną fatalnych porażek były błędne działania i źle ukierunkowany duch bojowy".

Od 19 do 21 marca Japończycy stracili 160 samolotów (w tej liczbie 69 Kamikaze). Wraz z kolejnymi akcjami, których konsekwencją była bitwa o Okinawę, coraz szybciej topniały siły japońskich lotniczych jednostek szturmowych.
Po nieudanej operacji "Tan-go" japońskie dowództwo przeprowadziło reorganizację w jednostkach szturmowych. Z tego powodu przyśpieszono organizację 10. Koku Kantai, która w swoim składzie miała 11., 12., i 13. Kokutai. Jednostka przejęła bazy i region działania należący wcześniej do 5. Koku Kantai. W związku z tym doszło do nowego podziału operacyjnego i tak:
1. Koku Kantai stacjonowała na Tajwanie z 300 samolotami,
3. Koku Kantai miała osłaniać wschodnie wybrzeża Japonii 800 samolotami,
5. Koku Kantai miała bronić zachodniego wybrzeża Japonii 600 samolotami,
10. Koku Kantai miała zabezpieczać południowe wybrzeża Japonii 400 samolotami.

Łącznie Marynarka miała do dyspozycji 2100 samolotów, które zamierzała przeciwstawić znacznej przewadze ilościowej i jakościowej lotnictwa i marynarki amerykańskiej. Po doświadczeniach bojowych w bitwie o Filipiny Marynarka zażądała od swojego lotnictwa zniszczenia za wszelką cenę amerykańskich okrętów. W związku z tym jednostki Kamikaze stały się podstawowym środkiem bojowym. Dlatego też w skład 10. Koku Kantai wchodziły wyłącznie jednostki samobójcze.

Amerykanie w pobliżu Iwo Jimy pojawili się 18 marca 1945 roku, a dwa dni później z pokładów ich lotniskowców wystartowała setka samolotów, która zaatakowała japońskie lotniska i porty na południowym wybrzeżu Kiusiu. Japoński zwiad rozpoznał, że większość amerykańskiego lotnictwa jest zgrupowana jeszcze w głębi oceanu. W związku z tym dowództwo japońskie stwierdziło, ze taka sytuacja dawała im doskonałą okazję do zniszczenia amerykańskiej floty. Było to zadanie dla jednostek Kamikaze.
Grupa 50 samolotów z 5. Koku Kantai udała się w kierunku celu, którym był amerykański zespół zadaniowy TF.38 i jego lotniskowce. Samoloty z ich Pokładów wysłał wiceadmirał Marc A. Mistcher do zbombardowania Kiusiu. Zatem kiedy Amerykanie bombardowali cele na Kiusiu nad ich lotniskowcami pojawiły się pierwsze samoloty Kamikaze. Przebiły się przez obronę przeciwlotniczą i z kilku stron zaatakowały lotniskowiec "Intrepid". Następnym celem stał się lotniskowiec "Wasp". Na obydwu lotniskowcach zginęło 102 marynarzy, a rannych zostało 269. Przed dalszymi atakami Kamikaze okręty amerykańskie uratowała pogarszająca się pogoda.
Kolejny atak samolotów Kamikaze nastąpił dopiero na drugi dzień, tj. 19 marca 1945 roku. Pierwszą falę uderzeniową tworzyło 45 samolotów Kamikaze, a sam atak przeprowadzony został w godzinach porannych. Tym razem celem ataku był lotniskowiec USS "Franklin". Podczas pierwszego ataku uszkodzona została tylnia winda pokładowa i wysepka okrętu. Drugi cios był bardziej skuteczny. Zadał go samolot obładowany bombami, którymi zniszczył katapultę. Siła wybuchu, która powstała po eksplozji samolotu Kamikaze, dosięgła także stojące w pobliżu samoloty i cały pokład stanął w ogniu. W płomieniach wybuchała półcalowa amunicja oraz naboje do 20 milimetrowych działek, a także rakiety Tin-Tin, które były podwieszone pod samolotami myśliwskimi "Corsair".
Paląca się benzyna przeciekła przez pokład, a eksplozje na pokładzie przyczyniły się do jej wybuchu pod pokładem. O godzinie 9:52 okrętem wstrząsnął potężny wybuch. To na okręt runął samolot "Suisei". Okręt okrył się dymem i płomieniami, które rozstępowały się tylko po kolejnych eksplozjach. Wybuch także skład z amunicją. Cały dzień walczono o uratowanie okrętu. Dopiero wieczorem udało się ugasić pożar, ale lotniskowiec nie był już zdolny do prowadzenia dalszych działań bojowych. Wysłany został do remontu w Stanach. W morzu pochowano 772 marynarzy, a 300 odesłano do szpitali. Zatem Amerykanie jednak nie do końca stracili swój lotniskowiec. Natomiast z nalotu na Japonię nie powróciło aż 116 samolotów amerykańskich, na które tym razem czychały japońskie samoloty myśliwskie "Zero" i "Shiden", zgrupowane w małych jednostkach pod ogólnym dowództwem kmdr. Minoru Genda, którym amerykańskie naloty nie tylko, że nie zaszkodziły, ale przy tym mogły jeszcze skutecznie zwalczać samoloty przeciwnika.

