ARTYKUŁY

Strona poświęcona wojnie na dalekim wschodzie, obejmującej zmagania armii i marynarki Cearstwa Japonii oraz Stanów Zjednoczonych.

"Mój Guadalcanal" - wspomnienia Genjirou Inui, uczestnika kampani na wyspie Guadalcanal.

8. Niezależna Kompania Dział Przeciwczołgowych (8TAS) była utworzona z 9. Regimentu, 16. Dywizji z Kyoto. Nasza jednostka była na froncie od 24 listopada 1941 roku kiedy to transportowiec Tohuku Maru przewiózł nas z Osaki na wyspę Luzon. Tutaj wzięliśmy udział w walkach o Filipiny, a potem dotarliśmy na Jawę.

Fotografia 1. Genjirou Inui na Filipinach. Fotografia 1. Genjirou Inui na Filipinach.

Nasza kompania wylądowała w rejonie Atimonan w zatoce Lamon Bay na Filipinach w dniu 24 grudnia 1941 roku. Stamtąd wspólnie z 16. Dywizją wyruszyliśmy w kierunku Manili. Fotografia nr 1 wykonana została 3 stycznia 1942 roku na drodze koło miasta Lipa. Widać na nim koło ciężarówki PAK 35/36 Toyota użytą jako ciągnik.

15 maja, 1942 r.
Port Kao-hsiung na Tajwanie. Kapitan transportowca i dowódca jednostki udali się do kapitanatu portu, aby uzyskać informacje odnośnie bezpieczeństwa na japońskich wodach. Nasze wypłynięcie było związane z trzema pilnymi telegramami z Ujima Hiroshima, które nakazywały nam szybki powrót do Japonii. Około godziny 17:00, po czterech godzinach oczekiwania na kotwicy, wypłynęliśmy z portu. Statek skierował się wzdłuż wschodniego brzegu wyspy. W tym czasie stałem na straży wypatrując wrogich okrętów podwodnych.


16 maja, 1942 r.
Niebo było wyjątkowo ciemne a chmury przetaczały się nisko nad wodą, jedwabisty deszcz zaczął padać na mostek, pokład i na wodę. To jest japoński deszcz! Przywołałem wspomnieniami górę Haruna, która mgliście pojawiła się w deszczu.
(*Pancernik Haruna, który ostrzelał lotnisko na Guadalcanal wraz z Kongo został nazwany na cześć góry położnej niedaleko moich rodzinnych stron.)
Wydawało mi się, że słyszę w oddali odgłosy dzwonu w świątyni Shinkouji. Przed jej wejściem widziałem spacerującą dziewczynę trzymającą papierowy parasol. Zgodnie z rozkazem oficera dyżurnego przygotowałem kamizelkę ratunkową i inny niezbędny sprzęt. Wciąż byliśmy na niebezpiecznych wodach.

Fotografia wykonana 23 stycznia 1942 r. Testowaliśmy
siłę naszych dział na porzuconym amerykańskim czołgu niedaleko Manili. Zdjęcie przedstawia żołnierzy z 8. Niezależnej Kompani dział przeciwczołgowych. Fotografia 2. Zdjęcie wykonane 23 stycznia 1942 r. Testowaliśmy siłę naszych dział na porzuconym amerykańskim czołgu niedaleko Manili. Zdjęcie przedstawia żołnierzy z 8. Niezależnej Kompani dział przeciwczołgowych (8TAS).

18 maja, 1942 r.
Sztormowa pogoda. Dziki wiatr z pędzącym deszczem rzucał naszym statkiem cały dzień. Jesteśmy jednak szczęśliwi będąc na morzu i biorąc udział w tej wojnie. W nocy śniła mi się jasna przyszłość w otaczającej ciemności. Tylko ten kto przeżył ciężkie dni na froncie może mieć takie sny.

