ARTYKUŁY

Strona poświęcona wojnie na dalekim wschodzie, obejmującej zmagania armii i marynarki Cearstwa Japonii oraz Stanów Zjednoczonych.

Manila - wylęgarnia intryg

Tymczasem w Manili tajny agent CIP Arthur Komori wznosił wraz ze swymi japońskimi przyjaciółmi z agencji Domei toast za cesarza i zwycięstwo na Pacyfiku, kiedy do budynku wtargnęli filipińscy policjanci z pistoletami w rękach. Komoriego i innych zapędzono do autobusu i przewieziono do więzienia Old Bilibid kilka kilometrów dalej.
Komori był niespokojny. Najwidoczniej miejscowa policja nie miała pojęcia, że jest agentem amerykańskiego wywiadu, a on nie mógł ujawnić tego faktu i pozbawić się przykrywki. Czekał więc na rozwój wydarzeń i spędzał większość czasu, próbując wyciągać ze swych towarzyszy niedoli informacje o tym, jaką pomoc okazali cesarskiemu naczelnemu dowództwu w przygotowaniu druzgocących ataków powietrznych na Filipiny. Niemal w tym samym czasie podobny los spotkał Richarda Sakakidę. W sieć zarzuconą przez amerykańską żandarmerię wojskową i filipińską policję wpadły setki Japończyków, a wśród nich Sakakida. Wszyscy znaleźli się w budynku Klubu Japońskiego pod silną strażą.
Urzędnik w ośrodku internowania, Paul Marinas, który przeszukiwał Sakakidę, znalazł przy nim fałszywy amerykański paszport, który wydano mu przed opuszczeniem Hawajów, by mógł się podawać za cywilnego marynarza. Marinas natychmiast doszedł do przekonania, że Sakakida jest japońskim szpiegiem. Znacznie później Sakakida dowiedział się, że Marinas też jest agentem CIP.
Następnego dnia kapitan Nelson Raymond poinformował w sekrecie Marinasa, że człowiek podejrzany o szpiegowanie dla Japończyków szpieguje w rzeczywistości dla Amerykanów. Raymond przekazał Sakakidzie instrukcję, by nadal grał swoją rolę i pozostał w ośrodku internowania. Nisei mógł jednak opuszczać potajemnie budynek, jeśli sobie tego życzył, i wracać później.
Podczas jednego z takich wypadów Sakakida udał się do pokoju, który wynajmował w hotelu Nishikawa, by zabrać swoje rzeczy. Kiedy się pakował, do środka wkroczył oddział filipińskiej policji i aresztował go jako japońskiego szpiega. Godzinę później został umieszczony w celi więzienia Old Bilibid, gdzie przetrzymywany był również jego kolega, Arthur Komori.

Port w Manili w czasie japońskiego nalotu bombowego Fotografia 3. Port w Manili w czasie japońskiego nalotu bombowego.

