Zbrodnie Cesarskiej Marynarki Wojennej Japonii

Załoga amerykańskiego niszczyciela liczyła zwykle 101 oficerów i marynarzy, ale gdy go zaatakowano, było na nim jeszcze trzydziestu dwóch lotników. Zakładano, że przeważająca większość załogi zginęła podczas ataku lotniczego, a pozostali jej członkowie podczas ostrzału z dział krążownika "Chikuma", prowadzonego z małej odległości. Kiedy zatopiono niszczyciel, z pewnością wielu członków załogi utonęło, ale można przypuszczać, że pewna liczba rozbitków znalazła się w wodzie. Relacje się różnią, ale z dziennika pokładowego "Chikumy" wynika, że załoga tego krążownika wyłowiła od pięciu do ośmiu marynarzy z USS "Edsalla", resztę zostawiając. Nie wiadomo, czy Japończycy zgodnie ze swą praktyką ostrzelali pływających marynarzy z karabinów maszynowych, ale nie ulega wątpliwości, że część z nich pozostawiono w wodach, w których roiło się od rekinów.
Wyłowieni przez Japończyków natychmiast zostali poddani brutalnemu przesłuchaniu na pokładzie "Chikumy". Japończycy nie okazali odrobiny współczucia marynarzom, którzy mężnie walczyli z silniejszym przeciwnikiem. Podczas przesłuchania torturowani marynarze podali nazwę okrętu (w dzienniku pokładowym japońskiej jednostki zapisano ją w postaci "Edosooru") i wyjaśniali, jak komandor porucznik Nix przez ponad godzinę unikał pocisków wystrzeliwanych z dział dwóch krążowników ciężkich oraz dwóch krążowników liniowych. Jeńców umieszczono później w pozbawionych wentylacji pomieszczeniach z dwudziestoma pięcioma innymi więźniami, marynarzami z holenderskiego statku handlowego, zatopionego przez Japończyków wcześniej, a krążownik „Chikuma" popłynął w stronę Celebesu w Holenderskich Indiach Wschodnich.
Po osadzeniu w obozie jenieckim w mieście Kendari na Celebesie ocalali członkowie załogi "Edsalla" zniknęli. W 1952 roku zespół z amerykańskiej Komisji do spraw Badania Mogił Wojennych posłużył się informacjami udzielonymi przez miejscową ludność i zaczął prowadzić na Celebesie poszukiwania w miejscu byłego obozu w Kendari. Wkrótce odkryto przerażające szczegóły, pozwalające lepiej poznać los marynarzy. W bezimiennym grobie odkryto szczątki ściętych żołnierzy amerykańskich. Na podstawie nieśmiertelników ustalono, że należeli do załogi USS "Edsalla". Szczątki Sidneya Amory'ego, J.R. Camerona, Horace'a Andrusa, Lany'ego Vandivera i Donalda Wattersa leżały na sobie, co wskazuje, że egzekucje wykonano mieczem. Prowadzący poszukiwania znaleźli w pobliżu większy grób zbiorowy, w którym znaleziono szczątki marynarzy holenderskich więzionych razem z członkami załogi USS "Edsalla" na krążowniku "Chikuma". Do dziś nie wyjaśniono, dlaczego zgładzono amerykańskich i holenderskich marynarzy. Jest możliwe, że na miejscu byłego obozu jenieckiego w Kendari odkryte zostaną kolejne szczątki. Japończycy nie wypowiadali się o szczegółach zatopienia niszczyciela USS "Edsall" i o losie członków jego załogi, ale trudno zrozumieć, dlaczego przedstawiciele narodu, który swym żołnierzom i marynarzom wpajał przekonanie, że prawdziwej odwagi dowodzi walka do końca, tak bezwzględnie potraktowali przeciwników, którzy stawiali mężnie opór właśnie do końca. Jednym z motywów postępowania Japończyków, którzy w taki rytualny sposób zgładzili ocalałych członków załogi USS "Edsalla" mogła być chęć pomsty za kompromitację marynarzy z eskadry Nagumy, którzy z wielkim trudem zatopili niewielki niszczyciel amerykański. Japończycy służący w cesarskiej marynarce wojennej często odreagowywali frustracje na przeciwnikach, których udało im się dopaść.