19 maja, 1942 r.
Przybywamy do portu w Moji (wyspa Kyushu). Żołnierze byli rozpromienieni z radości nawet podczas kontroli. Piękne dziewczyny machały do nas z nadbrzeża i z okien okolicznych budynków. Japońskie dziewczyny, które widziałem pierwszy raz od kiedy spotkałem pielęgniarki w Surabaja, wyglądały jeszcze piękniej i wypełniały moje serce emocjami.
Nagle otrzymujemy rozkaz przerwania wyokrętowania i powrotu na transportowiec. Nasza jednostka otrzymała przydział do oddziału Ichiki. Żołnierze byli oniemiali z tej niespodzianki i nie widzieli co robić w tej sytuacji. Poprosiłem kapitana Kawai z 31TAS (31. Niezależna kompania dział przeciwlotniczych) aby wysłał moje listy do rodziców i dziewczyny (Przyszła moja żona. Niestety list do niej nie dotarł). Udaliśmy się do jednego z domów gościnnych, aby złożyć raport pułkownikowi Ichiki.

(*Spodziewaliśmy się zaszaleć tej nocy. Niestety były to tylko marzenia, ale w mieście zdążyliśmy zobaczyć 13 geish spacerujących wzdłuż ulic portu. Nie wiem dlaczego tak duża ich ilość przeszła obok nas i dokąd zmierzała. To był ostatni raz kiedy widziałem je przed zakończeniem wojny.)

O godzinie 13:30 wszyscy oficerowie oddziału Ichiki spotkali się w głównej sali domu gościnnego. Wznieśliśmy trzy toasty "Banzai" za naszego Cesarza i modliliśmy się za sukces naszej nowej operacji – zdobycia wyspy Midway. Wieczorem zostaliśmy zaokrętowanie na transportowiec Zen-you Maru.

20 maja, 1942 r.
Fale szaleją jak gigantyczne rozszalałe konie. Największe z nich mają po 30 metrów wysokości lub więcej. Mimo że nasz transportowiec jest dużym okrętem, fale kołyszą nim niemiłosiernie. Okręty eskorty są bardziej oporne falom i z gracją kołyszą się na nich.
Konwój zmierza na wyspę Saipan.

22 maja, 1942 r.
Zostaliśmy wyznaczeni to wzięcia udziału w nocnym rajdzie przeciwko wrogim statkom cumujących w porcie na wyspie Midway. Naszym zadaniem jest zniszczenie mniejszych jednostek, aby uniemożliwić ewakuację wrogich wojsk. Powiedziałem swoim żołnierzom, że oczekuje się od nas wysokiej celności i perfekcyjnego wykonania zadania w czasie ćwiczeń.

24 maja, 1942 r.
Nie widziałem, że na Saipanie są góry. Ćwiczenia związane z przyszłą operacją desantową zostały odwołane.

26 maja, 1942 r.
Pierwsze ćwiczenia w nadchodzącej operacji. Byliśmy w pogotowiu do godziny 1:00, ale w końcu ćwiczenia zaczęły się o 2:00. Przygotowanie było niekompletne a rozkazy nieścisłe. Ćwiczyliśmy strzelanie na pokładzie barki desantowej Daihatu (duża barka desantowe). Połączenie 4 barek dla zwiększenia stabilności podczas strzelania spowodowało, że byliśmy zbyt dużym celem i zbyt wolnym. I nie mogłem zgodzić się z takim stanem rzeczy.
Ryby pojawiały się od czasu do czasu pomiędzy białą rafą. Powietrze od morza jest wyjątkowo świeże o wschodzie słońca.

27 maja, 1942 r.
Pułkownik Ichiki surowo skrytykował wczorajsze manewry ćwiczebne. Dziś wyglądał jednak na zadowolonego. Było mi przykro z tego powodu, że w czasie manewrów pułkownik przemókł do suchej nitki podczas gdy strzelcy na łodziach byli cały czas w suchych uniformach. Dziś jest rocznica zwycięstwa w bitwie na Morzu Japońskim. Zrobiliśmy głęboki ukłon w stronę pałacu cesarskiego i wznieśliśmy 3 krotny okrzyk "Banzai!" za długie życie Cesarza. Rozpoczęliśmy przygotowania do ciężkiej walki o zwycięstwo w kolejnej operacji tej wojny.

28 maja, 1942 r.
(*Brak wpisu w tym dniu z wyjątkiem daty. Pamiętam, że Centralny Pacyfik był spokojny. Konwój cały czas płynął na wschód.)

