ARTYKUŁY

Strona poświęcona wojnie na dalekim wschodzie, obejmującej zmagania armii i marynarki Cearstwa Japonii oraz Stanów Zjednoczonych.

Kocie walki nad Chiba.

Nastąpił wielki dzień – 16 lutego 1945 roku. W czasie gdy piloci "Hellcatów" spali w swoich piętrowych łóżkach, japońscy mechanicy przygotowywali myśliwce do dziennych działań. Task Force 58, w którego skład wchodziło 16 wielkich lotniskowców zmierzał w kierunku stolicy Japonii – Tokio. Dowódcą był wiceadm. Marc A, Mitscher. TF. 58 był pierwszym zespołem lotniskowców, od czasów rajdu bombowców Doolittle’a w kwietniu 1942 roku, który zaatakować miał wyspy macierzyste Japonii. Dla jednego z pilotów japońskich miał to być szczęśliwy dzień.

Ruchy TF.58 były cały czas obserwowane przez Japończyków. Dwa dni przed głównym atakiem, różne jednostki armii i marynarki japońskiej otrzymały ostrzeżenie: "Siły uderzeniowe U.S zbliżają się do półwyspu Boso. Bądźcie przygotowani!" Młodzi piloci i ich instruktorzy z 39. Regimentu szkoleniowego (Kyoiku Hiko Tai (FRK))), pełni samurajskiego ducha, oczekiwali pojawienia się wroga, aby zewrzeć się w walce z zuchwałym amerykańskim najeźdźcą.

Nadchodzi Wielka Bitwa
39. Regiment był jednostką szkoleniową armii japońskiej utworzoną w kwietniu 1944 roku. Podlegała ona dowództwu 52. Szkolnej Dywizji Lotniczej. Młodzi kadeci i ich oficerowie trenowali loty na dwupłatach, przygotowując się do ostatniej wielkiej bitwy. Plany obronne zakładały użycie tych pilotów jako oddziału "kamikaze" przeciwko wrogiej flocie, która pojawiłaby się blisko linii brzegowej prefektury Chiba.

W odległości 125 mil od Tokio, o godzinie 6:45 lotniskowiec USS "Lexington" (CV-16) rozpoczął operację wypuszczania swoich "Hellcatów" w powietrze. Pogoda nie sprzyjała lotom: deszcz i niska podstawa chmur ograniczała widoczność. Dwadzieścia myśliwców z "Lexingtona" z VF-9 pod dowództwem komandora porucznika Herb Houck’a dołączyła do tuzina myśliwców z VF-80 (lotniskowiec "Hancock" (CV-19)) i ośmiu z VF-45 (lotniskowiec "San Jacinto" (CVL-30)), aby wspólnie przedzierać się przez zwały chmur w kierunku celu.
Nad lotniskiem w Yokosuka alarm zabrzmiał o 07:30. Na maszt w pobliżu namiotu dowódcy wciągnięta została szamotająca się flaga. "Zbliżają się wrogie samoloty! Wszyscy piloci do maszyn!". W tym czasie czarne cienie amerykańskich myśliwców pomknęły w kierunku lotniska "Katori". Szesnastu mężczyzn wskoczyło do kabin wysłużonych samolotów szkolno-treningowych Ki-79. Ich konstrukcja opierała się na zaadoptowanych kadłubach myśliwców Ki-27, pamiętających jeszcze czasy konfliktu z Chinami w latach 1937-41. Jedyną bronią były dwa karabiny maszynowe kal. 7.7 mm.

Major Tetsuo Watabe przywołał wspomnienia z pierwszego spotkania z wrogiem: "Dostrzegliśmy grupę ponad 30 wrogich samolotów zbliżających się od strony morza, które właśnie rozpoczęły bombardować lotnisko marynarki w Yokaichiba (Katori). Rozkazałem wszystkim pilotom przechwycić wroga".

Cokolwiek byle uczciwa wlaka
Komandor porucznik Herb Houck wraz ze swoimi pilotami właśnie zakończył ostrzeliwać lotnisko w Katori, gdyż główny cel – lotnisko w Kisarazu było zakryte gęstymi chmurami. Wrogie myśliwce rozpoczęły przelot w stronę kolejnego celu, jakim było lotnisko Obara, kiedy piloci spostrzegli japońskie myśliwce. Pojedynek Ki-27 z "Hellcatem" trudno było nazwać uczciwą walką. Jeden po drugim, zdeklasowane japońskie myśliwce nurkowały w kierunku wroga.

Watabe wspominał: "Kiedy znalazłem się w odległości około 1 km na zachód od lotniska Yokoshiba, spostrzegłem około 9 amerykańskich samolotów oddalających się kursem zachodnim na wysokości około 700-800 metrów. Otworzyłem ogień serią około 100 pocisków, celując w samolot lidera. Poczułem, że trafiłem wroga, ale nie byłem już w stanie potwierdzić rezultatu mojego strzelania, gdyż wkrótce wpadłem w wielki młynek powietrznej walki na wysokości 1000-1500 metrów".

