ARTYKUŁY

Strona poświęcona wojnie na dalekim wschodzie, obejmującej zmagania armii i marynarki Cearstwa Japonii oraz Stanów Zjednoczonych.

Kilka ostatnich wierszy

W dzisiejszych czasach wielu Japończykom, wspominającym pilotów kamikaze skazanych na wodne grobowce, mimowolnie napływają łzy do oczu. Nie mogą się oni powstrzymać od powiedzenia: "Jakież to okrutne!". W powojennej Japonii, gdy przywrócono pokój i rozpoczął się rozwój prawdziwej demokracji, odnaleziono lub ujawniono wiele pamiętników i listów należących do młodych pilotów, którzy zginęli podczas misji. Niektórzy żołnierze polegli na Filipinach, inni nad wodami Okinawy. Jeden z ojców, którego syn zginął na Iwo Jimie, napisał następujące epitafium: "Najcięższa walka, w której brał udział - i gorzki koniec, który go spotkał".
Po wielu dekadach usuwania z umysłów niegodziwości popełnianych w czasie wojny na Oceanie Spokojnym, nowe książki historyczne oraz filmy dokumentalne wskrzeszają wspomnienia. Jednakże niektóre jej aspekty nadal napełniają goryczą, w tym wykorzystywanie młodych ludzi w charakterze samobójczej broni, głównie pilotów Ataków Specjalnych lub kamikaze, lecz także kaiten "ludzkich torped" oraz ludzkich pocisków ohka (kwiat wiśni), które były zrzucane z samolotów do celu. Z nielicznymi wyjątkami, każda broń stawała się grobowcem dla pilotów.
Przez wiele lat piloci Ataków Specjalnych oraz innych samobójczych jednostek byli pogardzani. Niektórzy ludzie mówili: "Ginęli jak psy" lub "Zmuszano ich do śmierci". Część opinii publicznej nadal żywiła urazę do cesarskiej armii i marynarki za rozpowszechnianie taktyki kamikaze - zjawiska, które nie miało precedensu w historii.
Gdy już znaleźli się w kokpicie, młodzi mężczyźni dumnie wzbijali się w powietrze. Wielu odlatywało z girlandami kwiatów lub małymi gałązkami kwiatów wiśni wypełniających kokpit, wręczanych im w ostatniej minucie przez dziewczęta, które pracowały w bazach. Był to zwyczaj, który przyjęli wszyscy piloci. Kwiaty wiśni są starożytnym japońskim symbolem ulotności i perfekcji.

Zgodnie z Almanachem Świata w nalotach oraz na różnych frontach zginęło 1 174 474 japońskich kombatantów i ponad 600 000 cywili. Przynajmniej 5000, lecz być może nawet 7000 pilotów kamikaze (w jednostkach zorganizowanych lub samodzielnie) nigdy nie powróciło. Dzisiaj w każdej bazie Sił Obrony Powietrznej Japonii znajduje się małe muzeum, w którym wystawione są listy, testamenty, miecze, tuniki wojskowe oraz inne przedmioty osobiste pozostawione przez kamikaze. Brak jest prochów samych pilotów. To, co po nich zostało, to jedynie listy oraz wiersze, które napisali, trochę ubrań, często pukiel włosów dla rodziny lub dziewczyny, czasem kawałki paznokci zapakowane w kawałek papieru. Niewielu kamikaze było żonatych. Niektóre ich listy i wiersze zachowały się w 12 muzeach poświęconych ich pamięci w różnych częściach Japonii.
Z listów i wierszy, jak również pamiętników, wiemy, że wielu pilotów Ataków Specjalnych głęboko wierzyło, iż po ich śmierci życie, rodzina, naród, nawet świat będzie dalej się rozwijał, być może w lepszym kierunku. Może pomoże w tym ich ofiara. Wiele listów ujawnia niezwykłą niezależność myśli. Niezmiennie piloci wspominają ciepło o matkach, lecz rzadko o ojcach. W języku japońskim istnieje wyrażenie Boko-ku (Ziemia Matki), lecz brak jest słowa oznaczającego ojczyznę.
W Japonii, podczas gdy ojcowie niezmiennie wymagają od swoich dzieci dyscypliny, matki chronią je i obdarzają miłością. Ojcowie są surowsi; oczekują, że ich dzieci będą ze sobą konkurować. Najwyższym bóstwem sinto jest Amaterasu Omikami, bogini słońca - innymi słowy: bóg kobieta. W trakcie swojej ostatniej misji wielu kamikaze miało ze sobą fotografie matek. Było wiele znakomitych pisarek, takich jak Seisho Nagon, Izumi Shikibu oraz Sugawara Takasuenomusume, które były współczesne Murasakiemu. W tym okresie kobiety na całym świecie, z paroma wyjątkami, były analfabetkami podporządkowanymi mężczyznom. Pierwsza powieść napisana przez kobietę pojawiła się na Zachodzie w XVIII wieku, a na kontynencie azjatyckim o wiele później.