(*Noboru Kojami tak zapamiętał wojnę na Pacyfiku: "Dnia 28 maja oddział Ichiki i 2. Specjalna Grupa Uderzeniowa dowodzona przez pułkownika Minoru Ohta rozdzieliła się i wypłynęła z Sajpanu na 12 transportowcach ze okrętami eskorty; 2 bazami wodnosamolotów, 1 lekkim krążownikiem i 11 niszczycielami. Inna eskorta składała się z 4 krążowników i 2 niszczycieli, które wypłynęły do Guam tego samego dnia.")

29 maja, 1942 r.
Główne siły 2. Floty dowodzone przez wiceadmirała Nokutake Kondo opuściły zatokę Hiroszima. Główne siły grupy gen. Kondo, wyznaczone do zdobycia wyspy, składały się z 1 lotniskowca Zuiho, dwóch pancerników, 4 ciężkich krążowników, 1 lekkiego krążownika i 8 niszczycieli. Główne siły Połączonej Floty kierowane bezpośrednio przez admirała Isoroku Yamamoto również wyszły w morze. Składały się one z 3 pancerników Yamato, Nagato, Mutu, 1 lotniskowiec Housyou, 1 lekki krążownik i 9 niszczycieli. Grupę osłonową tworzyły 4 pancerniki, 2 lekkie krążowniki i 1 niszczyciel. Łącznie z grupą okrętów podwodnych i innych statków pomocniczych, całkowita liczba japońskich okrętów przekroczyła 350 jednostek. Co więcej 1000 samolotów i 100000 żołnierzy zostało zmobilizowanych do nadchodzącej operacji. Japonia nigdy wcześniej nie wystawiła tak potężnych sił.

(* Lista okrętów podana przez Genjirou Inui jest niedokładna i nieścisła.)

2 czerwca, 1942 r.
Ćwiczenia w planowaniu operacji przez pułkownika Ichiki. Obstawał za ujednoliceniem i poprawą podstawowych idei bitwy. Ichiki zaplanował wszystko w szczegółach i jak myślałem jego oficerowie w pełni mu ufali. Mówił o tym, że ma zaufanie do marynarki, ale sugerował aby armia nie prosiła o ogień zaporowy. On instruował ludzi odnośnie taktyki, ale także podnosił dumę, którą oficerowie powinni byli wziąć ze sobą. Był dobrym dowódcą. Zostaliśmy zaproszeni na jego obiad. Słyszeliśmy jak rankiem nasze samoloty atakowały wrogą łódź podwodną i popołudniowy alarm przeciwlotniczy.

3 czerwca, 1942 r.
Wspaniała pogoda. Niebo i morze były tajemniczo czerwono-rdzawe tego ranka i wieczoru. Pacyfik był wyjątkowo spokojny i cichy przez cały dzień. Zastanawiam się jak powinniśmy strzelać z naszych dział przeciwczołgowych załadowanych na barki desantowe. Nie mogę wyobrazić sobie tej bitwy.
(Konwój został wykryty przez samolot patrolowy w odległości 600 mil morskich od Midway o godzienie 9:00, 4 czerwca. Po południu zostaliśmy zaatakowani przez samoloty amerykańskie, które przyleciały z Midway.)

4 czerwca, 1942 r.
Pierwszy niszczyciel wysłał chmurę czarnego dymu. Po chwili zrobił to drugi i trzeci. Alarm przeciwlotniczy! Konwój rozproszył się przyjmując formację bojową. Działka przeciwlotnicze przygotowane zostały do obrony. Dostrzegliśmy 9 samolotów na horyzoncie lecących pośród cumulusów. W końcu zaatakowały nas trzy samolotowymi formacjami. Obrona przeciwlotnicza otworzyła ogień. Jeden z samolotów przeleciał nad statkiem ciągnąć smugę dymu. Olbrzymie fontanny wody pojawiły się po obu stronach transportowca Argentyna Maru. Na szczęście nic się nie stało mojemu transportowcowi. Trzy minuty później powietrze przeszywał tylko równomierny odgłos pracy silnika okrętowego.

6 czerwca, 1942 r.
Operacja desantowa została odłożona. Dziś jest rocznica utworzenia 28. Regimentu. O godzinie 7:30 zebraliśmy się na pokładzie transportowca. Zaprezentowaliśmy broń i odśpiewaliśmy pieśń "Gwardia Narodowa". Chłopcy z Asahikawa mieli własną flagę jednostki - my nie. Wyglądali wspaniale.
(*28. Regiment był pierwotną jednostką pułkownika Ichiki, utworzoną w Asahikawa na wyspie Hokkaido.)