Cesarska Marynarka Wojenna Japonii panowała już nad olbrzymimi obszarami Holenderskich Indii Wschodnich. Przesłuchania prowadzone w Tokio w 1946 roku podczas procesów zbrodniarzy wojennych ujawniły, że Japończycy służący w jednostkach marynarki wojennej brali udział w mordach wielu holenderskich więźniów przed rzezią popełnioną na wyspie Ambon w lutym 1943 roku. W marcu 1942 roku, krótko po zdobyciu Holenderskich Indii Wschodnich, holenderskich więźniów zebrano w mieście Kutaraja (obecnie Banda Aceh) leżącym na północnym krańcu Sumatry w niewielkiej odległości od morza. Więźniów zapędzono na stateczki, które Japończycy wyciągnęli w morze. Gdy znaleźli się w znacznej odległości od brzegu, strażnicy zaczęli strzelać do związanych Holendrów, po czym wrzucać ich — martwych albo rannych — do wody (wszyscy ranni zginęli). W styczniu 1942 roku oddziały japońskie zdobyły miasto Tarakan na wyspie o tej samej nazwie leżącej na morzu Celebes przy wschodnim wybrzeżu Borneo. Żołnierzy z lokalnego oddziału holenderskiego zabrano na pokład japońskiego krążownika lekkiego, który popłynął w miejsce, gdzie podczas bitwy trafiono japoński niszczyciel. Tam oficerowie i podoficerowie Cesarskiej Marynarki Wojennej Japonii ścięli nieszczęsnych więźniów, wyrzucając ich ciała za burtę. Była to "kara" za stawiany wcześniej opór, całkowicie zgodny z prawem. Ścinanie mieczem stało się typową formą egzekucji stosowaną przez Japończyków służących w marynarce wojennej. Na początku marca 1943 roku zgładzono w ten sposób wszystkich, których zabito podczas olbrzymiej masakry na lotnisku Laha. Wyspa Ambon leżąca w archipelagu Moluków była ważnym punktem w sieci połączeń lotniczych i morskich między Australią, Nową Gwineą i północnymi rejonami Holenderskich Indii Wschodnich. Mając to na względzie, rządy Australii i Holandii zawarły w 1941 roku, kilka miesięcy przed atakiem Japończyków, układ dotyczący obrony wyspy. Wysłano na nią australijski batalion piechoty (2/21 st Battalion), który wraz z j ednostką przeciwpancerną, inżynieryjną, medyczną i innymi oddziałami pomocniczymi liczył 1100 żołnierzy. Miał on wesprzeć lokalną załogę holenderską liczącą 2600 żołnierzy. Rząd australijski wysłał ponadto bombowce Lockheed Hudson z 2. i 13. Dywizjonu RAAF, aby australijskim i holenderskim obrońcom, zwanym łącznie "Mewami" (Guli Force), zapewnić wsparcie lotnicze. Wszystkie te jednostki podlegały temu samemu dowództwu. Głównodowodzącym był holenderski podpułkownik J.R.L. Kapitz, a jego zastępcą — australijski podpułkownik L.N. Roach.