Kilka ostatnich wierszy

Nierozerwalna więź oświetliła ten przemijający świat gdy matka i jej syn spędzili całą noc kierując swe myśli ku sobie.
Podporucznik Yuzuru Ogata. Zginął pilotując bombę "Ohka", czy też "Baka".

Moja matka nauczyła mnie delikatności i szczerości. A teraz opadnę* i będę roznosił zapachy na niebie nad Yamato.
*Nawiązanie do opadających kwiatów wiśni.
Podporucznik Toshiro Washimi zmarł 6 kwietnia 1945 roku na wodach Okinawy, wystartowawszy z bazy lotniczej marynarki Kanoya na Kiusiu. Miał 23 lata.

Jak mogę powiedzieć starzejącej się matce, która czeka na mnie w mieście rodzinnym, nie wiedząc, że jej syn wkrótce straci życie?
Podporucznik Shigeru Nakata zmarł 28 maja 1945 roku na wodach Okinawy, wystartowawszy z Chiran. Miał 21 lat.

Zastanawiam się, jak się miewa matka ze swoimi odciskami na wątłych dłoniach, gdy patrzę w niebo, na które nadciąga wiosna.
Porucznik Hiroshi Murakami zmarł w pobliżu Iwo Jimy 21 lutego 1945 roku. Miał 24 lata.

Matka odważnie uśmiechnęła się do mnie, gdy się żegnaliśmy, walcząc z nieznośnym bólem pożegnania z dzieckiem, które wkrótce ma wyruszyć w śmiertelną podróż.
Podporucznik Toshio Kobayashi zmarł na wodach Okinawy 6 kwietnia 1945 roku, wystartowawszy z bazy lotniczej Nyutabaru na Kiusiu.

Jestem głęboko wdzięczny za życzliwość mojej matki, rozbijając się o wrogą flotę i zmiatając ją z powierzchni ziemi.
Podporucznik Kunio Otani zmarł 4 maja 1945 roku na wodach Okinawy. Miał 23 lata.

Ostatni list do córki
Oto krótki ostatni list napisany do córki Motoko przez dwudziestopięcioletniego podporucznika Motohisę Uemurę, który zginął w trakcie kampanii na Filipinach 6 października 1944 roku:
Motoko - biorę ze sobą do samolotu lalkę, którą od czasu swoich narodzin tak bardzo lubiłaś. Zatem będziesz ze mną do ostatniej chwili. Chciałem tylko, byś wiedziała, że byłaś ze mną.
Tata
"Nie cofnę się"


