ARTYKUŁY

Strona poświęcona wojnie na dalekim wschodzie, obejmującej zmagania armii i marynarki Cearstwa Japonii oraz Stanów Zjednoczonych.

Manila - wylęgarnia intryg

Kiedy "Republic" przycumował do nabrzeża w Manili, Komori i Sakakida zeskoczyli po ciemku z pokładu i ruszyli do miasta. Zgodnie z instrukcją, Sakakida poszedł do hotelu Nishikawa, a Komori do hotelu Toyo w śródmieściu Manili, gdzie mieli czekać na dalsze rozkazy. Głównym punktem kontaktowym była skrytka na poczcie głównej wynajęta na fikcyjne filipińskie nazwisko Sixto Borja. Dwa razy dziennie obaj nisei sprawdzali skrytkę, aby się dowiedzieć, gdzie mają się spotkać z amerykańskimi oficerami wywiadu. Jednocześnie pozostawiali w skrytce własne raporty, które docierały w końcu do generała MacArthura w jego kwaterze głównej przy Calle Victoria 1. Hotel Nishikawa był chętnie odwiedzany przez ważnych członków japońskiej społeczności w Manili i okazał się doskonałym miejscem do nawiązywania kontaktów, zwłaszcza gdy Sakakida rozgłosił, że nienawidzi Amerykanów i że zaciągnął się na okręt, by uniknąć służby wojskowej. Dawał też dyskretnie do zrozumienia, iż podziwia "nową Japonię" i jej "niezwyciężone siły zbrojne", które już od lat siały spustoszenie w Chinach i Mandżurii.
Arthur Komori również okazał się pojętnym uczniem w pracy wywiadowczej. On także afiszował się ze swoimi projapońskimi sympatiami i wyrażał się z najwyższym szacunkiem o cesarzu Hirohito, którego większość Japończyków uważała za boga. Komori szybko zdobył zaufanie szefa japońskiego biura turystycznego, japońskiego konsula generalnego oraz innych wpływowych Japończyków mieszkających w Manili. Komori zrobił na Uniwersytecie Hawajskim dyplom z anglistyki, zdołał więc uzyskać pracę w Domei, japońskiej agencji informacyjnej. Poproszono go nawet, by udzielał lekcji angielskiego w Japońskim Domu Kultury.
Nieco później, dzięki staraniom kapitana Raymonda, firma Sears Roebuck w Manili umieściła Richarda Sakakidę na swojej liście płac. Zgodnie z instrukcją, Sakakida miał utrzymywać, że pracował dla Sears Roebuck w Honolulu i że wysłano go do Manili, aby się upewnić, czy wszystkie towary docierają na Filipiny w dobrym stanie. Każdego ranka Sakakida przychodził do pracy o 8:00, wykonywał kilka rutynowych czynności i pół godziny później wymykał się bocznymi drzwiami. Resztę dnia spędzał chodząc po mieście, nawiązując kontakty i wykonując tajne zlecenia. Jednocześnie Sakakida poinformował japońskiego właściciela hotelu Nishikawa, że praca w Sears Roebuck zabiera mu tylko pół dnia, otrzymał więc posadę recepcjonisty. Przydział okazał się wywiadowczą żyłą złota, ponieważ Sakakida mógł przeglądać paszporty przyjeżdżających Japończyków i przekazywać te dane przez skrytkę na poczcie. Uprzejmy i przystojny nisei wciągał gości w rozmowę i uzyskiwał od nich wiele szczegółowych informacji na temat celu ich wizyty w Manili.
Jednym z pierwszych tajnych zleceń Sakakidy było nawiązanie przyjaźni z Clarence'em Yamagatą, radcą prawnym konsulatu japońskiego w Manili, i wyciągnięcie od niego pewnych informacji. Yamagatą, podobnie jak Sakakida, także był nisei. Ten młody prawnik wykształcony na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles miał w Stanach Zjednoczonych ograniczone możliwości zawodowe z powodu dyskryminacji. Osiedlił się więc w Manili, by otworzyć kancelarię prawniczą, i niebawem znalazł zatrudnienie w konsulacie japońskim. Sakakida i Yamagatą szybko znaleźli wspólny język, być może dlatego, że obaj wychowali się w Stanach Zjednoczonych. Yamagatą, który był o 11 lat starszy, traktował Sakakidę jak młodszego brata. Chociaż Sakakida polubił nowego przyjaciela, to nie ufał mu całkowicie. Yamagatą pracował przecież dla Japończyków, a także ożenił się z Japonką i miał z nią troje dzieci, choć kiedy przebywał w Manili, jego rodzina mieszkała w Japonii. W głębi serca jednak Yamagata pozostał lojalny wobec Stanów Zjednoczonych, a podejrzenia Sakakidy miały się okazać bezpodstawne.

Japońskie czołgi na przedmieściach Manili. Fotografia 2. Japońskie czołgi na przedmieściach Manili.