7 czerwca, 1942 r.
Po południu dnia wczorajszego straż przednia Połączonej Floty odnalazła nieprzyjacielskie samoloty i okręty. Powiedzieli nam, że 2. Flota zamierza zaatakować wroga od tyłu. Dobre wieści nie nadchodziły aż do południa kiedy to główne siły weszły do akcji. Wrogie samoloty wydawały się silniejsze niż się spodziewaliśmy. Ostatnia wiadomość, lotniskowiec Hiryu wyszedł spod ognia bez szwanku.

8 czerwca, 1942 r.
Lądowanie na wyspie zostało przesunięte o dwa tygodnie.

9 czerwca, 1942 r.
Nasz konwój jest ciągle na południowy wschód od Midway. Siły desantowe marynarki zostały odwołane. Oddział Ichiki został odesłany na pokładzie Drugiej Grupy Desantowej pod dowództwem Drugiej Floty na wyspę Guam.
(*Na pokładzie transportowca usłyszałem, że straciliśmy 4 lotniskowce. Wiadomość ta nie przyszła od naszego kapitana ale od jakiegoś żołnierza. To zadziwiające, że "plotki" są zawsze szybsze i dokładniejsze.)

10 czerwca, 1942 r.
Spotkałem swojego ojca w snach. Był on na wyjeździe biznesowym ubrany w płaszcz ze znaczkiem firmy "Paymaster" na klapie. Wyglądał dobrze i był w aucie. Dziwny sen.

11 czerwca, 1942 r.
Nagle wybuchł wrzask. Nadzy żołnierze wybiegli na pokład. W strugach deszczu brali prysznic. Wszyscy byli biali od głowy po palce w pieniącym się mydle. Również byłem nago i krzyczałem: "Wszystkie ręce na pokład!" Nagle krzyk. Deszcz przestał padać. "Więcej, więcej! Za szybko przestał padać!" Ktoś zmagał się chcąc zmyć resztki piany z ciała, reszta śmiała się z niego. Na szczęście popadało jeszcze chwilkę.

13 czerwca, 1942 r.
Dotarliśmy na Guam.
(*Oddział Ichiki został rozlokowany w barakach niedaleko portu w Apra, około 7 do 8 km na południowy zachód od miasta Agana. Ciężko przeżyliśmy porażkę pod Midway. Nie byliśmy w stanie zmienić całej tej sytuacji. Po długim czasie spędzonym na morzu pobyt na lądzie był dla nas wspaniały. Nie mieliśmy teraz wyboru jak tylko czekać na nowe obowiązki i wyzwania.)

14 czerwca, 1942 r.
Pułkownik Nemoto zszedł na brzeg z częścią brygady konstrukcyjnej. Spokój i porządek wydawał się być dobrze utrzymywany przez urząd marynarki. Na przykład, mieszkańcy wyspy nie zamykali drzwi kiedy wyruszali do pracy z swoich gospodarstwach. Najbardziej wartościowe były dla nich palmy kokosowe. Marynarka kupiła od mieszkańców nieruchomości żeby rozbudować lotnisko. Niestety część rolników płakała kiedy palmy kokosowe były wycinane pod budowę lotniska. Nie należy oczekiwać za słodkiego życia na wyspie.

15 czerwca, 1942 r.
Zeszliśmy z pokładu około 13:00 po ukończeniu obowiązków na pokładzie. Poszliśmy w górę około 1500 metrów przez zagajnik kokosowy. Patrząc w dół widzieliśmy powiewający sztandar marynarki wojennej – wschodzące słońce powiewało na szczycie kwatery marynarki. W końcu dotarliśmy do baraków położonych na zboczu skierowanym w stronę zatoki Apra. Wnętrze było w miarę przytulne i dobrze wyposażone. Na obiad spotkała nas niespodzianka – dostaliśmy piwo! Noc była bezwietrzna a brak moskitów sprzyjał wypoczynkowi.