W 1966 roku rząd japoński po raz pierwszy od czasu wojny pośmiertnie odznaczył ponad 500 pilotów Ataków Specjalnych. (Więcej zmarłych pilotów oraz tych, którzy zginęli inaczej niż w powietrzu, zostało odznaczonych w następnych latach). Wśród nich był kapitan Takashi Komecha, który zginął w kwietniu 1945 roku w randze podporucznika, gdy jako dwudziestodwuletni pilot wystartował z bazy lotniczej Bansei w kierunku wód Okinawy. Kiedy Takashi został pośmiertnie odznaczony przez rząd w 1966 roku jego ojciec, Sotaro, powiedział: "Nic nie sprawia mi większej przyjemności. Mój syn nie zginął na próżno".
Sotaro miał wtedy 69 lat. On i jego żona Kinu, lat 68, matka Taka-shiego, mieszkali w tym samym domu, gdzie wychowywany był Takashi, w Amagasaki, w okolicach Kobe. Takashiemu przyznano Order Złotego Orła, odpowiednik amerykańskiego Purpurowego Serca za odwagę.
Takashi ukończył Wyższą Szkołę Języków Obcych w Osace w 1941 roku i wstąpił do sił powietrznych armii. Jego aspiracją była praca dla firmy handlowej - został przyjęty przez olbrzymią firmę Mitsui & Co. Uważał jednak, że jego obowiązkiem jest służba w charakterze pilota (zaczął latać jako student i osiągnął biegłość w lataniu na szybowcach, kiedy był już w szkole średniej). Takashi spotkał się z rodzicami po raz ostani w bazie lotniczej Kakogawa, w okolicach Kobe, 31 marca 1945 roku. Uśmiechał się, gdy mówił swoim rodzicom: "Zamierzam umrzeć w bardzo drogiej trumnie - samolocie". Oto jego ostatni list napisany przed misją:

Drodzy Rodzice!
Śliwki, brzoskwinie oraz wiśnie dojrzewają w sadach na wzgórzach. Muszę przekazać Wam smutne wieści. Straciliśmy w wypadkach naszego dowódcę skrzydła oraz podporucznika Sugitę. Tak bardzo na nich polegałem. Trudno mi o nich pisać. Lecz Takashi nie będzie się już wzdragał. Macie dużo silniejszego syna pod względem duchowym. Nie przestraszę się, nawet jeśli zginą wszyscy pozostali żołnierze z mojego skrzydła. Dam z siebie wszystko mimo piętrzących się trudności. Będę odważny. W rzeczywistości cieszę się z wyzwań, które przede mną stoją, i czuję, że prowadzę naprawdę sensowne życie. Wkrótce zanurkuję w kierunku wroga, wioząc ze sobą prochy dowódcy skrzydła. Wierzcie, przykro mi, że nie mogłem odwzajemnić całej uprzejmości, którą oboje mi okazaliście. Dziękuję Wam obojgu jak najszczerzej. Pójdę do nieba przed Wami. Poszukam tam ładnego domu i poczekam na Was.
Wasz Takashi


Przerwany lot

Porucznik Shunsaku Tsuji dwukrotnie musiał przerwać misję, po raz pierwszy 12 kwietnia i po raz kolejny 13 maja 1945 roku. Opóźnienia te były swojego rodzaju karą dla Tsujiego, pochodzącego z prefektury Toyama na wybrzeżu Morza Japońskiego. Startował on na te misje wraz z trzema innymi pilotami: Shizuką Imano, Tadao Shiraishim oraz Hisamitsu Inabą. Każdy z nich pilotował jednomiejscowy myśliwiec Hayabusa. Tsuji napisał kilka listów przed ostatnią misją, a jego ostatnie dni zostały dokładnie opisane przez pannę Yuhashi, młodą kobietę, która pracowała w stołówce, w bazie, i zaprzyjaźniła się z młodym pilotem. Podczas obu przerwanych misji po przeleceniu 600 kilometrów w kierunku mórz otaczających Okinawę on i jego koledzy nie zdołali zlokalizować nieprzyjacielskiej grupy zadaniowej ze względu na złe warunki atmosferyczne i powrócili do bazy. Za trzecią próbą, wystartowawszy 17 maja z bazy lotniczej Hualien na Tajwanie o godzinie 17:00, nie powrócili; "wciągnęli amerykańskie cele do walki", jak mówi oficjalny raport. Oficjalna amerykańska "lista trafień kamikaze" z tego dnia podaje, że niszczyciel "Douglas J. Fox", który kursował między Tajwanem a Okinawą, został trafiony przez nieprzyjaciela i "tak poważnie uszkodzony, że nie odegrał już żadnej roli w wojnie". Prawdopodobne jest, że niszczyciel ten był celem misji Tsujiego.
Na godzinę przed startem na wcześniejszą nieudaną misją, 13 maja, Tsuji napisał następujący list do rodziców:

