Takeo Tagata - Historia instruktora pilotów Kamikaze

Takeo Tagata, chorąży armii, stacjonował w bazie lotniczej Taichung na Tajwanie, gdy wylądował tam generał Tominaga. Tagata, doświadczony pilot i instruktor kamikaze, wspominał, że pamiętał plotki o tym, że wysoki rangą oficer przybył niedawno na Tajwan, rzekomo "porzucając swoich żołnierzy". Tagata słyszał także z plotek, że dowódca bazy w Taichung odmówił spotkania się z niespodziewanym gościem, ponieważ "zhańbił on armię". Jednakże tak naprawdę Tominaga nie został oficjalnie potępiony, choć usunięto go z listy aktywnych ale, jak się później okazało, czasowo. Jak w wielu kontrowersyjnych sprawach, mnożyły się spekulacje. W wypadku Tominagi przypuszczano, że dlatego przeciwko niemu nie wszczęto postępowania sądowego, ponieważ mogło to wywrzeć negatywny skutek na morale oddziałów.
Takeo Tagata był wśród tych doświadczonych pilotów, którzy, po tym jak przyjęto taktykę samobójczych ataków jako "tragiczną konieczność" w późniejszym okresie wojny, zostali wybrani na instruktorów kamikaze. Przez wyborem (po raz pierwszy pełnił obowiązki instruktora na Tajwanie) zdobywał doświadczenie pilota w Birmie oraz Chinach, biorąc udział w 200 misjach bojowych w Chinach.
Chociaż wielokrotnie otarł się o śmierć, przeżył wojnę i w 2001 roku (był wtedy żwawym osiemdziesięciopięciolatkiem), podczas wizyty w swoim miejscu urodzenia na Kiusiu, powiedział o swoim życiu pilota: "Latanie było bardzo ryzykowne nawet bez wojny. Ucząc się latać na myśliwcach, piloci wykonywali skomplikowane manewry i z tego powodu liczba śmiertelnych wypadków była wysoka. Lecz z uwagi na zagrożenia związane z lataniem, szczególnie w latach wojny, piloci mniej bali się śmierci niż inni żołnierze". Tagata powiedział, że przed wojną co miesiąc, jak w zegarku, w każdej bazie lotniczej, w której służył, odbywał się pogrzeb jakiegoś pilota.
Przyszły instruktor pilotów kamikaze po raz pierwszy zasmakował w walkach powietrznych 20 września 1937 roku nad Baoding, około 150 kilometrów na południowy wschód od Pekinu. W tej misji Tagata leciał w formacji trzech myśliwców Type 95, z których każdy miał na podkładzie dwie ważące po 250 kilogramów bomby. Piloci wystartowali z lotniska na południowych przedmieściach Pekinu i dotarli na miejsce bitwy po 30 minutach, gdy zobaczyli konwój około trzydziestu ciężarówek wiozących chińskie oddziały. Jeden z trzech japońskich samolotów został na wysokości 3000 metrów, by zapewnić osłonę z powietrza, podczas gdy samolot Tagaty i drugi samolot zanurkowały w dół. Tagata zszedł na wysokość 100 metrów i zwolnił bomby jedną za drugą. Pierwsza nie trafiła w cel i wybuchła na polu, lecz druga trafiła w ciężarówkę, która eksplodowała. W trakcie całej misji nie zauważono żadnego myśliwca nieprzyjaciela.

Mistrz lotnictwa-Takeo Tagata w 1940 roku Fotografia 1. Mistrz lotnictwa-Takeo Tagata w 1940 roku.

