CIEKAWOSTKI

Strona poświęcona wojnie na dalekim wschodzie, obejmującej zmagania armii i marynarki Cearstwa Japonii oraz Stanów Zjednoczonych.

Psy podczas wojny na pacyfiku

Czym jest wojna, psy wiedzą od dawna. By się o tym przekonać, wystarczy obejrzeć egipskie malowidła ścienne sprzed 6000 lat, przeczytać "Odyseję" Homera czy wspomnienia Napoleona o psie spoczywającym obok zabitego żołnierza. Ogromną pomocą czworonogi były też na frontach II wojny światowej, choć początkowo uważano, że w dobie tak dużego zmechanizowania na polu walki nie okażą się przydatne. Szybko jednak udowodniły, że są niezastąpione.

Psie oddziały uczestniczyły w starciach na wyspach Guam, Saipan, Peleliu i Iwo Jima. Psi pluton wspierał również walczących na Bougainville - największej wyspie archipelagu Wysp Salomona. Czworonogi przystąpiły do walki już 1 listopada 1943 r., raptem godzinę po tym jak pierwsi żołnierze US Marines zeszli na brzeg. Na początku traktowano je jak ciekawostkę. "Po lądowaniu czuliśmy się zagubieni. Każdy patrzył się na nas z zainteresowaniem, zastanawiając się, co niby mamy tutaj robić" - wspomina porucznik A. Henderson, ówczesny dowódca psiego plutonu. Wątpliwości znikły, gdy psy potwierdziły swoją przydatność.
Szczególną sławę zyskał czarny doberman Andy, który już pierwszego dnia otrzymał rozkaz poprowadzenia całej kompanii podczas rozpoznania w głąb wyspy. Nie było to jednak zadanie łatwe - Japończycy byli dobrze przygotowani na pojawienie się Amerykanów. Gdyby nie pomoc psów - w tym Andy"ego - straty byłyby duże. Psy szły na przedzie patrolu wraz ze swoimi przewodnikami, ostrzegając przed niebezpieczeństwem. Za każdym razem Andy nieruchomiał po wykryciu wroga - żadne maskowanie nie mogło oszukać jego nosa. Dzięki niemu już pierwszego dnia ta właśnie kompania zdobyła większy obszar niż pozostałe walczące na wyspie.
Oprócz Andy'ego na Bougainville walczył także Jack, owczarek pełniący funkcję kuriera. Pomimo odniesionych ran przenosił wiadomości między posterunkami. Było to niezwykle cenne, bo w gęstej dżungli system radiowy nie działał, a saperzy nie zdążyli jeszcze położyć kabli telefonicznych. Psy stanowiły więc jedyne źródło komunikacji. Innym takim psem był Caesar, który przenosił rozkazy między wysuniętymi oddziałami a dowództwem batalionu. Szybko okazało się, że jest on nie tylko idealnym kurierem, ale także wartownikiem. Gdy więc Japończycy próbowali podejść do śpiących Amerykanów, Caesar zaalarmował swego opiekuna. Ten zauważył nadlatujący w stronę amerykańskiego okopu granat i udało mu się go złapać i odrzucić. Gdy Caesar został ranny i musiano go ewakuować na noszach, donosiła o tym amerykańska prasa. Psa dosięgły dwie kule japońskiego snajpera. Odnaleziono go ciężko rannego w krzakach, gdy próbował się doczołgać do opiekuna. Za swe zasługi został awansowany do stopnia sierżanta.
Niewątpliwie gdyby nie pomoc psów, straty Amerykanów byłyby dużo większe. Nie zapomniano o ich oddaniu - psy z Pacyfiku doczekały się pomnika. "Ludzie często pytają, po co tyle zachodu dla jakichś psów, które nie żyją od ponad 50 lat. Odpowiadam zawsze tak samo: te psy walczyły w okopach razem ze swoimi opiekunami" - tłumaczył dr William W. Putney, emerytowany lekarz weterynarii i opiekun psów podczas walk na Pacyfiku. - "To, że zginęły za nas, czyni z nich bohaterów. Uratowały życie setkom żołnierzy". W samej tylko bitwie o Guam na Pacyfiku zginęło czternaście czworonogów, a dziesięć kolejnych zmarło z powodu chorób lub wycieńczenia. Symbolem "diabelskich psów" - jak nazywano te walczące na Pacyfiku w jednostkach US Marines - jest Kurt. Ten doberman ocalił na Guamie życie 250 marines, ostrzegając o ukrytych pozycjach Japończyków. Trudno chyba o lepszy przykład zrealizowania motta amerykańskiej piechoty morskiej - "Semper Fidelis" - "Zawsze wierni".

Literatura.
http://www.psy.pl, artykuł "Psia wierność w okopach", autor: Robert Czudła.