Roach, dowodzący siłami australijskimi, podzielił je na dwa oddziały. Jeden miał bronić lotniska Laha (jedno z dwóch na tej wyspie; drugie leży w miejscowości Liang na północnym wybrzeżu) w zachodniej części wyspy. Drugi oddział wysłano na pozycje położone na terenach na wschód od Zatoki Ambon i na południe od miasta Ambon, największej miejscowości na wyspie — zakładano, że tam przeprowadzą desant siły japońskie. W pobliżu wyspy pojawiły się japońskie lotniskowce "Hiryu" i "Soryu" oraz jednostki eskortujące. Transportowano około 5300 żołnierzy z 1. Pułku Specjalnych Sił Desantowych Cesarskiej Marynarki Wojennej z Kure (nazwa pochodzi od jednej z czterech baz floty japońskiej: Kure, Maizuru, Sasebo i Yokosuka) oraz 228. Pułku Piechoty z Cesarskiej Armii Japonii, złożonego z trzech batalionów. Od początku działań Roach prosił rząd australijski o wysłanie dodatkowych jednostek artylerii i załóg stanowisk karabinów maszynowych, ale naczelne dowództwo australijskie ignorowało te prośby. Roach tyle razy prosił o posiłki i sprzęt, spodziewając się zapowiadanej inwazji japońskiej, zadając nawet pytanie, czy nie można podległych mu jednostek przenieść do Australii, jeżeli nie ma możliwości zapewnienia im wsparcia, że pozbawiono go dowództwa i odesłano zhańbionego do kraju, ponieważ popełnił grzech ciężki, stawiając wyżej życie podległych mu żołnierzy niż kwestie polityczne.
Stanowisko zastępcy dowódcy "Mew" powierzono wtedy znacznie bardziej ustępliwemu pięćdziesięciotrzyletniemu podpułkownikowi Johnowi Scottowi, który dotarł na wyspę Ambon 14 stycznia 1942 roku. Było to bardzo niefortunne posunięcie, ponieważ Roach był oficerem znacznie bardziej kompetentnym i doświadczonym niż Scott. Wkrótce okazało się, zgodnie z ostrzeżeniami Roacha, że holenderskie i australijskie jednostki wchodzące w skład Mew są całkowicie nieodpowiednie do powierzonego im zadania, z powodu zbyt niskiego stanu liczbowego oraz braku dostatecznej ilości sprzętu i nie są w stanie obronić wyspy. Sytuacja była dokładnie taka sama, w jakiej znalazły się wcześniej "Skowronki" (Lark Force) na Nowej Brytanii.
Podpułkownik Scott wprowadził zmiany w systemie obrony wyspy. Ambon ma kształt przypominający nieco klepsydrę — z bardzo wąskim przesmykiem między zatokami Ambon i Baguala wdzierającymi się między część północną a południową. Scott zakładał, kierując się tym ukształtowaniem geograficznym, że Japończycy przeprowadzą desant na północne wybrzeża wyspy, ponieważ warunki geograficzne w części południowej były zbyt niesprzyjające, aby inwazja w tym rejonie była rozwiązaniem praktycznym. Był to kolejny błąd. Japończycy rozpoczęli atak od nalotów bombowych prowadzonych przez samoloty startujące z lotniskowców oraz ostrzału prowadzonego przez załogi krążowników i niszczycieli osłaniających lotniskowce. Jedyne siły lotnicze, jakimi dysponowali w tym rejonie alianci, otrzymały z Australii rozkaz wycofania się. Nie panując w powietrzu, Holendrzy i Australijczycy nie mieli możliwości, aby nie dopuścić do desantu Japończyków, przeprowadzonego 29-30 stycznia 1942 roku. Zasadnicze siły japońskie przeprowadziły desant na południowym wybrzeżu wyspy, a wszystkie umocnienia obronne aliantów były w części północnej. W ciągu doby od desantu żołnierze japońskiej piechoty morskiej oraz jednostek armii lądowej otoczyli wiele pozycji zajmowanych przez Holendrów. Pułkownik Kapitz i jego oficerowie próbowali się przedrzeć przez liczne linie otaczających ich Japończyków i dotrzeć do miasta Ambon, leżącego na północnym wybrzeżu półwyspu Laitimor — zachodniej części południowej "połowy" wyspy Ambon. Statyczna obrona holenderska miała większe szanse powodzenia w warunkach miejskich — Holendrzy zamierzali utrzymać pozycje do czasu, aż zostaną stamtąd zabrani. W mieście ponadto Japończycy nie zdołaliby ich okrążyć w następstwie szybkiego przegrupowania sił, co robili w otwartym terenie (taktykę tę udoskonalili, walcząc z Brytyjczykami w Państwach Malajskich).