"Później" - mówi Tagata - "zdałem sobie sprawę, jak strasznie byłem zdenerwowany".
W tym czasie Tagata był szczupłym, dwudziestojednoletnim kawalerem z ogładą w stopniu sierżanta sił powietrznych armii. Już wtedy postrzegano go jako doskonałego pilota. Pierwszych doświadczeń w zaciekłej walce Tagata nabył dokładnie miesiąc później, także w Chinach, 20 października 1937 roku:
"Pod dowództwem kapitana Nishikawy wystartowałem w formacji 3 myśliwców eskortujących 6 bombowców w misji zbombardowania bazy lotniczej nieprzyjaciela w Taiyuan. Przelecieliśmy odległość około 200 kilometrów. Gdy docieraliśmy już nad wrogą bazę, przywitał nas ogień z przeszło 30 dział przeciwlotniczych. Nasze bombowce zaatakowały bazę oraz stację kolejową Taiyuan. Nagle w powietrze podniosły się trzy I-15. Nasze myśliwce leciały prosto na wroga. Na widok zbliżających się samolotów nieprzyjaciela zdenerwowałem się. Poczułem, jak gdyby cała moc opuszczała moje ciało. Prawdopodobnie się trząsłem. Próbowałem głęboko oddychać, powtarzając to ćwiczenie trzy razy. Otworzyłem ogień w kierunku nieprzyjaciela, lecz nie trafiłem. To samo zrobili moi koledzy. Wrogie samoloty zawróciły, nurkując w dół, by od nas uciec. Kapitan Nishikawa rozkazał nam nie ścigać ich, ponieważ naszym głównym zadaniem była ochrona bombowców. To było moje pierwsze doświadczenie w strzelaniu do nieprzyjacielskiego samolotu oraz w ostrzale mojego samolotu przez obronę przeciwlotniczą."
Tagata miał mieszane uczucia na temat Chin. Nie podobała mu się wszechobecna korupcja oraz nuda. Wracając z Japonii, gdzie lojalność patriotycznych uczuć wśród mieszkańców. Niemniej jednak uważał Chińczyków za ludzi bardzo pracowitych i spokojnych, którzy przede wszystkim nienawidzili wojen i kłótni. Co do polityki w Chinach, to uważał, że Czang Kaj-szek, przywódca Nacjonalistycznej Partii (Kuomintangu), był odsunięty od swoich ludzi, a ponadto lubił łapówki z zagranicy. Co do adwersarzy Czanga, perypatetycznych komunistów, dowodzonych przez Mao Tse-tunga (Zedonga), w jego opinii byli oni pod kontrolą Moskwy. Tagata nie mógł nie zauważyć ku swemu zdziwieniu, że masy w Chinach zdawały się bardziej bać ekscesów własnych żołnierzy i oficerów niż zagranicznych armii, które stacjonowały na chińskich ziemiach.
Dla Tagaty Chiny były niekończącym się bagnem - masą błotnistych dróg, które przypominały głębokie bagna. Poszukiwał odpowiedzi na pytanie, które często go zastanawiało: "Czemu Chiny tak bardzo różnią się od Japonii?" I doszedł do takiego wniosku: "Chińczycy myślą tak: Po co ci samochód, skoro wystarczy ci rower lub riksza?" Chiny miały kulturę, która znacznie się różniła od japońskiej. Chińczycy stawiali rodzinę lub klan nad interes publiczny, podczas gdy Japończycy zostali nauczeni przedkładać interes publiczny nad prywatny, w tym również nad rodzinę. Tagata doszedł do wniosku, że stosunek Chińczyków był wynikiem przyjęcia konfucjanizmu w czystej postaci. Jednakże konfucjanizm, który przybył do Japonii wiele wieków wcześniej z Korei, został przerobiony i poprawiony tak, aby pasował do potrzeb Japończyków.
Minęło pięć lat, nim Tagata zaliczył swoje pierwsze trafienie wroga - w walce przeciwko samolotom brytyjskim. Stało się to 28 marca 1942 roku nad Birmą. Wcześniej brał udział w wielu takich misjach nad Birmą i Chinami, wdając się w walkę z nieprzyjacielskimi samolotami, takimi jak: "Spitfire", "Hawker", "Hurricane" czy "Tomahawk". Tego dnia wystartował w małej formacji nowszych myśliwców Typ 97 pod dowództwem podporucznika Nagoshiego z bazy lotniczej Maubi.
Tagata w tym czasie miał już stopień chorążego. Celem misji był lot na wysokości 3500 metrów i ochrona baz lotniczych Maubi i Migaradon. Tego dnia chmury skrywały niebo na wysokości 4000 metrów.
Tagata swoim sokolim wzrokiem (w badaniach zdobył 2,5 punktu, czyli najwięcej w japońskiej skali) zauważył w odległości około 20 kilometrów zbliżające się nieprzyjacielskie samoloty:
"Natychmiast poinformowałem porucznika Nagoshiego oraz sierżanta Akamatsu, którzy jeszcze nie dostrzegli wrogiej formacji. Zwiększyłem prędkość i leciałem w kierunku wroga, a za mną moi piloci".
Wkrótce rozpoznano 9 brytyjskich bombowców "Blenheim". Także leciały na wysokości 3500 metrów. Ze względu na otaczające nas gęste chmury, japońskie samoloty nie mogły szybko wejść na większą wysokość; zdołały jednak wznieść się trochę wyżej i skierowały się na wrogie bombowce. Teraz wyraźnie było widać czerwone i niebieskie kółka na zbliżających się brytyjskich samolotach.
Na rozkaz porucznika Nagoshiego zaczęliśmy strzelać z naszych działek z odległości około 200 metrów w drugi bombowiec lecący na skraju formacji. Działka obrotowe brytyjskich samolotów strzelały w naszym kierunku. Prowadziłem ogień do czasu, aż zobaczyłem z odległości około 12 metrów twarze załogi nieprzyjaciela, która nurkowała pod ostrym kątem z maksymalną prędkością. (Około 480 kilometrów na godzinę).
Wiedziałem, że parę razy trafiłem.
Tagata gwałtownie zawrócił i jeszcze raz zwiększył wysokość, by zaatakować wroga. Ze skrzydła jednego z "Blenheimów" wydobywał się biały strumień paliwa. Bombowiec, tracąc szybko wysokość, zmierzał w kierunku Indii.
"Wtedy zobaczyłem samolot porucznika Nagoshiego nurkujący w kierunku naszej bazy, gwałtownie trzęsący skrzydłami" - opowiadał Tagata.
"Trafili mnie" - usłyszał Tagata przez radio.