Następnego dnia kapitan Raymond wysłał oficera w cywilnym ubraniu z rozkazem zwolnienia obu agentów CIP. Potem, po raz pierwszy od dziewięciu miesięcy, obaj zrezygnowali z kamuflażu i włożyli mundury sierżantów armii amerykańskiej. Richard Sakakida nie mógł jednak wiedzieć, że jego niebezpieczna rola amerykańskiego szpiega jeszcze się nie skończyła.
Nastały ciężkie dni dla amerykańskich i filipińskich żołnierzy na wyspach. Tutejsze siły powietrzne generała Mac Arthura składały się z czterech przestarzałych, połatanych myśliwców P-40. Japońskie bombowce krążyły bezkarnie po niebie, a morze wokół największej wyspy Luzon kontrolowała Cesarska Marynarka Wojenna. W swojej kwaterze głównej na wysepce Corregidor generał mógł tylko cierpliwie czekać na japońską inwazję. Rozpoczęła się 22 grudnia o świcie - dokładnie w miejscu, które przewidział MacArthur. Zaprawieni w bojach weterani wojny chińskiej pod dowództwem generała porucznika Masaharu Hommy wylądowali na szerokich piaszczystych plażach w zatoce Lingayen i zaczęli posuwać się na południe, w kierunku filipińskiej stolicy. W Wigilię Bożego Narodzenia wytrzymali i odporni na trudy żołnierze generała Hommy dotarli do przedmieść Manili. Tej samej nocy Douglas MacArthur, jego żona Jean oraz ich pięcioletni syn Arthur wymknęli się z miasta i popłynęli na Corregidor, ufortyfikowaną wysepkę u wejścia do Zatoki Manilskiej. Tam naczelny dowódca ulokował swojąkwaterę główną w tunelu Malinta, jedynym miejscu na Filipinach, skąd mógł utrzymywać łączność radiową zarówno z Waszyngtonem, jak i ze swymi jednostkami rozproszonymi na wyspach.
Tymczasem, zgodnie z planem, 25000 żołnierzy amerykańskich i 45000 filipińskich stacjonujących na Luzonie wycofywało się, tocząc ciężkie walki na Ba-taanie - trudno dostępnym, porośniętym dżunglą półwyspie na południowy zachód od Manili. W tym zielonym piekle, które niewiele się zmieniło od epoki kamiennej, MacArthur zamierzał trwać do czasu przybycia posiłków ze Stanów Zjednoczonych lub Hawajów. Ani naczelny dowódca, ani żaden z jego żołnierzy nie mógł przypuszczać, że wojska na Bataanie znalazły się w śmiertelnej pułapce.
Kiedy oddziały japońskie wkroczyły do Manili, Yay Panlillio, ciemnooka, energiczna filipińska dziennikarka, zaczęła kolaborować z okupantami. Zatrudniła się na stałe w kontrolowanym przez Japończyków Radiu Manila, gdzie wygłaszała hymny pochwalne na cześć nowych panów i złorzeczyła "białym diabłom", którzy rzekomo przez całe dziesięciolecia wykorzystywali ludność Filipin.
Panlillio doprowadzała do furii tysiące manilczyków, z których wielu znało ją od lat, gdy pisywała do miejscowej gazety. Lojalni Filipińczycy planowali nawet ją zabić. Mieszkańcy Filipin nie wiedzieli jednak, że Panlillio jest tajną agentką MacArthura i że poproszono ją, aby pozostała w Manili i zaoferowała wrogowi swoje usługi. Oczekiwano, iż Japończycy wykorzystają znaną dziennikarkę do celów propagandowych, i tak się też stało. Mijały dni, a Panlillio posłusznie głosiła przez radio japońską propagandę. Jej nadzorcy, przekonani, że Panlillio jest w pełni oddana sprawie, stopniowo tracili czujność i coraz mniej skrupulatnie kontrolowali jej teksty. Wówczas młoda Filipinka zaczęła w swoich wystąpieniach przemycać ustalone wcześniej z amerykańskim wywiadem słowa i zwroty. W ten sposób przekazywała ważne informacje o wojskach japońskich w Manili wywiadowcom MacArthura uważnie słuchającym jej audycji.
Nagle Panlillio przestała pojawiać się przed mikrofonem Radia Manila. Oficerowie wywiadu MacArthura byli przekonani, że została zdemaskowana i że spotkał ją tragiczny los. Dopiero znacznie później poznali prawdę. Panlillio dowiedziała się z poufnego źródła, że Kempei Tai, budząca postrach japońska tajna policja, zamierza ją aresztować. Uciekła więc w niedostępne góry Zambales na północny zachód od Manili, gdzie przyłączyła się do filipińskiego oddziału partyzanckiego i kontynuowała walkę przeciwko Japończykom - tym razem z karabinem zamiast mikrofonu.
W połowie stycznia 1942 roku, gdy Yay Panlillio występowała w Radiu Manila, na Bataanie toczyły się krwawe, zacięte walki. Japończycy przypuścili serię ataków, by wyprzeć żołnierzy MacArthura stłoczonych na półwyspie szerokości 30 i długości 40 kilometrów. Podczas najcięższych walk sierżanci, Richard Sakakida i Arthur Komori, krążyli pomiędzy liniami frontu. Kuląc się pod ostrzałem i pomagając odpierać gwałtowne ataki wrzeszczących dziko Japończyków, obaj nisei przemawiali do żołnierzy cesarskiej armii przez megafony. Pisali też wezwania do kapitulacji, które miotano za nieprzyjacielskie linie przy użyciu ogromnych katapult. Pewnego razu przetłumaczony przez Sakakidę dokument pozwolił nawet Amerykanom zastawić pułapkę i udaremnić japoński desant za liniami MacArthura.
Amerykanie i Filipińczycy, głodni, wyczerpani, nękani chorobami, bez żadnej nadziei na odsiecz, odpierając ataki dysponującego ogromną przewagą w ludziach i sprzęcie przeciwnika, bronili się dalej. Nazwali siebie "Walecznymi Bękartami z Bataanu".

Autor: William Breuer. Źródło: "Nieznana Wojna MacArthura", wydawnictwo Amber.

Strona: 1, 2, 3