Starszy sierżant Iwao Tabata wraz ze swoim skrzydłowym, kapralem Kazuo Nakamura, wlecieli w burzę. Tabata był dawnym pilotem myśliwca Ki-61 z 68. Grupy Lotniczej stacjonującej w Wewak na Nowej Gwinei. Został zestrzelony przez P-38 w dniu 22 grudnia 1943 roku. Powrócił do swojej jednostki po czterech dniach przedzierania się przez dżunglę. Teraz stając oko w oko z "Hellcatami", zdał sobie sprawę, że jego szanse na przeżycie są nikłe.
Tabata spojrzał na swojego skrzydłowego i był zaskoczony. "Nakamura opuścił swoją głowę, jakby szukał czegoś w kokpicie. Czyżby walczył z zablokowanymi karabinami? W tym czasie zaczął się coraz bardziej oddalać od Tabaty. Nagle duża grupa myśliwców wroga pojawiła się nad naszymi głowami. Nie dysponowaliśmy radiem i nie miałem sposobu, aby ostrzec Nakamurę przed nadchodzącym niebezpieczeństwem. Z jednej strony nie mogłem zostawić go samego, jako jego lider. Z drugiej, gonić własnej jednostki. To był ostatni raz kiedy go widziałem".

Grupa samolotów treningowych Ki-79 tuż po starcie do misji samobójczej. Fotografia 1. Grupa samolotów treningowych Ki-79 tuż po starcie do misji samobójczej.

Stephen Cushing z VF-9 wykonał atak czołowy przeciwko Ki-79 i obserwował trafienia w kadłub samolotu i prawe skrzydło. Wielka pomarańczowa eksplozja ogarnęła skrzydło. Krótko po tym, porucznik Lesli DeCew dopadł innego Ki-79. Jego pilot sierżant Yoshitaka Nagasoe ratował się skokiem na spadochronie. Zwycięstwo nad Yoshitaką dało DeCew’owi tytuł asa. Powiększył on swoje konto o kolejne zestrzelenie już kilka minut później.

Podporucznik Henry Champion z VF-9 wraz ze swoim skrzydłowym ostrzelał osiem Ki-79. Potem pojawiły się myśliwce "Zero" z lotniska Obara, które włączyły się do walki. Champion zestrzelił jednego "Zero" na pewno i dwa prawdopodobnie. W kolejnym pojedynku uszkodził on parę myśliwców Ki-27 i "Zero". Do końca wojny zdobył tytuł asa.

Kwestia desperacji
Kapral Kimiyuki Moriwaki był zdeterminowany do staranowania "Hellcata", zdając sobie sprawę, że może nie przeżyć tego zderzenia. Kiedy stracił on kontakt ze swoim liderem, porucznikiem Daisaburo Oishi, zauważył jak jeden z wrogich myśliwców został trafiony i próbował wycofać się z pola walki. Moriwaki szybko wykonał manewr "Anabuki". Przewracając swój samolot na plecy, ruszył w kierunku "Hellcata". Ki-79 nurkował pionowo w stronę celu. W odległości 100 metrów Moriwaki otworzył ogień.

(Manewr "Anabuki" został opracowany przez starszego sierżanta Satoshi Anabuki i był często stosowany przez pilotów japońskich.)

Moriwaki wspominał historię: "W bliskiej odległości od celu nacisnąłem spust i moje pociski trafiły w prawe skrzydło jednego z F6F lecących za swoim liderem. Mój strzał trafił!" Widziałem jak benzyna wytrysnęła z przestrzelonego zbiornika. Późniejsze oględziny zestrzelonego "Hellcata" ujawniły ponad dziesięć przestrzelin po pociskach kalibru 7.7 mm w rejonie silnika i kokpitu.

Komandor porucznik Houck nie miał dużo szczęścia. Po zapaleniu wrogiego samolotu okazało się, że tylko jeden z jego karabinów działa. Wykonał jeszcze cztery lub pięć ataków na zanim otrzymał trafienia w prawy zbiornik paliwa, lotki i karabiny. Silnik zaczął się krztusić. Houck chciał uniknąć lądowania na japońskiej ziemi przed końcem wojny, więc zaczął wycofywać się z pola walki. Powrócił on nad Japonię następnego dnia, zdobywając swoje piąte i szóste zwycięstwo.