Wtedy przejął dowodzenie formacją. Sierżant Akamatsu był tuż za nim. Tagata uniósł pięść w geście ducha walki. Teraz przez radio usłyszał głos mówiący:
"Chorąży Tagata trafił wrogi samolot!". Widzieli palący się bombowiec, gwałtownie spadający w dół. Tagata kontynuuje opowieść:
"Patrząc dookoła widziałem, jak 3 dodatkowe myśliwce Typ 97 wzbijają się w powietrze wśród gęstego ognia dział przeciwlotniczych z naszych baz. W tym momencie trafiłem kolejnego "Blenheima", który natychmiast stanął w płomieniach. Pozostałe 7 bombowców zrzuciło bomby nad naszą bazą lotniczą Mingaradon. Z lotniska wybuchły kolumny płomieni. Widziałem, jak kilka naszych samolotów na ziemi eksplodowało. Część baków z paliwem gwałtownie płonęła.
Tak naprawdę nasze myśliwce Typ 97 były wolniejsze od "Blenheimów", w związku z czym, kiedy leciałem z maksymalną prędkością, modliłem się, abyśmy otrzymali dostawę nowych i szybszych myśliwców "Hayabusa" (Wędrowny Sokół) najszybciej jak to możliwe. Wraz z 3 dodatkowymi myśliwcami, dowodzonymi przez kolegę z mojej klasy ze Szkoły Lotniczej w Tachiarai - Takadą - goniliśmy formację wroga przez 5 minut. Lecieliśmy wtedy jakieś 500 metrów nad formacją. Zacząłem nurkować, a za tuż za mną Akamatsu. W ciągu kilku sekund trafiliśmy kolejnego bombowca, który zaczął spadać, wyrzucając z siebie kolumnę czarnego dymu. Upłynęło około 10 minut, zanim zobaczyłem po raz pierwszy naszych wrogów. Byliśmy teraz około 20 kilometrów od bazy. Nadal chcieliśmy wciągnąć do walki pozostałe "Blenheimy", lecz zrezygnowaliśmy i wróciliśmy do bazy, pozostawiając resztę nieprzyjacielskich bombowców dla jednostki mojego kolegi szkolnego
".
Po wylądowaniu Tagata dowiedział się, że porucznik Nagoshi rozbił się podczas próby lądowania w bazie, uszkadzając samolot, który przekoziołkował parę razy. Nagoshi odniósł wiele ran od kul i zmarł wkrótce po wyciągnięciu go z wraku samolotu.
16 czerwca 1943 roku premier Hideki Tojo poinformował japoński Diet, czyli Parlament, że sytuacja wojenna osiągnęła stan krytyczny. Wkrótce potem Tagata objął nowe obowiązki. Został pilotem myśliwca w bazie lotniczej Taichung, na środkowym Tajwanie. Wcześniej stacjonował w różnych bazach na wyspach Japonii. W ciągu tego roku, gdy Tagata pełnił służbę na Tajwanie, często wyruszał na nocne misje, mające na celu przechwycenie amerykańskich samolotów (głównie P-38), które atakowały Kaohsiung, Pingtung oraz Tainan. W tych dniach nie brał udziału w nocnych misjach - Tagata, jako jeden z najbardziej doświadczonych pilotów w jednostce udzielał lekcji pilotażu początkującym pilotom kamikaze. Jednakże jako instruktor na Tajwanie pod koniec 1944 roku nie szkolił swoich uczniów do atakowania wrogich statków:
"Nie miałem żadnego doświadczenia w atakowaniu okrętów. Początkujący piloci, w tym także pierwszoroczniacy, mieli wylatane jedynie po 100 godzin. Zanim ich do mnie przysłano na czteromiesięczne szkolenie, przeszli podstawowy półroczny kurs w szkołach lotniczych armii. Ci nowi piloci mieli także doświadczenie w lataniu na samolotach treningowych. Musiałem ich nauczyć, jak latać myśliwcami; w tym wypadku myśliwcami Typ 97. Nauczenie ich podstawowych technik obsługi tych samolotów zabierało trochę czasu".
Tagata opisał instrukcje, które wydawał swoim pilotom:
"Uczyłem trzech rodzajów walki powietrznej. Po pierwsze, walki z myśliwcami nieprzyjaciela. Po drugie, walki z wrogimi bombowcami. Miało to zasadnicze znaczenie, bowiem tokko (czyli atak specjalny) obejmował taranowanie bombowców nieprzyjaciela - głównie B-29. Po trzecie, nauczałem ostrzeliwania celów naziemnych. Atak celu płynącego po oceanie wymagał zejścia na małą wysokość. Uczyłem pilotów, w jaki sposób ostro nurkować. Uczniowie byli instruowani, jak atakować statki lub się w nie wbijać, po przyłączeniu się do jednostek bojowych po zakończeniu kursu. Przez 4 miesiące studenci latali średnio 40 minut dziennie. Na początku demonstrowałem im każdą technikę, latając w ich obecności, a oni obserwowali mnie z ziemi. Następnie osobiście tłumaczyłem każdemu z nich pewne trudniejsze manewry, które wykonałem.
Co najważniejsze, uczyłem ich zachowania spokoju w każdych warunkach, by byli ostrożni i nie stracili opanowania w powietrzu. Pilot musi być zręczny i elastyczny, manewrując samolotem. Spędziłem sporo czasu, wpajając w nich ducha walki oraz poczucie misji lub obowiązku. Moim zadaniem było jednocześnie zaszczepienie dumy i patriotyzmu w każdym z nich.
Moi uczniowie byli już przekonani, że o wyniku wojny zadecydują siły powietrzne; rozumieli, że zwycięstwo lub porażka spoczywa na ich barkach. Mieli wysokie morale, dużo wyższe niż - śmiem twierdzić - gdy wykładałem w Szkole Lotniczej w Tachiarai, przed incydentem chińskim. Ta zmiana odzwierciedlała niebezpieczną sytuację, w jakiej znalazł się naród. Naturalnie podziwiałem tych uczniów. Ich oczy zawsze błyszczały na samą myśl o przeżyciu decydującej godziny w historii ich narodu. Czuli, że mają do odegrania ważną rolę w tej wojnie.
Szkolenie było trudne, lecz wielu uczniów przeszło przez nie bez narzekań. Potrzebowali pełnych ośmiu godzin snu, by zregenerować siły po zmęczeniu poprzedniego dnia. Wielu z nich miało olbrzymi talent i żałowałem bardzo, że zostaną rzuceni do bitwy, zanim zdążą osiągnąć lepsze umiejętności lub zanim będą gotowi stoczyć walkę z wrogiem.
Lecz to była wojna. Starałem się z całych sił, by przygotować ich do walki. Nie można było pozwolić, by łatwo stracili życie"
.

