Nagasaki - 9 sierpnia 1945 roku

Zrzucenie bomby atomowej na Hirosimę i Nagasaki zakończyło czternastoletnią wojnę, która trwała od 1931 do 1945 roku. Upłynęło wystarczająco dużo czasu, abyśmy przyjrzeli się temu okresowi historii. Na ten temat zrealizowano wiele programów telewizyjnych, opublikowano wiele książek i artykułów. Niestety budzący zastrzeżenia sposób nauczania historii w japońskich szkołach publicznych przyczynił się do niedostatecznego rozumienia tego okresu przez ludzi, którzy nie doświadczyli wojny, przyczynił się do błędnego pojmowania przed i powojennej historii Japonii.
Inwazja, a w konsekwencji trwająca ponad dziesięć lat okupacja części terytorium Chin, została uznana przez większość obywateli Japonii za świętą wojnę wartą poświęcenia. Od ataku na Pearl Harbor wojna upodobniła się do grzęzawiska, czyniła naszymi wrogami Stany Zjednoczone, Wielką Brytanię, Holandię i wiele innych krajów. Konflikt rozszerzył się na rozległe rejony Pacyfiku i południowo-wschodniej Azji, choć od początku był skazany na klęskę ubogiej w naturalne surowce Japonii.
Nasilająca się ekspansja wojenna wymagała naboru do służby wojskowej i oznaczała prawie nieuchronną śmierć zarówno dorosłych mężczyzn, jak i chłopców. Na rozkaz rządu zmobilizowano więc uczennice szkół średnich, a nawet szkół podstawowych. Miały wspomagać krajowy przemysł zbrojeniowy. Wszystkie zaczynałyśmy jako młode i zdrowe dziewczyny, ale nędzne warunki, w jakich przyszło nam żyć, powodowały, że traciłyśmy odporność i siły.
W hucie "Fabryki Broni Mitsubishi" w dzielicy Mori, gdzie pracowałam razem z koleżankami, produkowano torpedy okrętowe. Fabryka była usytuowana w odległości około półtora kilometra na południe od epicentrum wybuchu bomby atomowej. Około półtora kilometra na północ od epicentrum, w dzielnicy Ohashi, znajdowała się inna Fabryka Broni Mitsubishi, gdzie produkowano torpedy samolotowe. Oba zakłady zatrudniały w sumie 17 793 pracowników, w tym 4080 uczniów z dwudziestu dziewięciu różnych szkół. 320 uczennic z Prefekturalnego Liceum dla Dziewcząt w Nagasaki pracowało w fabryce w dzielnicy Mori. Razem z nami pracowały tam jeszcze uczennice z czterech innych szkół. W fabryce w dzielnicy Ohashi pracowało również wielu jeńców wojennych z Holandii, Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych.
Epicentrum znajdowało się na północ od Dworca Kolejowego Nagasaki, w pobliżu terenów fabrycznych w dzielnicy Saiwai, gdzie była usytuowana Stocznia Mitsubishi.
Pierwszą bombę atomową zrzucono 6 sierpnia 1945 na Hirosimę. Informacje podane do publicznej wiadomości były jednak nader skąpe. Po przystąpieniu Związku Radzieckiego do wojny rozeszła się plotka, że wkrótce w Japonii wylądują wojska amerykańskie. Jakby głuche na te pogłoski 9 sierpnia 1945 roku poszłyśmy do fabryki, gdzie rozegrała się ostateczna tragedia. Od wybuchu jednej atomowej bomby w oka mgnieniu zniknęła z powierzchni ziemi cała dzielnica, od dworca kolejowego po północną część dzielnicy Uragami. Bomba jądrowa o mocy 20 kiloton TNT eksplodowała na wysokości około sześćset metrów nad ziemią. Ludzie i zwierzęta znajdujący się w zasięgu pół kilometra od wybuchu zostali spaleni na popiół przez promieniowanie i palący wiatr. Wszystkie budynki zamieniły się w ruiny. Szalał ogień niszczący fabryki i uniemożliwiający określenie liczby ofiar uwięzionych wewnątrz ognistego pierścienia. Spośród tych, którzy nawet nie byli ranni i zdołali uciec, wielu zachorowało i zmarło po kilku dniach. Tereny położone dalej od epicentrum mniej ucierpiały w wyniku eksplozji, ale uderzenie było tak silne, że odczuwało się je nawet w odległości czterech kilometrów. Budynki rozpadały się, osuwały dachy i waliły ściany, prawie żaden dom nie pozostał nieuszkodzony. Dzielnica handlowa w centrum, budynek władz prefekturalnych stanęły w ogniu. Płomienie szalały całą noc.
Po miesiącu dowiedziałyśmy się, że już nigdy nie zobaczymy czterdziestu czterech naszych koleżanek. Wśród tych, które przeżyły, wiele było rannych, wiele też po utracie rodziny zostało przeniesionych do innych szkół. Po ponownym otwarciu naszej szkoły okazało się, że z dawnych siedmiu klas dało się utworzyć tylko pięć. Koleżanki, które doznały ciężkich poparzeń, powróciły do nas znacznie później.
Po zakończeniu wojny amerykańskie władze okupacyjne 1 wydały zakaz publikowania informacji na temat zniszczeń i ofiar wybuchu bomby atomowej. Światowa opinia publiczna nie została poinformowana o mocy jej rażenia. Wiadomości tej nie podano nawet w samej Japonii. A nam zakazano o tym rozmawiać nawet z przyjaciółmi. Nie mogłyśmy więc dzielić się naszym cierpieniem z innymi.
Przez kolejnych kilkadziesiąt lat świat pozostawał w okowach zimnej wojny. Różne kraje prześcigały się w produkcji broni nuklearnej. Na szczęście nie doszło do wybuchu trzeciej wojny światowej.