Chorąży Masatoshi Masuzawa miał szczęście tego dnia. Ten zaprawiony w boju as wydawał się żyć jak w prawdziwym raju, mogąc walczyć w przestworzach i unikać śmierci raz za razem. Swoje pierwsze zwycięstwo odniósł w walce z Rosjanami w czasie walk w rejonie granicy Mandżursko-Mongolskiej w czerwcu 1939 roku. W ciągu następnych trzech miesięcy miał już na swoim koncie prawie tuzin wrogich myśliwców.
Jego taktyka była prosta i efektowna – śmiały atak na wrogą formację, rozproszenie jej i wystrzelanie wroga w czasie nawrotu. Zgodnie z tą zasadą zaatakował on grupę Grummanów. Znikł w labiryncie przelatujących kul i płonących samolotów. Nikt nie spodziewał się nawet, że powróci on z tej akcji żywy.

Piloci z 39. Regimentu, od lewej: Iwao Tabata, Takeshi Akiike, Akutsu I Hasegawa. Fotografia 2. Piloci z 39. Regimentu, od lewej: Iwao Tabata, Takeshi Akiike, Akutsu i Hasegawa.

Jednakże, chorąży Masatoshi Masuzawa powrócił, pomimo że w jego myśliwiec był pełny dziur po pociskach kal. 0.5 cala. Zaatakował on grupę czterech "Hellcatów" przelatujących nad nim. Odczekał chwilę i w końcu uderzył na ostatni myśliwiec w szyku. W czasie walki jego spadochron osłonił go przed odłamkami poszycia dziurawionego pociskami wrogiego myśliwca. Po wylądowaniu, nie zdejmując kombinezonu, nakazał kapralowi Akijke przynieść butelkę wody utlenionej do przemycia rany na nodze, oraz szklanki sake. Wypił ją jednym łykiem po czym wystartował ponownie, aby rzucić się w wir walki. Jeśli istnieją anioły stróże, Masuzawa miał na pewno jednego; powrócił on szczęśliwie do bazy i przeżył wojnę.

Wielu przeciwko wielu
Porucznik Yoshitoyo Onuki, dowódca drugiego dywizjonu 39. Regimentu, spotkał swoją śmierć nagle, przy pierwszym kontakcie z "Hellcatami". Zgodnie z raportem z misji dywizjonu VF-45: "Komandor porucznik Gordon Schecter i jego skrzydłowy Robert L. Taylor dostrzegli myśliwiec "Claude" (Ki-27 "Nate" był często mylony z myśliwcem A5M "Claude" marynarki wojennej) wznoszący się tuż przed nimi. Japończyk pojawił się przed nimi w odległości około 100 metrów od lidera. "Claude" zaczął manewrować w powietrzu co raz ukazując powierzchnie swoich skrzydeł i kadłub samolotu. Schecter otworzył ogień z odległości około 350 metrów trafiając bezpośrednio kokpit i kadłub samolotu. Tylor otworzył ogień chwilę później, strzelając pod kątem 30 stopni do trasy lotu Japończyka. Jego pociski trafiły w kokpit i kadłub samolotu. Płomienie ogarnęły japoński myśliwiec w momencie kiedy Taylor przeleciał pod nim. Zaobserwowali jak wrogi pilot otworzył owiewkę, prubując wyskoczyć na spadochronie zanim płomienie dosięgłyby kokpitu".
Niestety płomienie dosięgły jego kombinezon, gdy skakał na spadochronie. Jego ciało wylądowało z zagajniku bambusowym na prywatnej posiadłości.

Kapral Takeshi Akiike, który właśnie stracił swojego lidera eskadry, był świadomy obecności "Hellcatów" krążących nad nim. Zamiast podjęcia próby ataku na "Hellcaty" patrolujące powyżej, postanowił zaatakować "Hellcaty" wznoszące się po atakach na cele naziemne. "Otworzyłem ogień nurkując na pełnej mocy silnika" wspomina Akiike. "Kilka smug pocisków przeleciały tuż obok mnie. W momencie kiedy wrogi pilot i ja minęliśmy się poczułem silny wstrząs podmuchu powietrza. Prędkość mojego samolotu nagle spadła". Otoczony przez Amerykanów, młody kapral wycofał się z walki korkociągiem. To zadziałało – "Hellcaty" zrezygnowały z pościgu.

Kapral Hideichi Kaiho, lecący w pierwszej eskadrze, był ostatnim pilotem który wzniósł się w powietrze. W czasie nabierania wysokości stracił on kontakt wzrokowy ze swoimi trzema kolegami. Wychodząc z chmur na wysokości 2000 metrów zaobserwował walkę powietrzną tuż nad nim. Nagle grupa dziewięciu TBM przecięła jego kurs. Kapral otworzył ogień ze karabinu maszynowego kal. 7.7 mm z odległości około 800 metrów. "Avangery" nie zaniepokoiły się tym zdarzeniem i dalej kontynuowały lot w kierunku zachodnim. Kaiho zanurkował w kierunku chmur. Licząc na szczęście postanowił zaatakować parę "Hellcatów" dostrzeżonych na niższym pułapie.