Tagata powiedział, że uczniowie kamikaze podczas szkolenia wykorzystywali w charakterze symulatora samolot. Następnie do celów szkolenia sprowadzono kilka dwupłatowców. Było 50 uczniów, a Tagata był głównym wykładowcą. (Tagata wspomina, że między pilotami kamikaze i pilotami myśliwców eskortujących przed ostatnią misją widać było olbrzymią różnicę. Piloci Ataków Specjalnych wydawali się opanowani, podczas gdy wielu pilotów myśliwców eskortujących było nerwowych i porywczych, i zachowywało się kłótliwie).

Gdy pewnego ranka Tagata stał w namiocie pilotów w bazie lotniczej Taichung (był wczesny ranek 12 października 1944 roku), ze stacji radarowych na południu napływał strumień złowieszczych telegramów. Tuż przed inauguracją lotów kamikaze Tajwan był celem ciągłych nalotów bombowców startujących z lotniskowców amerykańskich. Naloty nad Taichung jeszcze się nie zaczęły. Jednakże teraz, zgodnie z meldunkiem, nad bazę z południowych wód nadciągało 40 amerykańskich myśliwców, lecących na wysokości 4000 metrów. Tagata miał przeczucie, że kierowały się nad Chiai i Taichung; pierwsza baza leżała na zachodnim wybrzeżu wyspy.
Tagata należał wtedy do 8. Dywizji Powietrznej Armii, odpowiedzialnej za obronę powietrzną Tajwanu. W tym czasie 8. Dywizja Powietrzna dysponowała 110 samolotami bojowymi oraz około 300 samolotami szkoleniowymi. Spośród tych samolotów bojowych 95 to myśliwce, lecz 20 było modelami przestarzałymi, 75 wersjami najnowszymi. Dywizja miała przeszło 500 pilotów, lecz jedynie 30 z nich miało ponadpięcioletnie doświadczenie w pilotażu. Tagata latał już 9 lat i wylatał przeszło 4000 godzin. Wykrzyknął teraz rozkaz:

Samolot myśliwski Ki-61 Hien (Jaskółka) Fotografia 1. Samolot myśliwski Ki-61 "Hien" (Jaskółka).

- "Sierżancie Matobara! Proszę powiedzieć ordynansowi, by przyniósł nam lunch. Mam przeczucie, że wkrótce będziemy musieli startować. A kiedy przyjdzie kolejny meldunek z radaru, będziemy musieli zbierać tyłki w drogę!"
Sierżant Matobara miał zaledwie 22 lata, lecz latał już od 4 lat, wylatawszy 1500 godzin. Znałem go od czterech i pół roku. Wiedziałem, że był zdolnym pilotem, lecz dotychczas nie udało mu się zestrzelić wrogiego samolotu.
- "Poprośmy ordynansa, by przyniósł nam szybki lunch" - powiedział Tagata.
- "Tak jest!" - Matobara szeroko się uśmiechnął. - To doskonały pomysł!
W naszej bazie były jedynie dwa myśliwce Ki-61 "Hien" - reszta myśliwców już wcześniej wyleciała na misję bojową. Przypadkowo "Hien był nazywany przez Amerykanów "Tony". 10 minut później doszedł kolejny meldunek. Brzmiał: ""Formacja nieprzyjaciela przeleciała nad Peitung i kontynuuje lot w kierunku północy".
Nie myliłem się. Dotrą do Kiai za 15 minut, a do Taichung za 25 minut.
- "Będzie nas dwóch, przeciwko czterdziestu. Oznacza to zatem długą bitwę. Najedz się dobrze, lecz nie napychaj się za bardzo!" - powiedziałem Matobarze.
- "Panie Tagata" - odpowiedział uśmiechając się. - "Niech się pan nie martwi! Będziemy mieli dobrą zabawę z czterdziestoma samolotami nieprzyjaciela!"
Obaj zjedliśmy po pięć kulek ryżowych oraz deser z bananów. Gdy paliliśmy ostatniego papierosa, otrzymałem rozkaz zameldowania się w punkcie dowodzenia. Pospieszyłem tam. W punkcie generał Hoshi, naczelny dowódca Oddziałów Powietrznych oraz major Kobayashi, dowódca naszego skrzydła, wyglądali na spiętych.
- "Chorąży Tagata melduje się na rozkaz!" - wykrzyknąłem.
- "Chorąży Tagata, poprowadzicie myśliwiec towarzyszący w celu przechwycenia 40 samolotów nieprzyjaciela, które kieruje się na północ!" - rozkazał major. Wyraziłem swoje zadowolenie z otrzymanego rozkazu.
- "Dajcie z siebie wszystko... I uważajcie na siebie!" - powiedział Kobayashi.
- "Zrobię wszystko, co w mojej mocy!"
Nadal mieliśmy 10 minut do startu, kiedy wróciłem do naszego namiotu.
- "Otrzymałem rozkazy" - powiedziałem Matobarze. - "Czy jesteś dobrze przygotowany? Sprawmy im piekło!"
Matobara zaśmiał się szczerze.
- "Wystraszymy jankesów, proszę pana! Biedni chłopcy! Po srają się w spodnie!"
To miała być dopiero pierwsza bitwa Matobara. Tagata powiedzia mu, by leciał dokładnie tak, jak na ćwiczeniach bojowych.
- "Chociaż jest nas tylko dwóch przeciwko czterdziestu, nie bój się" - kontynuował swoje rady Tagata. - "Staraj się z całych sił by cię nie zestrzelili. Moim podstawowym rozkazem jest chronienie ciebie. Na drugim miejscu jest strzelanie do wroga. Nie opuszczaj formacji. Trzymaj się mnie cały czas. Próbuj rozbić formację nieprzyjaciela. Rozdzielmy ich. Jeśli mnie zestrzelą, wycofaj się i uciekaj".