Uczennice Prefekturalnego Liceum dla Dziewcząt w Nagasaki, które przeżyły wybuch bomby atomowej w Nagasaki Fotografia 1. Uczennice Prefekturalnego Liceum dla Dziewcząt w Nagasaki, które przeżyły wybuch bomby atomowej w Nagasaki. Autorki wspomnień z książki "Nagasaki - tamtego pamiętnego dnia 9 sierpnia 1945 roku". Od prawej: Akimoto Tomoko, Kinoshita Emiko, Yokota Fusako, Higuchi Mieko, Nakazaki Ikuko, Kawabe Fusako, Kawazaki Hideko, Inudo Tomoyo.

W 1990 roku uczennice Prefekturalnego Liceum dla Dziewcząt w Nagasaki z rocznika 1942 zdecydowały się opublikować zbiór osobistych wspomnień. Są one świadectwem przeżyć po wybuchu bomby atomowej. Młode, niewinne, niedoświadczone uczennice opowiadają po latach o cierpieniu, ranach, utracie rodziny, przyjaciół, nauczycieli, woli życia. Wyrażają żal i poczucie winy wywołane tym, że żyją, a tak wielu innych ludzi zmarło.
Intencją i nadzieją Autorek jest, aby wszyscy zrozumieli, że obecny pokój i dobrobyt w Japonii zostały okupione życiem i ogromnym ludzkim cierpieniem. Po upadku sowieckiego komunizmu zagrożenie użycia broni nuklearnej znacznie się zmniejszyło. Broń ta stanowi jednak nadal zagrożenie dla wszystkich mieszkańców kuli ziemskiej, w dalszym ciągu pozostaje bowiem głównym symbolem siły. Dążenie do jej unicestwienia jest podstawowym obowiązkiem wszystkich ludzi, którzy doświadczyli jej skutków. Bez względu na cenę.
Każda wojna jest tragedią; ale zniszczenia spowodowane przez broń nuklearną wykraczają daleko poza granice zwykłej, ludzkiej wyobraźni. Spisane w tej książce osobiste wspomnienia ofiar atomowego holocaustu są zaledwie namiastką całej prawdy.

Higuchi Mikeo (z domu Ohori)