Japończycy uprzedzali jednak działania obrońców. Przeprowadzono drugi desant, tym razem na północy wyspy, wysyłając kilka tysięcy żołnierzy. Alianci zamierzali się wcześniej wycofać do północnej części wyspy, za przewężenie, ale uniemożliwił to desant potężnego oddziału japońskiego. Drugi oddział australijski, broniący wschodniego wybrzeża Zatoki Ambon oraz dróg prowadzących do miasta Ambon, starł się z Japończykami po raz pierwszy 1 lutego. Wyczyn Thomasa Doolana, kierowcy służącego w australijskim batalionie piechoty (2/2lst Battalion) doskonale oddaje charakter zaciętych walk w rejonie największej miejscowości wyspy, świadczy też o męstwie żołnierzy australijskich, ustępujących liczebnością siłom japońskim.

Kierowca Thomas William Doolan z 2/21 Batalionu Fotografia 7. Kierowca Thomas William Doolan z 2/21 Batalionu.

Doolana wysłano do dużego australijskiego składu żywności w Kudmati na przedmieściach Ambonu. Po przybyciu Japończyków żołnierze australijscy strzegący magazynu musieli się wycofać w stronę miasta, walcząc ze znacznie silniejszymi jednostkami nieprzyjaciela. Doolan jednak postanowił zostać i w pojedynkę stawiać opór Japończykom. Kryjąc się w zieleni, mężny Doolan, uzbrojony w karabin Lee-Enfield, rewolwer i sześć granatów ręcznych, walczył z pierwszymi Japończykami, którzy natarli na skład żywności. Kilka dni po kapitulacji australijscy jeńcy znaleźli martwego Doolana. Leżał tam, gdzie walczył do końca. Japończycy w geście uznania, co rzadko im się zdarzało, pozwolili jeńcom urządzić chrześcijański pochówek i ustawić drewniany krzyż nad grobem. Na Japończykach przypuszczalnie wywarło wrażenie poświęcenie, z jakim Doolan do końca bronił zajmowanej pozycji.
Japończycy zaatakowali następnie Australijczyków pod dowództwem podpułkownika Scotta, zajmujących pozycje obronne wokół lotniska Laha (nie było na nim wtedy ani jednego sprawnego samolotu aliantów), położonego przy północno-zachodnim brzegu Zatoki Ambon, w północnej części wyspy. Japończycy uderzyli 1 lutego. Podczas sporadycznych walk zginęło piętnastu Australijczyków, a prawie czterdziestu zostało rannych. Po dwóch dniach walk Scott ocenił sytuację, dochodząc do wniosku, że położenie taktyczne jest beznadziejne, przez co obrona pustego lotniska prowadziłaby tylko do niepotrzebnych strat w ludziach. Scott wydał więc 3 lutego wszystkim jednostkom alianckim—australijskim i holenderskim — rozkaz złożenia broni i poddania się Japończykom.
Obrona wyspy Ambon przez Australijczyków i Holendrów zakończyła się więc niechlubną bezwarunkową kapitulacją. Gdyby żołnierze ci wiedzieli, co ich czeka, być może walczyliby z Japończykami do końca, jak Thomas Doolan, zamiast się poddać. Niemal 75 procent żołnierzy wchodzących w skład załogi Mew nie dożyło końca wojny, przebywając w niewoli. W tej przerażającej liczbie jest ponad trzystu żołnierzy australijskich i holenderskich, którym powierzono obronę lotniska Laha, zamordowanych przez żołnierzy marynarki japońskiej w orgii sadyzmu już po kapitulacji. Japończycy próbowali później utrzymać w tajemnicy zbrodnie, jakie popełnili, nie zabierając w tej sprawie głosu po wojnie. Wydarzenia możemy rekonstruować tylko na podstawie zeznań dwóch Japończyków, którzy mówili o tym australijskim śledczym, ponieważ z 312 żołnierzy australijskich i holenderskich żaden nie przeżył.

