Zbrodnie Cesarskiej Marynarki Wojennej Japonii

Amerykańscy jeńcy na atolu Truk

Na wyspach atolu Truk w pięknym tropikalnym archipelagu Wysp Karolińskich Japończycy dopuścili się przerażających zbrodni. Atol, na którym mieścił się sztab 4. Floty Cesarskiej Marynarki Wojennej Japonii, leżał w centrum rejonu strategicznych działań Japończyków. Nieustannie dopływały do niego setki okrętów wojennych i frachtowców. W 1943 roku atol Truk znalazł się na linii frontu. Przetrzymywano na nim amerykańskich lotników zestrzelonych nad miastem Rabaul w północnej części Nowej Brytanii leżącej przy północnym wybrzeżu Nowej Gwinei. Z atolu Truk amerykańskich jeńców wojennych przewieziono do Ofuny na południe od Tokio, gdzie wykorzystywano ich do pracy niewolniczej. Do obozu jenieckiego zarządzanego przez oficerów japońskiej marynarki wojennej trafiali także Amerykanie z załóg okrętów podwodnych. Strażnicy japońscy znęcali się nad więźniami.

Amerykański okręt podwodny USS "Sculpin" płynął wynurzony z dużą prędkością. Silniki pracowały na najwyższych obrotach, gdyż pomalowany na szaro okręt brał udział w wyścigu. Działo się to nocą z 18 na 19 listopada 1943 roku, a w dużej odległości przed amerykańskim okrętem znajdował się wielki japoński konwój, płynący na północ od olbrzymiego kotwicowiska japońskiej 4. Floty przy atolu Truk. Japońskie okręty oraz jednostki wysyłane jako posiłki płynęły w stronę Wysp Gilberta, gdyż Amerykanie przygotowywali desant na atol Tarawa w tym archipelagu.
Komandor porucznik Fred Connaway i jego doświadczona załoga licząca pięćdziesięciu czterech marynarzy byli już zaprawieni w bojach na Oceanie Spokojnym. Był to już dziewiąty patrol wojenny tego okrętu, zwodowanego w 1939 roku. Marynarze spokojnie i pewnie wykonywali zadania, które doskonale znali z wcześniejszych misji. Działo się to nocąz 18 na 19 listopada 1943 roku, a w dużej odległości przed amerykańskim okrętem znajdował się wielki japoński konwój, płynący na północ od olbrzymiego kotwico wiska japońskiej 4. Floty przy atolu Truk. Japońskie okręty oraz jednostki wysyłane jako posiłki płynęły w stronę Wysp Gilberta, gdyż Amerykanie przygotowywali desant na atol Tarawa w tym archipelagu. USS "Sculpin" i dwa inne amerykańskie okręty podwodne płynęły z maksymalną szybkością, zbliżając się do japońskiego konwoju. Załoga zakładała, że o brzasku 19 listopada znajdzie się w odległości umożliwiającej ostrzał. Załogi trzech amerykańskich okrętów miały współpracować. Dowództwo jednostki nazywanej przez amerykańskie dowództwo floty "grupą skoordynowanego uderzenia okrętów podwodnych" (Submarine Coordinated Attack Group), powierzono kapitanowi Johnowi P. Cromwellowi z USS "Sculpin". Amerykanie mieli zatopić jak najwięcej japońskich okrętów transportowych i frachtowców, aby uniemożliwić Japończykom dostarczenie posiłków siłom stacjonującym na atolu Tarawa, który siły amerykańskie zamierzały wyzwolić w listopadzie.

Okręt podwodny USS Sculpin Fotografia 15. Okręt podwodny USS "Sculpin".