Sam wykonałem to zdjęcie. Widać na nim żołnierzy z drugiej lub czwartej drużyny mojego plutonu. Stu żołnierzy z kompanii wylądowało na wyspie Guadalcanal, 76 zmarło. Fotografia 3. Sam wykonałem to zdjęcie. Widać na nim żołnierzy z drugiej lub czwartej drużyny mojego plutonu. Stu żołnierzy z kompanii wylądowało na wyspie Guadalcanal, 76 zmarło.

18 czerwca, 1942 r.
Poszliśmy oglądnąć film w Sali wykładowej marynarki. Oglądnąłem 3 nowe filmy. "The war bereaved worshipping a spring ritual in Yasukuni-shrine", "The Battle Taking the Fortress of Corregidor": Wielu moich przyjaciół z regimentu "Kyoto" musiało tam zginąć. Oglądając film prawie zacząłem płakać. Żadne inne baraki nie dadzą tak przyjemnego powiewu znad morza rankiem i popołudniu. Żałuję, że nie mogę dłużej stacjonować na tej wyspie.

19 czerwca, 1942 r.
O godzinie 14:00 odbyło się szkolenie w pływaniu. To zadziwiające, że 33 oficerów i żołnierzy nie umie pływać. Dla mnie pływanie było wielką przyjemnością.

21 czerwca, 1942 r.
Przejazd rowerem do miasta Agana wraz z pułkownikiem Taniguchi żeby kupić przyrządy do wędkowania. Kupiliśmy haczyki na ryby w sklepie Sayama. Córka właściciela sklepu była bardzo atrakcyjna. Mówiła łamanym japońskim. W drodze powrotnej znaleźliśmy łódkę w zaroślach. Z faktu, że właściciel był nieznany, użyliśmy jej bez pozwolenia. Była lżejsza niż się spodziewaliśmy, ale ciężka w sterowaniu z powodu braku takielunku. Taniguchi postanowił powrócić rowerem a ja przepłynąłem wzdłuż zatoki. W pewnym momencie kij bambusowy do odpychania przestał sięgać dna. Wpadłem w panikę i zacząłem wiosłować rękami. Na szczęście 20, 30 machnięć rękami skierowało łódkę w stronę brzegu.


22 czerwca, 1942 r.
W Sali wykładowej marynarki, my oficerowie usłyszeliśmy ogólny opis bitwy o Guam, a potem dokonaliśmy inspekcji na miejscu walki poruszając się 2 autobusami. W miejscu lądowania siły desantowe znalazły ślady czołgów. Na rafie 8 żołnierzy skręciło sobie nogi w odległości 500 lub 600 metrów od brzegu. Miejsce lądowania oddziałów armii, kurort nad wodą i biały pałac za miastem: obecnie Suikosha (Klub Marynarki Wojennej). Z tarasu rozciągał się piękny widok na kolorowe dachy budynków. Na horyzoncie woda oceanu łączyła się z błękitnym niebem. Białe grzywy fal rozbijały się na rafie koralowej.
Przekąski dostarczyły nam tutejsze dziewczyny. O godzinie 14:00 powróciliśmy do jednostki. Z kilkoma żołnierzami znaleźliśmy kajak i poszliśmy popływać. Nagły odpływ zaczął ściągać nas w morze. Na szczęście udało nam się dopłynąć do nadbrzeża. Dzięki Bogu!

23 czerwca, 1942 r.
Zapominając o wczorajszej przygodnie ponownie wybrałem się na ryby z kpt. Taniguchi. Niestety nic nie złapaliśmy. W czasie powrotu znów złapał nas odpływ i ledwo dopłynęliśmy kajakiem do brzegu. Mam już tego dość!

27 czerwca, 1942 r.
Zorganizowane zostały wspaniałe zawody sumo. Wziąłem udział w rytualnym otwarciu zawodów. Między plutonowe zawody zostały wygrane przez szeregowego Wakayama z 4. Plutonu 8TAS. Otrzymał tytuł Yokozuna (czempiona).
Złapał mnie kaszel, czułem się chory.

28 czerwca, 1942 r.
Księżyc jasno świeci na bezchmurnym niebie, nocna bryza jest wspaniała. Tęsknimy za alkoholem i dziewczynami. Przygotowania do wieczornej zabawy zostały ukończone. Nocny koncert, w zaciszu palm, wypadł wspaniale.