Tsukahara Sueko: Mój świat po wybuchu bomby atmomowej - ból, wstyd i poczucie winy.
Tego dnia byłam w biurze na pierwszym piętrze w głównym budynku Fabryki Broni Mitsubishi w dzielnicy Mori. Biurko, przy którym pracowałam, stało w pobliżu okna od zachodniej strony, skąd widać było inny budynek. Podobnie jak pozostali nauczyciele codziennie rano, około godziny jedenastej, wybierałam się na kontrolę uczennic pracujących w fabryce.
W pewnym momencie usłyszałam krzyk nauczycielki Ueno. Wstałam od biurka z zamiarem rozpoczęcia obchodu, ale w tej samej chwili spostrzegłam, że wszystko za oknem - niebo, fabryka - przybrało jaskrawoczerwony kolor, a właściwie był to przerażający czarniawy odcień czerwieni. Natychmiast skryłam się pod biurkiem.
"Buch!" - rozległ się taki huk, jakby się ziemia rozstąpiła. Chwilę potem zapadła ciemność.
"Aaaa!" - wrzasnęłam. Myśli biegały mi po głowie.
Aaaa... celne trafienie! To pewnie jakiś najnowszy typ bomby. Czyżby całkowicie zniszczyła całą okolicę? A może całe Nagasaki? Co z ludźmi? Z matką? A może to koniec świata?
Po chwili zrobiło się jaśniej. Ileż to sekund czy minut minęło? Nie miałam pojęcia. Kiedy wyszłam spod biurka, zobaczyłam, że w pokoju jest pełno gruzu. Moje drewniane geta 2 gdzieś się zapodziały. Zorientowałam się, że nie było nikogo. Tylko jakiś nauczyciel z męskiego liceum stał niedaleko całkowicie oszołomiony. Wypadłam jak oszalała z pokoju przekonana, że pewnie wszyscy są w schronie przeciwlotniczym. Wiele razy instruowano nas, że mamy się tam udać w razie niebezpieczeństwa.
Zbiegłam po schodach. Na prawo od wejścia zobaczyłam ruiny naszej wielkiej huty. Ludzie, którzy nie odnieśli obrażeń, uciekali, aby się ratować. Mnie również porwał tłum i biegłam w nadziei na ocalenie. Z wartowni po lewej stronie od przejazdu kolejowego została tylko sterta połamanego drewna. Spod niej dochodziły rozpaczliwe wołania o ratunek, nikt jednak nie przystanął, żeby pomóc. Chciałam się zatrzymać, ale nogi niosły mnie dalej. Co się stało z tamtymi ludźmi? Po czterdziestu latach wciąż pamiętam ich głosy i wciąż o nich myślę.
Dotarłam do schronu przeciwlotniczego znajdującego się pod świątynią buddyjską Shotoku-ji. Było tam wielu ludzi, większość w ciężkim stanie. Niektórzy siedzieli w kucki, inni leżeli na podłodze. Bezradna przeciskałam się przez tłum, sprawdzając każdą twarz. Szukałam moich uczennic. Żadnej nie znalazłam. Jakaś znana mi dziewczyna leżała i wymiotowała żółtym śluzem. Nie wiedziałam, co to było. Nie mogłam jej pomóc. Kompletnie zdezorientowana szeptałam do niej: "Ratownicy zaraz nadejdą, wytrzymaj jeszcze trochę".
Stać mnie było wówczas jedynie na bezsensowne słowa pocieszenia. W poszukiwaniu uczennic udałam się do innych schronów. Poszłam do Szpitala Akademii Medycznej, który - o czym nie wiedziałam - był w odległości pięciuset metrów od epicentrum wybuchu.
Do schronu przyszedł młody człowiek. Zdjął z siebie jakby wielką, postrzępioną koszulę. Kiedy przyjrzałam się bliżej, zrozumiałam, że zdarł z siebie własną, spaloną skórę. To był student medycyny. Rozejrzałam się po schronie. Miałam wrażenie, że tracę wzrok. Nie pamiętam, czy świadomie wymazałam te okropne widoki z pamięci, czy same się z niej usunęły.
Zbliżając się do dużego zbiornika z wodą, zauważyłam zakrwawione, nagie ciało, które na przemian wynurzało się, to znów chowało pod wodę. Zawsze robiło mi się słabo na widok najmniejszego skaleczenia, ale ten nie do opisania brutalny widok poraził mnie. Później dowiedziałam się, że nadmierny szok może spowodować paraliż. Naszych uczennic nigdzie nie znalazłam. Czyżby zniknęły? Ponieważ nie mogłam ich odnaleźć, wróciłam do pierwszego schronu. Uczennicę, która przedtem tam była, ktoś już zabrał. Wróciłam do fabryki.