Gdy 19 listopada zaczęło świtać, marynarze pełniący wachtę na niskiej nadbudówce potwierdzili wcześniejsze doniesienia operatorów radaru — przed Amerykanami z dużą prędkością płynął japoński konwój. Smukłe niszczyciele osłaniały flanki i tyły jak czujne psy pasterskie. USS "Sculpin" zbliżył się do okrętów japońskich, a załoga przygotowała się do ataku. Nagle marynarz stojący na wachcie krzyknął na alarm, ponieważ japoński niszczyciel zmienił kurs i zaczął się zbliżać do amerykańskich okrętów podwodnych. Marynarze opuścili nadbudówkę, zatrzaśnięto włazy i okręt się zanurzył, umykając Japończykom. Operator sonaru zameldował, że konwój zmienił kurs. Dostosowawszy odpowiednio kurs, Connaway ponownie wynurzył swój okręt, licząc, że tym razem się uda. Wynurzył się jednak w odległości zaledwie pięciuset metrów od japońskiego niszczyciela "Yokohama" płynącego za konwojem, przez co musiał się natychmiast ponownie zanurzyć. Pierwsza seria bomb głębinowych pogardliwie zwanych przez Amerykanów "kiblami" (ash cań) wybuchła w znacznej odległości od USS "Sculpin", ale przy następnym ataku Japończycy dobrze wymierzyli odległość. Wskutek wybuchów bomb amerykański okręt przekręcił się, zniszczony został głębokościomierz i doszło do wielu drobnych szkód. Connaway postanowił unieść okręt do głębokości peryskopowej, nie można tego jednak było zrobić precyzyjnie, ponieważ uszkodzony był głębokościomierz. Kiedy okręt znalazł się blisko powierzchni, japoński niszczyciel podpłynął, aby przeprowadzić kolejny atak. Connaway znów wydał rozkaz zanurzenia, ale eksplozje kolejnej serii bomb głębinowych uszkodziły kadłub ciśnieniowy USS "Sculpin" i spowodowały wiele poważnych zniszczeń. Okręt zaczął się błyskawicznie zanurzać, a załoga utraciła nad nim kontrolę.
Załoga opróżniła zbiorniki i okręt wypłynął na powierzchnię. Amerykanie popędzili do słabych działek okrętu podwodnego, kiedy woda jeszcze zalewała pokład. Niszczyciel "Yokohama" zaatakował. Japończycy prowadzili ostrzał z dział, a Amerykanie w tym czasie rozmieszczali ładunki w swoim okręcie, by nie dopuścić do zdobycia go przez nieprzyjaciela. Pocisk wystrzelony z japońskiego niszczyciela trafił w kiosk, zabijając Connawaya, porucznika Josepha Defreesa i marynarzy pełniących wachtę. Odłamki raniły załogi działek. Oficer wyższy rangą, który przeżył atak, poinformował kapitana Cromwella, że rozmieszczono ładunki wybuchowe. Cromwell postanowił zostać na okręcie, który miał się zanurzyć po raz ostatni. Wszystkim pozostałym wydano rozkaz opuszczenia okrętu. W rozkazie, w którym przyznano Cromwellowi pośmiertne odznaczenie, napisano między innymi: "Zdecydowany poświęcić własne życie, aby nie trafić do niewoli, gdzie w następstwie tortur albo użycia substancji chemicznych mógłby zdradzić nieprzyjacielowi plany, mężnie pozostał na pokładzie uszkodzonego i tonącego okrętu".
Czterdziestu dwóch oficerów i marynarzy skoczyło do oceanu, gdy okręt krył się w falach. Wielu Amerykanów było rannych. Podpłynął japoński niszczyciel "Yamagumo", po czym załoga zaczęła wciągać na pokład wyczerpanych i przerażonych amerykańskich marynarzy. Japończycy natychmiast pokazali, jaką pogardę żywią dla załogi amerykańskiego okrętu podwodnego, najpierw ratując śmiertelnie rannego Amerykanina, a następnie wyrzucając go za burtę. Japończycy zebrali na rufie i otoczyli Amerykanów. Zabrali im wszelkie cenne przedmioty i związali im ręce na plecach. Niszczyciel "Yamagumo" niezwłocznie popłynął w stronę atolu Truk, gdzie Amerykanie mieli być przesłuchani przez funkcjonariuszy Tokkeitai, żandarmerii Cesarskiej Marynarki Wojennej Japonii.