Tagata powiedział także Matobarze, żeby zapiął pasy, jak tylko zobaczy wroga, i wziął trzy głębokie oddechy. "To cię uspokoi".
"Poszedłem do toalety zrobić siku. Następnie wypiłem szklankę zimnej wody. Woda zawsze smakuje najlepiej tuż przed przystąpieniem do bitwy".

Teraz Tagata i Matobara wypróbowali działka i sprawdzili po raz ostatni samoloty. O 9:25 rano śmigła zaczęły się obracać. Generał Hoshi oraz załoga naziemna ustawili się do pożegnania. Tagata wystartował, a za nim Matobara. Gdy wznieśli się na wysokość 200 metrów, ponownie przetestowali działka. Każdy z samolotów był wyposażony w dwa działka dwudziestomilimetrowe oraz dwa dwunastomilimetrowe karabiny maszynowe. Obaj piloci zatoczyli koło nad bazą i pożegnali się.

Tagata przygotowuje się do przeprowadzenia akcji z lotniska w Tajwanie samolotem Ki-61 Hien w dniu 12 października 1944 roku Fotografia 3. Tagata przygotowuje się do przeprowadzenia akcji z lotniska w Tajwanie samolotem Ki-61 "Hien" w dniu 12 października 1944 roku.

Tagata podjął decyzję o zastawieniu pułapki na wroga, który leciał między Taichung, Kiai i Pukang na wysokości 4000 metrów. Na wysokości 6000 metrów wisiały małe chmury. 10 minut po starcie lecieli z prędkością 300 kilometrów na godzinę wzdłuż linii wybrzeża.

- "Uważnie wyglądaj wroga! Formacja bojowa!" - wykrzyknąłem w kierunku radia.
Od startu minęło 13 minut. W formacji bojowej samolot towarzyszący leci w odległości 30 metrów za samolotem prowadzącym:
"Wtedy zobaczyłem plamę na niebie pomiędzy górą Kuan Shan (wysokość: 3715 metrów) a Kaiai. To był nieprzyjaciel! Wziąłem piętnastostopniowy zwrot i skierowałem się na północny wschód. Dziesięć sekund później dostrzegłem pięć plam. Zerknąłem na zegarek. Była 9:40 rano. Wróg namierzony!" - wykrzyknąłem przez radio.
"Pochyliłem samolot na bok i otworzyłem pokrywę lufy celowniczej, jednocześnie przecierając ręką w rękawiczce przednią szybę. Sprawdziłem także różne czujniki. Zapinając pasy, wziąłem trzy głębokie wdechy. Teraz wyraźnie widziałem wroga - gromadę Grummanów, 36 z nich lecących na wysokości 4500 metrów na północny wschód od góry Kuan Shan - najwyższego szczytu Tajwanu.
Nieprzyjaciel był teraz 15 kilometrów od nas. Zanotowałem liczby: 9:41 - 36 samolotów.
Zerknąłem we wsteczne lusterko, by zobaczyć swoją twarz. Wyglądałem na spokojnego, więc zdołałem wywołać na swojej twarzy uśmiech dla podtrzymania się na duchu.
Zacząłem się wznosić z prędkością 400 kilometrów na godzinę, jednocześnie zbliżając się do nieprzyjaciela. Jeszcze nas nie zauważyli. Czy to dlatego, że Japończycy mają lepszy wzrok? W każdym razie powiedziano nam, że w Ameryce w zasadzie ludzie mają słaby wzrok i wielu nosi okulary. Lecieli teraz w formacji, zbliżając się do nas z prędkością 250 kilometrów na godzinę.
- Wróg namierzony - przez radio usłyszałem podekscytowany głos Matobara. - Dużo ich! Będziemy mieli trochę zabawy, panie Tagata! - wykrzyknął i widziałem, jak podnosi pięść w bojowym geście"
.