Samolot rakietowy Ohka podczepiony pod bombowcem G4M2e Model 24J Fotografia 27. Samolot rakietowy "Ohka" podczepiony pod bombowcem G4M2e Model 24J.

Następny japoński atak Kamikaze przeprowadzony został 21 marca 1945 roku. Wtedy to zwiad powietrzny doniósł, że amerykańskie okręty znajdują się około 500 kilometrów na południe od Kiusiu. Admirał Matome Ugaki wydał rozkaz, aby tym razem atak przeprowadzić przy wykorzystaniu samolotów o napędzie rakietowym "Kugisho Ohka Model 11". Grupę szturmową zorganizował Motoharu Okamura, dowódca samolotów o napędzie rakietowym "Ohka", która składała się z 18 samolotów bombowych Mitsubishi G4M2e Model 24J "Betty". Pod szesnastoma samolotami "Betty" podwieszone były samoloty "Ohka", natomiast w dwóch pozostałych podwieszono bomby oraz pełniły funkcję zabezpieczenia nawigacyjnego. Osłonę stanowić miało 50 samolotów myśliwskich "Zero" i "Shiden". Dowódcą całej grupy został kapitan Goro Nonaka. Wszyscy piloci samolotów "Okha" należeli do jednostki "Jinrai Butai" (Bogowie grzmotu). Jako pierwsze wystartowały obciążone samoloty bombowe "Betty". Zegar w Kanoya wskazywał godzin 11:35. Z powodu usterek w silnikach osłona grupy została zredukowana jedynie do 30 samolotów myśliwskich. Był to bardzo niekorzystny fakt.

Samolot rakietowy Ohka Model 11 Fotografia 28. Samolot rakietowy "Ohka" Model 11.

Po około dwóch godzinach lotu samoloty japońskie znalazły się w odległości 80 kilometrów od celu. Wcześniej niż mogli się włączyć do akcji, pojawiły się amerykańskie samoloty myśliwskie "Hellcat" i "Wildcat", które zostały na nich naprowadzone przez stacje radarowe. Samoloty amerykańskie szybko rozbiły japońską formację i zaczęły zestrzeliwać jeden bombowiec po drugim. W ciągu dwudziestu minut zestrzelonych zostało 15 japońskich samolotów bombowych. Jedynie trzem udało się ukryć w chmurach, ale zyskały tylko 15 minutowe odłożenie wyroku. Razem z samolotami bombowymi zestrzelonych zostało 15 samolotów myśliwskich z ich osłony. Pozostałe samoloty były na tyle uszkodzone, że w większości rozbiły się podczas lądowania. Był to niezbyt udany debiut samolotów o napędzie rakietowym "Ohka", których klęska zaszokowała japońskie dowództwo.