Kiosk okrętu podwodnego USS Sculpin Fotografia 16. Kiosk okrętu podwodnego USS "Sculpin".

Japończycy dopłynęli do atolu Truk 20 listopada. Trzynastu Amerykanów oddzielono od pozostałych i umieszczono w małym więzieniu z trzema celami na wyspie Dublon. Uwięzionych tam Amerykanów bito kolbami karabinów i drewnianymi pałkami. Kilku było rannych, ale nie udzielono im pomocy lekarskiej. Funkcjonariusze Tokkeitai chcieli uzyskać informacje, które kapitan Cromwell zabrał na dno oceanu. Żaden z ocalałych marynarzy z załogi USS "Sculpin" nie znał istotnych szczegółów strategicznych, które pozwoliłyby Japończykom udaremnić desant na Wyspy Gilberta. Niektórych jeńców potraktowano ze szczególnym okrucieństwem. Trzem rannym marynarzom amputowano nogi bez znieczulenia, a jednemu kazano stać na baczność przez czterdzieści osiem godzin. Po dziesięciu dniach znęcania się i tortur Japończycy podzielili jeńców na dwie grupy. Umieszczono ich na pokładach lotniskowców "Chuyo" i "Unyo", aby przewieźć do obozów pracy na terenie Japonii.
Dziwnym zrządzeniem losu lotniskowiec "Chuyo" został storpedowany w niewielkiej odległości od Tokio przez załogę amerykańskiego okrętu podwodnego USS "Sailfish". Przeżył tylko jeden Amerykanin, który chwycił się drabiny umocowanej do burty przepływającego obok japońskiego niszczyciela. Druga grupa dwudziestu jeden jeńców, transportowanych na lotniskowcu "Unyo", znalazła się 5 grudnia w obozie jenieckim w Ofunie, gdzie poddano ich kolejnym okrutnym przesłuchaniom. Następnie do końca wojny pracowali jako niewolnicy w kopalni miedzi Ashio w prefekturze Tochigi na wyspie Honsiu.
W więzieniu na wyspie Dublon wielokrotnie później dochodziło do makabrycznych scen, ponieważ nasiliły się działania zbrojne, a Japończycy zestrzelili i uwięzili wielu amerykańskich lotników. Podczas dochodzenia w sprawie zbrodni wojennych prowadzonego przez amerykańskich oficerów śledczych dwóch mieszkańców wyspy złożyło później zeznania, mówiąc, co widzieli, kiedy byli zatrudnieni przez Japończyków. W lipcu 1944 roku Rayphand Rombert, który sprzątał w 4. Szpitalu Cesarskiej Marynarki Wojennej Japonii, położonym w niewielkiej odległości od więzienia, zeznawał, że po pracy szedł piaszczystą dróżką prowadzącą od szpitala nad brzeg, gdy zobaczył, jak Japończycy wyprowadzają dwóch amerykańskich lotników z więzienia. Amerykanie nie mieli na sobie koszul, ręce związano im na plecach, a na oczach i ustach przewiązano im brudne szmaty. Wcześniej Rombert widział w szpitalu czterech lotników amerykańskich, którzy sądzili, że uzyskają pomoc lekarską. Później okazało się, że Japończycy ich związali i brutalnie pobili. Rombert wspominał, że słyszał, jak Amerykanie krzyczą z bólu podczas "przesłuchania", oraz pytania wykrzykiwane przez japońskich śledczych. Co ciekawe, zadawali je w języku japońskim. Jest nieprawdopodobne, aby przesłuchiwani Amerykanie cokolwiek rozumieli. Dwóch lotników prowadzonych przez Japończyków wcześniej przesłuchiwano w budynku szpitala, co słyszał Rombert. Japońscy marynarze uzbrojeni w karabiny z bagnetami eskortowali jeńców, a gdy Amerykanie z zasłoniętymi oczyma potykali się na drodze, bili ich kolbami. Rombert udał, że tego nie widzi, i wszedł w bujne zarośla, gdzie nie widzieli go japońscy strażnicy. Znalazł tam miejsce, z którego mógł obserwować, co Japończycy zrobią z jeńcami.