Tagata miał już sporo doświadczenia jako pilot myśliwca, bo latał ponad siedem lat.

Kontynuuje: "Wróg zobaczył nas, gdy byliśmy w odległości około 10 kilometrów. Samolot prowadzący pochylił się na bok. Szybko zauważyłem, że do formacji nieprzyjaciela wkradł się chaos. Prawdopodobnie nie wiedzieli, że lecieliśmy tylko we dwóch. Niektóre samoloty zanurkowały w dół, podczas gdy inne gwałtownie wzbiły się w górę. Jednocześnie wydawało się, że wielu pilotów próbowało sprawdzić, czy na niebie był ktoś jeszcze oprócz nas. Lecz chwilę później powrócili do ścisłej formacji, by następnie rozdzielić się, próbując nas okrążyć. Samolot prowadzący wroga, za którym leciała grupa 8 Grummanów, potrząsnął gwałtownie skrzydłami na znak rozpoczęcia bitwy.
Zdecydowałem się stawić czoło formacji.
Nieustraszenie 3 Grummany zeszły w dół w charakterze przynęt, starając się wyprowadzić nas w pole, podczas gdy 9 samolotów prowadzących wzniosło się wyżej i skręciło w prawo. Druga grupa 9 samolotów także weszła na większą wysokość, skręcając w prawo. Nieprzyjaciel był teraz blisko, mniej niż dwa kilometry od nas.
Zdecydowałem się zmylić go, zamiast próbować zestrzelić pierwszy samolot. Czułem, że mógłbym zestrzelić samolot prowadzący, lecz to byłoby dla nas obu niebezpieczne. Zamiast tego otworzyłem do końca przepustnicę, lekko opuściłem nos myśliwca i zwiększyłem prędkość z 500 do 640 kilometrów na godzinę, to znaczy maksymalnej prędkości "Hiena". Przeleciałem dokładnie pomiędzy formacją nieprzyjaciela i zaatakowałem ich z zaskoczenia.
Odległość do Amerykanów wynosiła teraz 800 metrów. Gdy próbowali dostosować swoje pozycje, zaatakowałem drugą grupę 9 Grummanów z działek z wysokości około 500 metrów nad nimi. Sekundy później Matobara zaatakował samolot innej grupy, która wznosiła się w górę i znajdowała się około 30 metrów od niego. Salwa z działek posłała jednego z Grummanów ku ziemi palącego się. To było jego pierwsze trafienie nieprzyjaciela"
.
Tagata był wściekły. Opowiada: "Zamiast chwalić go za pierwszy sukces, przeklinałem go. Zlekceważył pozostałe 35 samolotów. Był to najniebezpieczniejszy ruch w całej bitwie przeciwko formacji wroga. Druga grupa 6 Grummanów nadleciała nagle z lewej strony, kierując ogień w Matobarę. Natychmiast nadleciałem na ratunek".
Tagata wystrzelił serię w kierunku Grummanów.

"Wraz z Matobara wzbiliśmy się na jakieś 1000 metrów wyżej niż Amerykanie. Wtedy obniżyłem nos myśliwca. Grummany, teraz gwałtownie wznoszące się w naszym kierunku, wpadły w panikę. Rozproszyły się i zaczęły schodzić w dół, starając się zmusić nas do zmiany pozycji. Podążyłem za amerykańskim samolotem prowadzącym. Leciał z prędkością około 550 kilometrów na godzinę. Drugi nieprzyjacielski myśliwiec odważnie skierował się ku mnie, by bronić samolot prowadzący. Zrobiłem unik i zacząłem wznosić się wyżej".

Tagata twierdził, że umiejętności amerykańskich pilotów, z którymi walczył, w japońskich siłach powietrznych byłyby uważane za średniej klasy. "Miałem wrażenie" - mówi - "jakbym uczył wroga zasad walki w powietrzu".

Teraz 9 kolejnych Grummanów zwiększało wysokość, strzelając do Tagaty i Matobary z odległości około 300 metrów:

"Zrobiłem beczkę i strzeliłem w kierunku drugiego samolotu wroga z około 100 metrów. Matobara wysłał salwę w kierunku trzeciego samolotu. Grumman, w który strzeliłem, zapalił się i spadł, obracając się, w kierunku ziemi. Gdy pozostałe 8 Grummanów rozproszyło się, ponownie gwałtownie zaczęliśmy zwiększać wysokość. Teraz znalazłem ofiarę w ostatnich amerykańskich myśliwcach lecących w formacji szóstkowej. Zanurkowałem z prędkością około 600 kilometrów na godzinę i wystrzeliłem z około 80 metrów. Pociski trafiły w silnik wroga i bak. Moja prędkość spowodowała, że o mało nie zahaczyłem o płonący samolot. Spadał w dół, jak kometa".

Teraz Tagata ocenił całą sytuację. Pozostały 33 amerykańskie Grummany:

"Spośród nich 13 nie było nam w stanie zagrozić. Pozostałych 20 samolotów zbliżało się do nas z lewej i prawej strony, skupiając na nas swój ogień. Leciałem w kierunku formacji 8 zbliżających się do nas Grummanów, terkoczących z działek. Zwróciłem nos maszyny dokładnie w ich kierunku. Opuścili formację i uciekli na lewo i prawo. Pomyślałem, że wyglądało to prawie jak scena z ćwiczeń w walce powietrznej".