Yamagata często oferował Sakakidzie gotowość pomocy w różnych sprawach. Niebawem więc agent CIP zyskał sposobność wykorzystania swojej troskliwie pielęgnowanej znajomości. Dwudziestego piątego lipca 1941 roku, aby zahamować japońską ekspansję militarną na Dalekim Wschodzie, prezydent Franklin D. Roosevelt zamroził wszystkie japońskie aktywa w Stanach Zjednoczonych i na amerykańskich terytoriach zależnych, w tym również na Filipinach. Zgodnie z nowym dekretem, wszyscy mieszkający tam Japończycy musieli składać zeznania na temat kont bankowych i innych aktywów.
Sakakida natychmiast zrozumiał, że dekret Roosevelta daje mu znakomitą okazję do wyciągnięcia ważnych informacji od Japończyków w Manili. Zatelefonował do Clarence'a Yamagaty, który udzielił mu błyskawicznej lekcji wypełniania wymaganych formularzy. Następnie Sakakida dał do zrozumienia, że jest gotów służyć pomocą - za niewielką opłatą, aby nie wzbudzać podejrzeń - Japończykom, którzy muszą wypełniać drukowane po angielsku formularze.
Sakakida mówił każdemu japońskiemu klientowi, że złoży formularz w odpowiednim amerykańskim urzędzie (co rzeczywiście robił), ale ci, którzy prosili go o pomoc, nie widzieli na oczy prawdziwych formularzy. Kiedy Sakakida pytał o przebieg służby wojskowej, jego klient nie wiedział, że w formularzu nie ma takiego pytania. Jeśli klient wahał się, czy udzielić tak delikatnej informacji, młody nisei uśmiechał się szeroko, mrugał porozumiewawczo i sugerował, by japoński respondent skłamał na temat swojej przeszłości wojskowej. - Napiszę "nie dotyczy" - mówił Sakakida, udając, że wypełnia odpowiednią rubrykę formularza. Japończyk, zadowolony, iż wybrnął z trudnej sytuacji, często opowiadał Sakakidzie "w zaufaniu" o swoich związkach z wojskiem. Jeden zdradził się nawet, że został przysłany do Manili w tajnej misji. W efekcie Sakakida mógł podać kapitanowi Nelsonowi Raymondowi stopień wojskowy, rodzaj służby i aktualny przydział swojego rozmówcy.

Na początku grudnia psychoza wojenna na Filipinach przybrała na sile. Niezidentyfikowany samolot przeleciał wysoko nad Clark Field, największą bazą lotniczą Stanów Zjednoczonych na Dalekim Wschodzie, 80 kilometrów na północ od Manili. Dzień później, o świcie, operator radaru w Iba Field, 80 kilometrów na zachód od Clark Field, wykrył eskadrę niezidentyfikowanych samolotów u zachodnich wybrzeży Luzonu. W ciągu 24 godzin dostrzeżono wiele tajemnicznych samolotów nad zatoką Lingayen, położoną 200 kilometrów na północ od Manili i już dawno uznaną przez generała Douglasa MacArthura za najbardziej prawdopodobny rejon japońskiej inwazji. Wieczorem 5 grudnia eskadra myśliwców Curtiss P-40 Warhawk pułkownika Harolda H. George'a odbywała lot patrolowy nad północnym Luzonem. W bladym świetle księżyca amerykańscy piloci zauważyli klucz 18 bombowców na północ od zatoki Lingayen. P-40 rzuciły się w pogoń, lecz bombowce wykonały zwrot i odleciały na północ w kierunku Formozy.
Pułkownik George, który dowodził amerykańskimi myśliwcami na Filipinach, oświadczył MacArthurowi:
- Wiedzą już wszystko, co chcieli wiedzieć. Następnym razem przyjdą bez pukania!
Siódmego grudnia 1941 roku Japończycy uderzyli bez ostrzeżenia i z ogromną siłą na Pearl Harbor. Większość okrętów amerykańskiej Floty Pacyfiku zaskoczonych niespodziewanym atakiem została zniszczona bądź poważnie uszkodzona przez japońskie samoloty torpedowe i bombowe startujące z lotniskowców. Kilka godzin później bazujące na Formozie samoloty z japońskim godłem na kadłubach zjawiły się "bez pukania" na Filipinach, jak to przewidział pułkownik George.
Dopiero po 18 godzinach generał MacArthur zdał sobie w pełni sprawę z rozmiarów katastrofy filipińskiej. W jednym potężnym uderzeniu Japończycy zbombardowali, ostrzelali i zniszczyli najważniejsze amerykańskie bazy lotnicze na Luzonie: Clark Field, Nichols Field, Nielson Field, łba Field, Vigan, Rosales, La Union i San Fernando. Praktycznie rzecz biorąc, amerykańskie siły powietrzne na Filipinach przestały istnieć.

Ósmego grudnia, 19500 kilometrów od ogarniętych wojną Filipin, prezydent Franklin D. Roosevelt wezwał do swego gabinetu w Białym Domu osobistą sekretarkę, Grace Tully, i zaczął dyktować: "Wczorajszy dzień, siódmego grudnia tysiąc dziewięćset czterdziestego pierwszego roku, na zawsze pozostanie dniem hańby..."

Strona: 1, 2, 3