Popychani i bici Amerykanie weszli na niewielkie wzniesienie. Tam Japończycy powalili ich karabinami na ziemię. Strażnicy wbili w ziemię drewniane kołki i przywiązali do nich jeńców. Z wyjątkiem jednego wszyscy zbiegli ze wzniesienia. Rombert zeznał, że pozostały na miejscu Japończyk wyciągnął z torby przypiętej do pasa jakiś długi przedmiot, a następnie zapalił jego koniec. Przerażony Rombert zorientował się, że to laska dynamitu. Lont zaczął syczeć, a Japończyk wrzucił dynamit między leżących na ziemi Amerykanów, po czym pobiegł do towarzyszy. Rozległ się huk i w powietrze poleciały kawałki skał, drzew, pył i ludzkiego mięsa. Uniósł się słup gęstego dymu. Rombert mówił, że dwaj Amerykanie żyli jeszcze, ale stracili nogi podczas eksplozji. Krzyczeli w agonii i wili się na ziemi. Podszedł do nich porucznik Shinji Sakagami, ukląkł przy nich i udusił.
W więzieniu w pobliżu szpitala było jeszcze dwóch amerykańskich jeńców, trzymanych pod strażą w dzień i w nocy. Rombert wiedział o tym, ponieważ widział czasami, jak strażnik nabierał brudnej wody ze stawku przed więzieniem, by ją podać więźniom przez otwór w dolnej części drzwi. Dwudziestego lipca Rombert zauważył, że kapitan Iwanami wprowadził do więzienia grupę swoich ludzi. Amerykanów wyprowadzono ze związanymi rękoma, przewiązanymi oczyma i zakneblowanych. Między dwiema palmami kokosowymi umieszczono długi stalowy pręt. Przywiązano do nich jeńców i uniesiono nad ziemię. Na rozkaz wydany przez Iwanamiego japoński żołnierz przebił włócznią obu Amerykanów. Iwanami rozkazał następnie swoim ludziom utworzyć dwie sześcioosobowe kolejki. Dowodzili tymi oddziałami porucznik Tatsuo Oishio i porucznik Shunpei Asamura. Żołnierze kolejno ćwiczyli atak bagnetami na żywe cele, wydając przy tym gardłowe okrzyki. Po ataku Japończyków Amerykanie nie żyli i Iwanami rozkazał odciąć ciała. Oficerowie odcięli następnie mieczami głowy jeńców, a żołnierze wykopali dwa groby, do których bezceremonialnie wepchnięto ciała, zasypując je ziemią.
Mieszkający również na wyspie Dublon Otis Billyos złożył identyczne zeznania podczas dochodzenia prowadzonego przez amerykańskich śledczych. Aresztowano kilku japońskich oficerów pełniących służbę na atolu Truk. Marynarze Cesarskiej Marynarki Wojennej Japonii popełnili kilka zbrodni tego rodzaju na lotnikach alianckich, którzy trafili do niewoli po rozporządzeniu wydanym przez władze japońskie krótko po nalocie eskadry Doolittle'a, przeprowadzonym 18 kwietnia 1942 roku, że jeńców należy zabijać. W miejscach takich jak atol Truk jeńcy mieli być przetrzymywani do czasu przewiezienia do Japonii, ale wielu zamordowano na rozkaz oficerów dowodzących lokalnymi jednostkami, na przykład kapitana Iwanamiego.

Strona: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9