Teraz kolejna formacja znajdowała się przed dwoma japońskimi pilotami i leciała w ich kierunku z lewej strony z odległości około 600 metrów:

"Zrobiłem unik i zacząłem nabierać wysokości, abym mógł zaatakować z góry. Zwiększyłem prędkość do 600 kilometrów na godzinę. Mój myśliwiec był prawie o 40 kilometrów szybszy niż Grummany i w pełni korzystałem z tej zalety. Od czasu do czasu leciałem z prędkością ponad 620 kilometrów na godzinę. Nagle ostro skręciłem. Matobara leciał za mną w odległości 50 metrów. Dobry chłopak! Uniosłem rękę w geście pochwały. Zamachał skrzydłami, dziękując mi.
Dogoniłem samolot prowadzący formacji nieprzyjaciela w odległości około 80 metrów. Z jego lewego skrzydła wyciekała benzyna. Nurkował, pozostawiając za sobą białą mgłę, następnie poleciał na wschód. Nie miałem czasu, by sprawdzać, co się stało z tym samolotem. W tym czasie Grummany zmieniły swoje formacje.
Przegrupowały się w 7 formacji trójkowych, formację piątkową oraz kolejną szóstkę. Próbowały nas okrążyć"
.

Po 15 minutach od rozpoczęcia bitwy Tagata i Matobara zestrzelili 8 amerykańskich myśliwców. W ciągu kolejnych 10 minut, Tagata zestrzelił następne dwa. W sumie nieprzyjaciel stracił 11 samolotów.
Jednakże samolot Tagaty został trafiony 6 razy, w tym bezpośrednio w bak w prawym skrzydle. Bak eksplodował, odrywając osłonę skrzydła. Na szczęście bak był prawie pusty.
Po tym, jak jego samolot został trafiony, Tagata zanurkował w formację wroga z działami walącymi pełnym ogniem. Gdy jego przeciwnikom udało się szybko przed nim uciec, gwałtownie skręcił w prawo, odciął dopływ paliwa i poszybował w kierunku ziemi. Twardo wylądował na polu ryżowym.
Samolot cudem się nie przewrócił, lecz Tagata uderzył głową o deskę rozdzielczą i stracił na chwilę przytomność. Odniósł lekkie rany. Odzyskując przytomność, usłyszał gwiżdżące obok siebie kule, uderzające o ziemię. Wyskoczył z kokpitu i zaczął biec, szukając osłony. Nad nim zanurkowało ponad 20 myśliwców, strzelając z dział. Dobiegł do kamiennej ściany. Ciężko dysząc, wyciągnął pistolet z kabury i zaczął strzelać do ścigających go samolotów. Grummany odleciały.
Tagata padł wtedy na ziemię i zasnął na ponad godzinę. Rana na czole krwawiła. W swoim niespokojnym śnie widział syna, który uśmiechał się do niego. Gdy się obudził, ruszył marszem wąską ścieżką i szedł tak przez 15 minut.
Gdy maszerował, na polu ryżowym zobaczył bawołu. Bawół podszedł do niego spokojnie. Tagata zamyślił się: "być może zwierzęta są mądrzejsze od ludzi; nie zarzynają się ani nie dziesiątkują".
Parę dni później zobaczył kolejnego bawołu i po raz pierwszy w życiu pomyślał, że starodawny zwyczaj czczenia zwierząt miał dużo sensu. Jako wiara animalistyczna, japońska religia sinto czci lisy oraz inne rdzenne zwierzęta. Są one uważane za emisariuszy bogów. Tagata pomyślał, że człowiek może czegoś się nauczyć nawet od zwykłych zwierząt; że zwierzęta mogą być "mentorami" ludzkiej rodziny.
Wkrótce dotarł do farmy. Tajwańska rodzina przywitała go ciepło. Opatrzyli jego rany i obwiązali mu głowę bandażami. Później dowiedział się, że Matobara wrócił do bazy bez najmniejszego zadrapania.
Gdy Tagata stacjonował na Tajwanie, postanowił się ożenić. Jako pilot zawsze przygotowywał się na śmierć, lecz zdyscyplinował się także, by unikać myśli o śmiertelności. Wybrawszy zatem prowadzenie normalnego życia na Tajwanie, Tagata napisał list do siostry Shizue (była starsza od niego o cztery lata), opisując podstawowe wymagania wobec przyszłej żony. To ona znalazła mu żonę. Życzenia Tagaty były proste: chciał mieć pomocnicę, która jednakże powinna, jako żona żołnierza, być przygotowana psychicznie na jego nagłe odejście. Chciał także kogoś, kto w jego imieniu opiekowałby się jego rodzicami. Zaznaczył ponadto szczególną cechę, której poszukiwał u swojej partnerki - miało to być połączenie uprzejmości i sympatyczności. W tamtych czasach takie aranżowane małżeństwa były powszechne.
Wkrótce Tagata otrzymał rozkaz lotu do Tachiarai, na japońskiej wyspie Kiusiu, by poprowadzić grupę 10 pilotów, którzy otrzymali myśliwce Typ 97, by wykorzystać je do celów szkoleniowych na Tajwanie. Po nocy spędzonej w Tachiarai, która stała się bazą szkoleniową kamikaze, Tagata wsiadł do pociągu jadącego do Kuroki, swojego rodzinnego miasta położonego niedaleko od centrum Kiusiu. Podróż trwała półtorej godziny i to wtedy Tagata spotkał swoją przyszłą żonę, Teruyo. Od razu ją polubił.