Przy wartowni było cicho. Czy uratowano tych ludzi? Za bramą, na terenie fabryki panowała cisza, słońce ostro świeciło. Przed głównym budynkiem leżało wiele ciał. Nie byłam w stanie na nie patrzeć. Człowiek w biurze dał mi paczkę sucharów. Z tą paczką w ręku przeszłam po moście nad niewielką rzeczką. Na moście tym wielu ludzi pełzało lub leżało, wielu znajdowało się też w małym budynku nad brzegiem rzeki. Mieli zakrwawione ciała, wyli z bólu. Każdemu dałam krakersa, ale właściwie niepotrzebnie, ponieważ ranni nie byli w stanie nic przełknąć. Zdawałam sobie jednak sprawę z tego, że w moim stanie emocjonalnej hibernacji podanie krakersa było jedynym sposobem, w jaki mogłam im pomóc. Pokrwawieni ludzie słabymi ruchami rąk sygnalizowali, że nie chcą takiej pomocy.
Błagali o wodę.
Ale gdzie była woda? Nie mogłam jej znaleźć. Biegałam to tu, to tam, tracąc dużo czasu. Ze skały nad schronem unosił się dym. Zanim zorientowałam się, co się stało, ogień rozprzestrzenił się również przed schronem. Jeszcze poprzedniego dnia pracowali tam jeńcy ubrani w schludne, błękitne kombinezony. Teraz leżała tylko sterta gruzu. Obok, w tym piekle, szalał koń. Po raz pierwszy uderzyło mnie okrucieństwo wojny, szaleństwo zagłady człowieka przez człowieka. Zaczął padać czarny deszcz, kropla po kropli. Po pewnym czasie stopniowo ustawał. Kropla po kropli...
Ile czasu upłynęło? Postanowiłam przerwać poszukiwania i pójść do szkoły. Uznałam, że jako nauczycielka powinnam poinformować o katastrofie. Poszłam na główną ulicę. Wypalone doszczętnie tramwaje. Na nogach miałam drewniaki geta, każdy od innej pary. Domy po obu stronach ulicy paliły się. Dławił mnie ogień. Skręciłam w stronę Dworca Kolejowego Nagasaki w kierunku dzielnicy Sakura. Wszystkie budynki z prawej strony były wypalone do ziemi. W pobliżu ratusza miejskiego, z prawej strony szerokiej ulicy, domy stały nienaruszone. Ale czarny dym kłębił się od strony dzielnicy Kanaya, gdzie znajdował się mój dom. Pewnie wszystko stracone - pomyślałam.
Mimo że martwiłam się o matkę i rodzinę, pospieszyłam do szkoły. Byłam przekonana, że tylko ja ocalałam. Wyobraziłam sobie koniec świata i doszłam do wniosku, że nie ma życia w piekle. Śmierć jest czymś zupełnie naturalnym i nieuchronnym. W takim piekle nikt nie mógł mieć szansy na ocalenie. Te ponure myśli towarzyszyły mi, kiedy szłam przez dzielnicę Urna, mimo że nie uległa ona całkowitemu spaleniu.
Nie wiem dokładnie, kiedy dotarłam do szkoły. Letnie promienie słońca przeciskały się jeszcze między budynkami, ale prawdopodobnie zmierzchało. Nasza szkoła stała cała, choć metalowe ramy okienne były powyginane, a szyby powybijane. Usiadłam na tarasie i rozpłakałam się. Po raz pierwszy ogarnął mnie smutek. Całe dotychczasowe, nieludzkie napięcie uszło ze mnie z potokiem łez.
Ile dni upłynęło? Chyba już nazajutrz po wybuchu bomby wszyscy nauczyciele zorganizowali się w pary lub grupy, by odwiedzać rodziny zaginionych uczennic. Ja chodziłam z panią Ueno. Trudno powiedzieć, ile domów odwiedziłyśmy. Po wizycie w kilku z nich byłam wyczerpana. Raz zdarzyło się, że jeszcze przed wejściem do domu rodzice z płaczem oskarżyli nas o śmierć córki. Nie mogłyśmy znaleźć odpowiedzi na takie słowa i taki ból. Opuściłyśmy tych ludzi z ciężkim sercem. Wydaje mi się, że pani Ueno odczuwała jeszcze większy ból niż ja.