Drodzy Rodzice!
W tym dniu, 13 maja, startuję, by zaatakować nieprzyjaciela koło Okinawy. W moim sercu nie ma wątpliwości lub niewiary, jeśli chodzi o to, co robię. Niestety, podczas ostatniej misji nie zdołałem odnaleźć wroga z uwagi na złą pogodę. Zawróciłem, przeklinając swego pecha. Tym razem jednak zamierzam wypełnić moje zadanie; to znaczy, chociaż odejdę z tego świata, wezmę ze sobą "wielką nagrodę".
Otrzymałem wiadomość, która mnie ucieszyła. Porucznik Tadamasa Fukuzwa leci z nami, by zweryfikować wyniki misji. Pochodzi on z naszej wioski, a studiował w Wyższej Szkole Nauczania Toyama wraz ze mną przez dwa lata. Jestem bardzo szczęśliwy, że będzie świadkiem mojego uderzenia w lotniskowiec i zobaczy, jak eksploduje i tonie.
Nie mam już czasu na pisanie. Życzcie mi tylko szczęścia, bym trafił w lotniskowiec. Żegnajcie Tato i Mamo! Mamo, biorę ze sobą Twoją fotografię. Nie płaczcie! Modlę się za dobrobyt i zdrowie naszej rodziny. Przekażcie, proszę, moje najlepsze życzenia naszym sąsiadom.
Shunsaku


Kiedy druga misja Tsujiego została przerwana, napisał kolejny, swój ostatni list. Jest datowany na 17 maja. Tsuji wspomina w nim siostrę, Ritsuko:

Drodzy Rodzice!
Właśnie otrzymałem dobre wiadomości o tym, że Ritsuko została przyjęta do szkoły średniej. Długo nie mogłem doczekać się wiadomości o jej sukcesie! Teraz mogę odlecieć z radością w sercu. Gratulacje dla Ritsuko!
Wkrótce startujemy, o 17:00. Wiem, że tym razem odniosę sukces. Ritsuko, musisz należycie troszczyć się o naszych rodziców w moim imieniu.
Shunsaku


Po śmierci Tsujiego jego rodzice otrzymali długi list od panny Yuhashi, młodej kobiety pracującej w stołówce, która była także ochotniczką sprzątającą kwatery żołnierzy i naprawiającą ich mundury. Mieszkała w pobliżu bazy z rodziną. Oto list wysłany przez Yuhashi do rodziców Tsujiego dzień po jego śmierci:
Do rodziców porucznika Shunsaku Tsujiego
Nadeszła pora jasnozielonych liści. Mam nadzieję, że wszyscy cieszycie się dobrym zdrowiem. Spotykałam się często z Waszym synem i dość dobrze go poznałam. Tuż przed wyjazdem na ostatnią misję poprosił mnie, bym wysłała do Was załączone notatki. Pracuję w kwaterach, gdzie Shunsaku spędzał dni po przyjeździe z innej bazy na Tajwanie.
W tym czasie znałam Waszego syna jedynie z nazwiska na liście. Parę dni później po powrocie ze swojej pierwszej nieudanej misji odwiedził nas i przez chwilę pogawędził z nami. W trakcie rozmowy powiedział, że zgubił swoją opaskę na głowę, hachima-ki, z wizerunkiem wschodzącego słońca. Zawiązywał ją nad pilotką, lecz została zdmuchnięta, jak leciał w kierunku Okinawy.
Kiedy obiecałam mu, że uszyję dla niego nową hachimaki, był wniebowzięty. Uszyłam ją dla niego.
Tego dnia przyszedł do naszego domu z wizytą. Miałam młodszego brata w wieku Shunsaku, który także służył w siłach powietrznych, i w związku z tym czułam pewne pokrewieństwo z Shunsaku. Starałam się z całych sił, jakbym chciała Was zastąpić, by go pocieszyć.
Chciałabym Wam powiedzieć, że wszyscy piloci Ataków Specjalnych, których spotkałam, mieli czyste serca i byli weseli. Trudno w to od razu uwierzyć, pamiętając, że mieli wkrótce spotkać swój koniec. Nie spotkałam jednak dotychczas żadnego, który chodziłby posępny. Zawsze zastanawiałam się, jak ci młodzi ludzie mogli dojść do takiego świętego stanu umysłu, że mogli stawić czoło śmierci z uśmiechem na ustach. Zdawali się także tacy męscy i atrakcyjni. Wszyscy ci młodzi ludzie byli uprzejmi i związani emocjonalnie ze swoimi rodzinami.