Tagata poślubił Teruyo, która była pięć lat młodsza od niego, w lipcu 1943 roku. Dał swojej żonie złoty pierścionek z malutkim diamentem, kupiony przez matkę na jego prośbę. Przyjęcie weselne odbyło się w japońskiej restauracji, w miejscowości Kawasaki, graniczącej z Kuroki. Wzięło w nim udział około 50 członków obu rodzin. Teruyo pochodziła z pobliskiej wioski Hirokawa. Do ślubu Tagata włożył swoją żołnierską tunikę, natomiast Teruyo kimono. Starszy brat Tagaty, sierżant armii, który później zginął w trakcie walk na Nowej Gwinei, był również na ślubie. Ponieważ nie było czasu na rytualny ślub w świątyni sinto, pominęli go. Po weselu państwo młodzi pojechali taksówką do domu Tagaty, gdzie spędzili pierwszą noc. Następnego ranka Tagata musiał wracać do bazy.
Teruyo dołączyła do męża miesiąc później. Poleciała samolotem japońskich linii lotniczych i wylądowała w Tajpej (wtedy znanym jako Taihoku), skąd odebrał ją mąż. Teruyo miała na sobie tradycyjne kimono. Małżeństwo mieszkało w przestronnym pięciopokojowym mieszkaniu, które zapewniła im armia. Para spędziła tam wiele szczęśliwych dni. Tagata często gościł u siebie żołnierzy. Odkrył, że Teruyo nie była tak naprawdę utalentowaną kucharką, ale na Tajwanie jedzenia było w bród (w przeciwieństwie do centrum Japonii, gdzie brakowało zarówno jedzenia, jak i picia); ponadto żołnierze rozsmakowali się w lokalnym piwie. Gdy Tagata gościł swoich żołnierzy w nowym domu na Tajwanie, Teruyo piła z gośćmi piwo. Tagata nie pił, ponieważ był abstynentem. Teruyo uwielbiała robić na drutach.
Mając 27 lat, Tagata był zadowolony, że się w końcu ożenił.
Teruyo spędziła 10 miesięcy z mężem na Tajwanie. W czerwcu 1944 roku, po zajściu w ciążę, Tagata odesłał ją do Kuroki na pokładzie statku transportowego. Początkowo Teruyo mocno opierała się woli męża, lecz on powiedział jej szczerze: Jeśli zostaniesz tu dłużej, być może będziesz musiała pojechać do domu wioząc moje prochy. Z pewnością nie spodobałaby ci się taka podróż. Zatem proszę, jedź". Ostatecznie podczas podróży do domu Teruyo groziło niebezpieczeństwo, ponieważ amerykańskie łodzie podwodne w tym czasie przyczajone atakowały na morzu między Tajwanem a Kiusiu statki japońskie.
W ostatnim miesiącu wojny Tagata wypełniał różne misje w różnych częściach ojczystych wysp, latając zarówno na samolotach rozpoznawczych, jak i myśliwcach. Dnia 14 sierpnia 1945 roku otrzymał rozkaz wykonania samobójczego ataku. Kiedy otrzymał zlecenie, "czułem się jakgdyby ziemia pękła przede mną. Lecz z czasem stałem się spokojny i opanowany. To dziwne, ale byłem opanowany jak nigdy wcześniej. Dopiero teraz poczułem to co czuli piloci kamikaze."
Gdy wojna się skończyła i za amerykańskiej okupacji Japończykom zakazano latania, Tagata podjął pracę jako rolnik. Mówił, "...że nowy trud był zarówrno kreatywny, jak i satysfakcjonujący".
Podczas spotkania w Tokio w pierwszym roku nowego milenium dwóch byłych uczniów Tagaty z Jednostki Ataków Specjalnych, Masao Iijima i Minoru Masuyama, wspominali, że "gdy Tagata leciał z nimi, zawsze był dobry dzień".
Obaj mieli po 18 lat, gdy wojna się skończyła w 1945 roku. Tagata był ponad 10 lat starszy. Pamiętali szorstkie reakcje Tagaty ("Dobrze!", a czasami: "Doskonale!") na ich wyczyny podczas lekcji pilotażu. Po wojnie zarówno Iijima, jak i Masuyama zostali schwytani przez chińskie oddziały, które przybyły na Tajwan z głębi Chin. Ponieważ więźniom nie dawano jedzenia, obaj natychmiast zaczęli hodować własne warzywa. Po powrocie do Japonii Iijima został księgowym, a Masuyama nauczycielem sztuki. Iijima wspominał ze smutkiem, że na koniec wojny wielu jego kolegów popełniło samobójstwo wkładając sobie pistolet do ust. Nie miał bladego pojęcia, że jeden z jego najbliższych przyjaciół, spokojny dziewiętnastolatek, uczynił to w dniu, gdy Japonia się poddała - dniu tragedii, którą nadal pamiętał. Po jego samobójstwie w barakach zjawił się wysoki rangą oficer i skonfiskował wszystkie pistolety tym, którzy wiedzieli lub byli świadkami tego samobójstwa.

Literatura:
A. Axell, H. Kase - "Kamiakdze-Bogowie zagłady".