Demontaż samolotu Ohka Model 11. Zwraca uwagę 1200 kg ładunek wybuchowy Fotografia 29. Demontaż samolotu Ohka Model 11. Zwraca uwagę 1200 kg ładunek wybuchowy.

Zdobycie Iwo Jimy oznaczało, że następny krok Amerykanie skierują na Okinawę, w pobliżu Japonii. Z tego powodu admirał Ugaki, dowódca lotnictwa Marynarki na Kiusiu, zażądał koordynacji wszystkich akcji lotnictwa morskiego i armijnego. Z tego połączenia powstała formacja "Tokubetsu Kogekitai Kikusui, w skład której wchodziły samoloty z 3., 5., i 10. Koku Kantai uzupełnione przez jednostki Sentai lotnictwa armijnego. Główną bazą została Kanoya wraz z wszystkimi lotniskami leżącymi w południowej części Kiusiu. Dla zmylenia amerykańskiego rozpoznania na całej wyspie pobudowano bardzo dużo fałszywych lotnisk, na których poukładano drewniane makiety samolotów. W dziedzinie kamuflowania bojowego Japończycy byli mistrzami.
Techniczne wyposażenie formacji "Kikusui" było rozmaite i składało się z wszystkich możliwych do uzyskania samolotów. Były to zarówno samoloty cywilne, transportowe oraz łącznikowe. Poza tym coraz bardziej zaczął się uwidaczniać brak paliwa. Oznaczało to, że nowym adeptom jednostek samobójczych poświęconych zostanie bardzo mało czasu na latanie treningowe, a w zasadzie będą mogli jedynie zapoznać się z poszczególnymi samolotami. Jednostkami armijnymi dowodził generał Miyoshi. Jego piloci nie potrzebowali dodatkowego okolenia, ponieważ było ich niewielu, a ci co się dobrowolnie zgłosili byli już odpowiednio wyszkoleni.
25 marca pierwszy Amerykanin postawił stopę na lądzie archipelagu Nansei Shoto. Stało się to 25 kilometrów od portu Naha na wysepkach Kerama Retto, leżących u południowego krańca Okinawy. Następnego dnia Japończycy rozpoczęli operację "Ten-go", której celem była obrona Okinawy. 27 marca dziewięciu Kamikaze przeprowadziło nieudany nalot na transportowce zespołu inwazyjnego. Samoloty Aichi D3A2 "Val" zaatakowały niszczyciele "Gilmer" i "Kimberly", powodując uszkodzenia i straty w ludziach. Jedna z maszyn Kamikaze zapaliła się nad pancernikiem "Nevada". Jej kadłub spadł na pokład okrętu, zabijając 11 i raniąc 49 marynarzy.
26 marca 1945 roku amerykańskie siły inwazyjne wylądowały na wyspie Keramo, która leżała kilka kilometrów od Okinawy. Japończycy postawili swoje siły w stan najwyższej gotowości bojowej. Pierwsze samoloty Kamikaze wystartowały do ataku w ostatnim dniu marca. Przez gęsty ogień działek przeciwlotniczych i karabinów maszynowych oraz kontrataku amerykańskich samolotów myśliwskich, udało się im przedostać nad wrogie lotniskowce. Pierwszy cios otrzymał okręt flagowy wiceadmirała Raymonda A. Spruance'a, ciężki krążownik "Indianapolis". Zadały mu go dwa samoloty "Suisei", które wybuchając wydarły w pokładzie dwa duże otwory wypełnione ogniem. Wkrótce wystąpiły kolejne wybuchy wewnątrz okrętu. Wiceadmirał Spruance zmuszony został do przeniesienia swojej flagi na pancernik "New Mexico". Podczas tego ataku Japończycy uszkodzili jeszcze dwa inne okręty amerykańskie. W ataku wykorzystanych zostało 30 samolotów japońskich.
29 marca kilku Kamikaze zaatakowało stawiacz min "Henry A. Wiley", którego dowódcą był komandor porucznik P.J. Barnason.

Strona: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13