29 czerwca, 1942 r.
Nasz kapitan nagle powiedział: "Nie martwcie się o mnie. To jest zbyt trudne abyście mieli iść ze mną".

1 lipca, 1942 r.
Dzisiejszego dnia było wiele pracy po niedzielnym konkursie. O godzinie 13:00 odbyło się spotkanie z dowódcą kompanii. Pierwszą nagrodę w konkursie otrzymała 8TAS. Po tym spotkaniu wróciłem do baraku i tam spotkałem kpt. Niemoto i Taniguchi, którzy pokazali mi ponad 20 ryb 20 cm długości. Byli bardzo zadowoleni z tak dobrego połowu.

3 lipca, 1942 r.
Wspólnie z ludźmi mojej kompanii pojechaliśmy do miasta Agana. Podróż w świetle księżyca, wzdłuż morskiego brzegu była wspaniała.

5 lipca, 1942 r.
Pierwsze zawody "Ichiki-shitai" rozpoczęły się. Głównym gościem był płk. Ichiki. W planie było wiele występów. Ciężko pracowaliśmy nad planem zawodów. W końcu zakończyły się one z dwu godzinnym opóźnieniem. Pierwszą nagrodę zdobyła jednostka Goto za pokaz "The Magic Show". Drugie miejsce 8TAS za "Kanazaki goes to Edo". Ostatnie miejsce przypadło grupie Wada za "The Family of the Lighthouse Keeper".
(*płk. Ichiki brał udział od samego początku do końca.)

6 lipca, 1942 r.
8TAS wygrało drugą nagrodę: 2 butelki Sake, 5 butelek piwa, 5 puszek fasoli i ciastka.

7 lipca, 1942 r.
Tego dnia zaprezentowaliśmy mieszkańcom wyspy siłę uzbrojenia Armii Japońskiej. Pokaz strzelań miał miejsce na plaży w rejonie Syowa-machi. Była to moja druga okazja postrzelania z armat od czasu testowych strzelań do zniszczonego czołgu w rejonie Manili. Drugi pluton trafił wszystkie cele z odległości 600 i 800 metrów. To był ostatni raz kiedy wydałem rozkaz ognia dla naszych dział przeciwczołgowych. Uruchomiona została także szkoła podstawowa, która rozpoczęła nauki języka japońskiego. Po południu odbył się trening pływania.

14 lipca, 1942 r.
Około godziny 14:00 pojechałem z jednostką inżynieryjną na inspekcję. Relaksowaliśmy się grą w ping ponga - po raz pierwszy od czasu wyjazdu z Japonii. Nauki tańca udzielone przez porucznika Niemoto również były zabawne. Po tym wypłynęliśmy łódką w rejon portu Apra. Oglądaliśmy morze przez kilka minut, gdy nagle duża biała fala zalała nas. Wielu żołnierzy wskoczyło do wody i próbowało złapać kolorowe ryby. Wspólnie z kapitanem dołączyliśmy się do nich. O 17:00 powróciliśmy do baraków.

16 lipca, 1942 r.
O godzinie 8:30 rozpoczęła się ceremonia 1. rocznicy istnienia jednostki. Zaproszony został pułkownik Ichiki, który w krótkiej przemowie powiedział: "Mam nadzieję ta jednostka osiągnie wspaniałe zwycięstwa w przyszłości i stworzy wspaniałą historię!".
Do południa odbyły się zapasy sumo. Wygrał czwarty pluton.
O godzinie 13:00 odbyła się parada przebierańców. Myślą przewodnią było: “Jestem najmodniejszym chłopcem we Wsi”. Pierwszy pluton przygotował strój "Kiyomasa Kato" (sławny samuraj, który upolował wielkiego tygrysa w Korei), drugi pluton - "Nasz kapitan", 3. Pluton – "Dostawca Mango z Javy", 4. Pluton - "Taro Urashima" (rybak, który poszedł do zamku smoka). Potem odbył się uroczysty obiad.

17 lipca, 1942 r.
Rankiem kapitan rozkazał ćwiczyć tworzenie szyków: stanie w szeregu, marsz, zmianę formacji. Nie mam pojęcia czemu służyć miały te staromodne manewry. Następnie odbył się uciążliwy marsz przez las namorzynowy. Karabiny były bardzo ciężkie do transportu i nawet najsilniejsi mieli problemy z ich transportem. Najtrudniejszą częścią był marsz nocą bez oświetlenia.