W lutym 1942 roku na wyspie Ambon Japończycy zamierzali zabić wszystkich jeńców australijskich i holenderskich wziętych do niewoli podczas obrony lotniska w czasie inwazji. Podczas śledztwa kontradmirał Koichiro Hatakeyama, dowódca 24. Specjalnej Jednostki Bazowej, zeznał, że kapitan Kunito Hatakeyama, dowódca sił połączonych, otrzymał od niego rozkaz zgładzenia wszystkich jeńców alianckich zebranych na półwyspie Hitoe. Kapitan Hatakeyama z kolei rozkazał wykonać egzekucje porucznikowi Nakagawie dowodzącemu jednostką wchodzącą w skład 1. Pułku Specjalnych Sił Desantowych Cesarskiej Marynarki Wojennej z Kurę.
W pierwszej grupie znalazło się czterdziestu sześciu jeńców z majorem Newburym z australijskiego batalionu piechoty (2/21 st Battalion). Japończycy zabrali ich w ustronne miejsce w lesie rosnącym w pobliżu lotniska, gdzie zamierzali się ich "pozbyć". Wykopano wcześniej dwa duże doły o średnicy sześciu metrów i głębokości około trzech metrów. Co się zdarzyło wieczorem 6 lutego, wiadomo na podstawie zeznań, jakie po wojnie złożył tłumacz Suburo Yoshizaki.
Wszyscy wykonujący egzekucję Japończycy z sił desantowych zgłosili się na ochotnika. W pierwszej rzezi, podczas której zamordowano majora Newbury'ego i jego ludzi, brało udział około czterdziestu japońskich żołnierzy. Dowodzili nimi porucznik Nakagawa i chorąży Yamashita. Pododdział liczący dwudziestu pięciu ludzi wzięto z plutonu Yamashita Shotai, a pozostałych piętnastu — z plutonu Yoshiwara Shotai. Prowadzącym śledztwo Australijczykom jako powód rzezi podano chęć "zemsty za śmierć ludzi z jednostek Sasheo, którzy zginęli podczas bitwy nad rzeką Lawa, a szczególnie chorążego Yoshiwary [poległego w bitwie na wyspie Ambon]".
Yoshizaki opuścił koszary z drugim tłumaczem, Teradą Okadą, oraz bosmanem Tasukim Yamashitą. Udali się na miejsce kaźni. Przy dołach stał oficer sił desantowych (lub dwóch oficerów) oraz około dwudziestu Japończyków różnych stopni. Wprawdzie z technicznego punktu widzenia zarówno Yoshizaki, jak i Okada byli cywilami, ale nosili mundury oficerskie, tyle że bez insygniów rang. Każdy z nich miał ponadto miecz. Przed rozpoczęciem egzekucji podszedł do nich Japończyk, prosząc o miecz. Yoshizaki dał mu swoją broń, żołnierz podziękował i wrócił w pobliże dołu. Yoshizaki nie widział egzekucji majora Newbury'ego i jego ludzi, ale był świadkiem drugiej rzezi, kiedy ścięto podpułkownika pilota Scotta oraz lotników RAAF, żołnierzy z australijskich jednostek lądowych oraz żołnierzy holenderskich — w sumie pięćdziesięciu dziewięciu mężczyzn. Przyjmuje się, że w masakrze uczestniczył kapitan Hatakeyama, ale ludźmi wykonującymi egzekucję dowodził chorąży Kakitaro Sasaki, dowódca 1. Kompanii Karabinów Maszynowych z 1. Pułku Specjalnych Sił Desantowych Cesarskiej Marynarki Wojennej z Kure. Wśród ludzi z personelu RAAF był prawdopodobnie porucznik pilot William White, pilot samolotu Hudson z 2. Dywizjonu. White został na lotnisku Laha, kiedy wycofała się jego jednostka, gdyż jego samolot został poważnie uszkodzony podczas działań prowadzonych 20 stycznia. Gdy sytuacja na lotnisku bronionym przez 1. Kompanię Batalionu 2/21 pod dowództwem podpułkownika Scotta stawała się coraz poważniejsza, White