Panna Yuhashi dodała:
Zawsze, gdy chodziłam do żołnierzy Oddziałów Ataków Specjalnych, byłam zamyślona i ogarniał mnie straszny smutek. Lecz jednocześnie dowiedziałam się, jak cenny jest duch poświęcenia dla dobra narodu. Oni byli prawdziwymi altruistami. To, że zapoznałam się z tak nobliwym duchem, na zawsze pozostanie moim bezcennym skarbem do końca życia. Będę opowiadała tę historię tylu osobom, ilu to będzie możliwe. Kiedy Shunsaku odwiedził nas po raz pierwszy, moja matka i ja ugotowałyśmy dla niego miskę undon [specjalny japoński makaron]. Był tak zachwycony, że krzyknął: "Och, to moja ulubiona potrawa! Szukałem tego, gdy byłem w ostatniej bazie, lecz nie mogłem znaleźć. O kurcze! Tak to lubię! Tak się cieszę!". Shunsaku zjadł tego wieczora trzy miski undon, jedna za drugą. Wszyscy byliśmy przepełnieni radością, nigdy bowiem nie spodziewałyśmy się, że zrobimy mu taką przyjemność. Następnie Shunsaku zwrócił się do mnie poważnym głosem: "Mam do ciebie prośbę. Gdy już moja śmierć zostanie potwierdzona, czy mogłabyś poinformować moją rodzinę, że wyruszyłem na ostatnią misję pełen radości po świętowaniu potrawy udon? Moje ostatnie myśli kierują się ku rodzicom. Ucieszą się, dowiedziawszy się, w jaki sposób odszedłem".
Obiecałam Shunsaku, że uczynię to, zatem uśmiechnął się szeroko ze łzami w oczach.

W tym miejscu list się kończy.

Panna Yuhashi żywo pamięta, jak Shunsaku Tsuji wychodził z kwatery w kierunku samolotu. "Uśmiechał się, jak gdyby szedł na spacer po okolicach". Oto jej ostatnie wspomnienie:
17 maja 1945 roku o godzinie 17:00 samolot Shunsaku wystartował. Domyślano się, że Shunsaku najprawdopodobniej spotka nieprzyjacielski okręt między godziną 19:40 a 20:00. W miarę jak wskazówki zegara zbliżały się do tej godziny, poszłam do pobliskiej świątyni sinto i modliłam się, aby on i jego koledzy odnieśli sukces. Następnego ranka dowiedziałam się, że Shunsaku rozbił się o statek wroga. Według pilota eskortującego, który leciał wraz z nim, by potwierdzić wyniki, Shunsaku umiejętnie poprowadził swoją formację i gdy nadszedł czas, każdy samolot pomachał skrzydłami na pożegnanie i zanurkował w kierunku swoich celów.

Panna Yuhashi dodała postscriptum: "Pozwólcie mi życzyć Wam najlepszego zdrowia. Z Tajwanu modlę się za dobrobyt Waszej rodziny". Później miecz Shunsaku i jego mundur zostały przekazane do ihin-gakari (miejsca, gdzie zmarli pozostawiali swoje przedmioty osobiste) Oddziałów Ataków Specjalnych, skąd miały zostać wysłane do jego rodziców.
Według oficjalnego raportu Shunsaku zginął 17 maja 1945 roku o godzinie 19:35.