Rejon epicentrum wybuchu bomby atomowej w Nagasaki. Fotografia 2. Rejon epicentrum wybuchu bomby atomowej w Nagasaki. Czerwona kropka onzacza miejsce nad którym na wysokosci 600 metrów eksplodowała bomba atomowa "Fat Boy".

Nie pamiętam dokładnie, kiedy to się stało. Miałyśmy przydzielić uczennicę o słabym zdrowiu do pracy biurowej w Szkole Podstawowej, w dzielnicy Shiroyama, która znajdowała się około pięćset metrów od epicentrum. Aby otrzymać to stanowisko, należało spełniać określone wymagania. Wyboru uczennic dokonywały bardziej doświadczone nauczycielki. Chyba właśnie wtedy wpłynęła prośba rodziców dziewczynki, która nie zgłosiła się na rozmowę kwalifikacyjną. Błagali, żeby zatrudnić ich córkę, ponieważ była słabego zdrowia. Prośbą tą wprawili w zakłopotanie nauczycielki, które już zdążyły podjąć negatywną decyzję. Postanowiły jednak spełnić życzenie rodziców i skierowały dziewczynkę do Szkoły Podstawowej w Shiroyamie. Wkrótce potem wydarzyła się tragedia. Czyżby życie sobie z nich zakpiło? Nie mogę winić powodowanych miłością rodziców za sprowokowanie losu. Gdyby córka pozostała na swoim miejscu w fabryce, zapewne by żyła. Próbowałam uszanować ich żal i nigdy nie powracać do tej sprawy. Współczułam nauczycielkom, paniom Okadzie i Ueno, które nie chciały rozmawiać o bombie. Czułam to samo. Nie zapomnę słów wypowiedzianych przez panią Ueno, kiedy odzyskałam zdrowie po chorobie popromiennej: "Gdybyś umarła, winiłabym siebie za to, że żyję. Cieszę się, że wyzdrowiałaś".
Nauczyciele Tachibana, Kamachi i Tsumoda zmarli. Podobnie jak wiele uczennic. Przeżyła tylko pani Ueno i ja. Byłyśmy nauczycielkami, ale w niczym nie mogłyśmy pomóc. Pozostało, zwłaszcza we mnie, dokuczliwe poczucie winy i wstydu. Zaledwie rok przed zrzuceniem bomby, we wrześniu ukończyłam studium dla nauczycieli i rozpoczęłam pracę w Prefekturalnym Liceum dla Dziewcząt w Nagasaki, do którego sama kiedyś uczęszczałam. Uczennice niższych klas wciąż chodziły na zajęcia, a starszych -zostały zmobilizowane do pracy w fabryce, gdzie w kwietniu - zamieniając się ze starszą koleżanką - zostałam kierownikiem. Nie pamiętałam wszystkich twarzy i nazwisk uczennic pracujących w fabryce na różnych stanowiskach. Do dziś nie mogę pozbyć się cierpienia i żalu.
Czułam się całkowicie wyczerpana wizytami w domach uczennic. Pojawiły się u mnie symptomy choroby popromiennej: krwawienie z jamy ustnej, żółta śluzowa biegunka. Nie byłam w stanie wrócić do szkoły a mimo to do dziś nie mogę sobie tego wybaczyć.
Wiele lat tłumiłam głęboko w sercu to, co opisałam. Do publicznego ujawnienia tych wspomnień skłoniło mnie spostrzeżenie, że we współczesnej Japonii pogłębia się kryzys. Przypominają mi się czasy dzieciństwa, kiedy władze wojskowe wymuszały, często wbrew woli narodu, bezwarunkowe posłuszeństwo. Wyniknęła z tego wielka tragedia. Na ten obraz przeszłości nakłada się wizerunek współczesnego społeczeństwa japońskiego.
Dzisiaj poruszający się samochodami przedstawiciele skrajnej prawicy nadają przez megafony dawne pieśni wojskowe. Tym z nas, którzy doświadczyli wojny, dźwięki te sprawiają uporczywy ból i przywołują smutne wspomnienia. Tym, którzy jej nie doświadczyli, musimy wciąż powtarzać prawdę o niej, a sami musimy pozbyć się bólu, poczucia winy i wstydu.

1 Amerykańska okupacja Japonii trwała od 1945 do 1952 roku. Znaczącą rolę w kształtowaniu polityki okupacyjnej odegrał generał Douglas MacArthur (1880-1964), wcześniejszy dowódca (1942-1945) sił alianckich na Pacyfiku. Celem polityki okupacyjnej była demilitaryzacja, demokratyzacja i rehabilitacja Japonii. Zasadniczą zmianą polityczną było ogłoszenie w 1947 roku (obowiązującej do dziś) nowej konstytucji, która stwarzała podstawy ustroju parlamentarnego. Od 1948 roku, w miarę nasilania się zimnej wojny, polityka władz amerykańskich wobec Japonii stawała się coraz mniej restrykcyjna.
2 Geta - tradycyjne japońskie drewniaki z paskiem oddzielającym duży palec; w poprzek drewnianej podeszwy, od spodu, są zamocowane dwa kilkucentymetrowe, wąskie klocki.

Strona: 1, 2, 3