z dziesięcioma Australijczykami z personelu RAAF postanowili się wydostać z wyspy Ambon, aby nie trafić do niewoli japońskiej. Wyruszyli w zarekwirowanej łodzi, płynąc przez wąskie cieśniny między wyspami Ambon i Ceram, kierując się na północny zachód. Ustalono wcześniej, że zabiorą ich stamtąd samoloty RAAF. Australijczyków zatrzymał jednak japoński okręt patrolowy i wszystkich wzięto do niewoli. Zabranych z powrotem na wyspę Ambon ścięto podczas jednej z egzekucji przeprowadzonych na lotnisku Laha. Sekretarz, który w 1946 roku poinformował matkę White'a, że jej syn "zginął w okolicznościach, które hańbią cywilizację", nie przesadzał. Williama White'a pośmiertnie odznaczono Krzyżem Wybitnej Służby Lotniczej (Distinguished Flying Cross) za męstwo i umiejętności, którymi wykazał się podczas bitwy lotniczej o wyspę Ambon. Odznaczenie wraz z informacją o jego śmierci przekazano po wojnie matce White'a.
Pierwszego jeńca, Australijczyka, zaprowadzono do krawędzi dołu, gdzie zmuszono go do klęknięcia. Pochylono mu głowę, aby odsłonić kark. Australijczyk w podartym i brudnym mundurze drżał przerażony. Ręce miał związane na plecach. Chorąży Sasaki stanął za nim, po jego lewej stronie, i powoli uniósł miecz samurajski, trzymając go oburącz. Wszyscy patrzyli w milczeniu. Sasaki błyskawicznie machnął mieczem, ścinając głowę australijskiego jeńca. Głowa potoczyła się do dołu, a gdy z przeciętych naczyń krwionośnych buchnęła krew, drżące jeszcze ciało Japończycy pchnęli do dołu. Marynarze japońscy wydali głośny okrzyk w uznaniu sprawności Sasakiego. Nie można sobie wyobrazić przerażenia związanych jeńców, czekających na swą kolej pod silną strażą. Nie było dokąd uciekać, Japończycy nie kierowali się rozsądkiem i nie okazywali współczucia z powodu cierpień, jakie wyrządzali bezbronnym ofiarom. Więźniowie prowadzeni na rzeź jak zwierzęta różnie reagowali. Japońscy świadkowie zapamiętali, że wielu płakało albo prosiło o litość. Inni byli przypuszczalnie tak przerażeni i zrozpaczeni, że nie mówili wiele, jeszcze inni zapewne płakali, myśląc o matkach, żonach i dzieciach, których już nie mieli zobaczyć. Byli i tacy, którzy pogodzili się z losem w milczeniu. Wielu się modliło, samotnie lub wspólnie, i żegnało z towarzyszami broni.
Gdy Sasaki ściął pierwszego więźnia, natychmiast przyciągnięto kolejnego. Strażnicy zmusili go do klęknięcia. Sasaki błyskawicznie ściął czterech jeńców, po czym marynarze stojący w kolejce nad dołem z pożyczonymi mieczami kolejno ścinali następnych. Po każdej egzekucji dokładnie ścierano krew z klingi i przekazywano broń Japończykom czekającym na swą kolej. Marynarze śmiali się i żartowali, jednocześnie pokazując, jak należy trzymać miecz i ścinać jeńca. Szybko zapadał mrok, więc włączono latarki, kierując wiązki światła na karki kolejnych ofiar. Większość szeregowych marynarzy nie umiała się posługiwać mieczem, przez co wiele egzekucji nie przebiegło sprawnie. Jeńców oczekujących szybkiej śmierci przerażało tym bardziej to, że Japończycy często nie potrafili ściąć głowy za pierwszym razem. Jak zeznał Yoshizaki, niektórych jeńców wrzucono do dołu, kiedy jeszcze żyli — z rozciętymi głowami albo odciętymi ramionami — aby się tam wykrwawili.