Jak głodne lwy
Porucznik Perry opisuje w swoim raporcie z misji: "…myśliwiec "Claude" pojawił się na naszej trasie lotu jak wścibskie dziecko". Amerykanie rozproszyli się. Perry zanurkował ostro i ruszył w pościg za Kaiho strzelając krótkimi seriami. Myśliwce amerykańskie szybko zwarły szyk i ruszyły w pościg za maszyną Perry’ego. W tym czasie porucznik odłożył poprawkę i wystrzelił celną serię w silnik Ki-79, który buchnął czarnym dymem i się zatrzymał.

W tej sytuacji jedyną myślą Kaiho było przeżyć. Odpiął pasy bezpieczeństwa i był gotowy do skoku. W tym samym czasie porucznik Perry dalej ostrzeliwał spadający samolot, chcąc być pewien osiągnięcia swojego pierwszego zwycięstwa. Na wysokości 1500 metrów Kaiho zmienił decyzję i postanowił dociągnąć maszynę do najbliższego lotniska. W odległości niecałej mili jego samolot był zbyt wysoko, aby możliwe było bezpieczne lądowanie. Co gorsza kolejna seria wrogiego myśliwca jeszcze bardziej uszkodziła strukturę poszycia. Kaiho postanowił lotem szybowcowym dolecieć do pasa startowego i rozbić maszynę w kontrolowany sposób. Chwilę później maszyna spadła na małe drzewka i szorując po ziemi zatrzymała się na kamiennej bramie do małej świątyni. Pilot wypadł z kokpitu i wybijając sobie przy tym cztery zęby.
Starsza kobieta pełniąca funkcje dozorczyni w świątyni podbiegła do niego z grabiami w rękach. Gdyby był Amerykaninem, na pewno zabiłaby go. Kaiho wstał i zaczął mówić do kobiety krwawiąc z ust. Nagle oboje usłyszeli odgłos nurkujących samolotów. Oboje rzucili się do ucieczki szukając kryjówki. Kobieta zabrała rannego pilota do swojego domu. Hideichi Kaiho dowidział się, że wylądował w świątyni "Kaiho", i że tak samo na imię miała starsza kobieta. Kiedy wszedł do domu spotkał tam osiemnastoletnią córkę o imieniu Mamoho, która właśnie gotowała ryż. Bez zbędnych formalności wszyscy wymienili się spojrzeniami. Kaiho został poczęstowany ryżem i słodkimi ryżowymi ciasteczkami.

Perry wraz z Bywater’em podzielili się zwycięstwem nad Ki-79, zaliczając sobie zestrzelenie myśliwca typu "Claude". Bywater zestrzelił dwa myśliwce typu "Zero" dwa miesiące później i zakończył wojnę jako pilot z 2.5 zwycięstwami na swoim koncie.

Zestrzeleni piloci spotykają swoje przeznaczenie
Jednostronna walka pomiędzy Japończykami, a myśliwcami typu "Hellcat" nie była okupiona stratami tylko po jednej stronie. Piloci 39. Regimentu zgłosili zestrzelenie dwóch "Hellcatów" i jednego prawdopodobnie. Dywizjon VF-9 stracił jednego pilota, podporucznika Roberta L. Parkera. Piloci z VF-45 powrócili na lotniskowiec bez żadnych strat.

39. Regiment został poważnie poturbowany. Z 16 pilotów, pięciu zginęło a dwóch uratowało się skokiem ze spadochronem lub przez kontrolowaną kraksę. Stracono sześć samolotów szkoleniowych Ki-79. Sierżant Kazuhiro Izumi wylądował na lotnisku w Yokoshiba, ale zmarł w kokpicie swojego samolotu z powodu ran odniesionych w czasie powietrznej walki. Jego samolot nie odniósł poważniejszych uszkodzeń.

Po zakończeniu wojny, ciała dwóch amerykańskich pilotów "Hellcatów" zostały zwrócone siłom okupacyjnym. Japończycy spalili je z honorami w rejonach ich upadku w rejonie miasta Yokoshiba.

Byli piloci "Hellcatów" wspominają tamten dzień jako "strzelaniem do indyków", podczas gdy ich przeciwnicy kontynuowali walkę i modlili się za dusze poległych kolegów. Dla jednego z ocalałych, Hideichi Kaiho, był to szczęśliwy dzień. W styczniu 1946 roku, pomimo ciężkich czasów, ożenił się on z młodą dziewczyną, którą spotkał, gdy ta gotowała ryż w domu niedaleko miejsca jego kraksy. To było dobre zrządzenie losu w tamtych tragicznych czasach. "Dziękuję," powiedział, "…dziękuję "Hellcatom i Bogu!".

Autor: Koji Takaki i Henry Sakaida.
Tłumaczenie: T.R.