Tłumaczowi oddał później miecz młody marynarz, komentując, że ostrze się stępiło, a klinga jest nieco skrzywiona po egzekucji "wielkiego faceta". Yoshizaki i jego koledzy opuścili miejsce kaźni przed jej końcem i udali się do baraków. Tej nocy zabito stu pięciu jeńców australijskich i holenderskich, po czym zasypano doły ziemią. Metodycznie przeprowadzone egzekucje były zapowiedzią znacznie większych masakr jeńców alianckich, dokonanych w tym samym miesiącu, również w pobliżu lotniska Laha.

Informacje o tym, jak przebiegały egzekucje wykonane w nocy z 24 na 25 lutego, pochodzą przede wszystkim z zeznań, jakie złożył chorąży Keigo Kanamoto, dowodzący jednostką remontowo-inżynieryjną z 1. Pułku Specjalnych Sił Desantowych Cesarskiej Marynarki Wojennej z Kure. Jednostka pod dowództwem Kanamoty stacjonowała w pobliżu lotniska Laha. Kanamoto został poinformowany 24 lutego, że wieczorem tego dnia zostanie zgładzonych około dwustu dwudziestu australijskich i holenderskich jeńców wojennych. Jak ujęli to japońscy dowódcy, zostaną "ukarani". Egzekucje miały się rozpocząć o godzinie osiemnastej. Chcąc je zobaczyć, Kanamoto postanowił uczestniczyć w tej masakrze. Towarzyszyli mu dwaj ochotnicy, mat Teruj i Ikezawa oraz mat Shikao Nakamura.
Gdy Kanamoto dotarł na miejsce kaźni z towarzyszącymi mu marynarzami, było już ciemno. Ścięto już wielu jeńców. Ponownie wykopano dwa wielkie koliste doły, oddalone od siebie mniej więcej o pięć metrów, i rozpalono kilka dużych ognisk. Płomienie oświetlały rosnące wokół drzewa i twarze przerażonych jeńców trzymanych w pobliżu pod strażą, czekających na swój koniec nad krawędzią dołu. Tę scenę z piekła uzupełniali żartujący i rozbawieni Japończycy z mieczami, którzy stali przy dole i zmuszali jeńców do klękania w krwi zabitych wcześniej towarzyszy. Zabijało około trzydziestu marynarzy japońskich różnych stopni. Kanamoto przyglądał się zafascynowany, jak kopiącego i krzyczącego młodego Australijczyka prowadzono do dołu, po czym powalono na kolana. Japończycy szydzili z jeńca błagającego o litość, ale po chwili znów zapanowała cisza, gdy ścięto mu głowę, a ciało wepchnięto do dołu. Kilka sekund później ścięto kolejnego jeńca po drugiej stronie dołu. Znów karki jeńców oświetlano latarkami, gdyż ogniska nie dawały dostatecznie wiele światła.
Przyjrzawszy się egzekucji dwudziestu jeńców alianckich, zaciekawiony Kanamoto zbliżył się do dołu, by do niego zajrzeć. Przeraziło go, co ujrzał. Po wojnie zeznawał: "Część ciał była pozbawiona głów, ale kilku ludzi nie ścięto do końca. Dygotali, wydając słaby charkot". Kapitan J.G. Godwin, oficer śledczy z 2. Australijskiego Wydziału do spraw Zbrodni Wojennych, zapisał w 1949 roku: "Kanamoto zeznaje, że targały nim odraza i litość, ale nie mógł przerwać egzekucji nakazanych przez dowództwo japońskie".

Strona: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9