20 lipca, 1942 r.
Udaliśmy się do miejscowości Agana, aby poznać historię obecnej wojny. Oglądnęliśmy filmy: "Zajęcie Attu i Kiska", "Midway". Potem puszczone zostały stare, choć bardzo dobre, 10 letnie filmy: "Droga kobiety" i "Cuckoo".

21 lipca, 1942 r.
Żołnierze ponownie odwiedzili miasto Agana.
O godzinie 7:00 rozpoczął się desant barek od strony otwartego morza. Niektórzy pochorowali się w wyniku dwu godzinnego pływania. Po generalnych manewrach poszliśmy na miejsce zbiórki. Tam zaopiekowały się nami woluntariuszki z "Japanese Association of Guam". Dla nich był to prawdziwy zaszczyt.

23 lipca, 1942 r.
O godzinie 4:00 obudził mnie Maruyama. Do oddziału dotarliśmy o 4:30. Śniadanie już się rozpoczęło.
O 7:30 rozpoczęliśmy przegląd uzbrojenia i ostry marsz do Syowa-machi. Po krótkiej przerwie był już tylko turystyczny marsz. W nocy znów "najechaliśmy" salon.

24 lipca, 1942 r.
Kapitan przyniósł nowe wieści! Znów znaleźliśmy się pod dowództwem 16. Dywizji. Pojawiła się szansa opuszczenia Guam i być może powrotu do Japonii. Powróciły wspomnienia o kraju, domu, mojej przyszłości, o Pannie Kamiya i ulicach Kioto. Dobrze jest porozmyślać i wypocząć. Chciałbym także mieć możliwość postrzelania z naszych dział w walce. Nie mogę prosić o nic lepszego niż o wzięcie udziału w zdobywaniu Hawajów. Śmierć w walce jest lepsza nić jałowe życie. Ślub z dobrą partnerką nie jest oczywiście złą sprawą.

25 lipca, 1942 r.
Dziś dzień rozrywek przygotowanych przez wyspiarzy na specjalnej scenie. Liście orzecha kokosowego lśniły pięknie w świetle księżyca po burzy. O godzinie 18.30 odbyła się pierwsza pozycja programu: "Fala Dunaju" w wykonaniu Miss Yasuko Sawada. To było cudowne choć trochę niekompletne. Stepowanie przez dzieci było zabawne. Taniec Bamboo w wykonaniu tubylców został życzliwie przyjęty. Potem odśpiewane zostałe heroiczne piosenki w wykonaniu małej dziewczynki. Punktem kulminacyjnym pokazu były tańce w wykonaniu dzieci z wysp. W finale była piosenka "Heitai-san yo arigato" (* "Dziękujemy japońskim żołnierzom").

26 lipca, 1942 r.
O 6:30 wszyscy członkowie Ichiki-shitai zebrali się przed kościołem gdzie czekał dowódca. Pułkownik Ichiki głośno przeczytał polecenia wydane przez Kwaterę Główną 8. Dywizji Armii Cesarskiej. Niezależna Kompania Dział Przeciwpancernych została przeniesiona pod dowództwem Ichiki-shitai do 16. Dywizji (utworzonej w Kioto. Oddział o nazwie "Straż Imperialna Mauzoleum Cesarza Meiji"). Dzień pożegnania Guam jest bliski.

(* Prawie wszyscy moi przyjaciele i wyższego szczebla z 9. Pułku, zostali wysłani na Leyte. Chciałbym ich spotkać po wojnie).

27 lipca, 1942 r.
Po kolacji, rozmowy o małżeństwie. Wszystkie mówiły o słodkim życiu małżeńskim, a drugim tematem było sushi, tempura i tak dalej. Czy moi rodzice czują się dobrze? Nie miałem wiadomości od roku. Życzę im zdrowia!

31 lipca, 1942 r.
Wczoraj, kogut, który zapiał na poranną pobudkę został podany na obiad. Dziś jemy świnię. Każdy objadł się do syta. Mięso było pyszne, ale poczucie, że zwierzęta te były jak członkowie rodziny, trochę nas przygnębiło.

2 sierpnia, 1942 r.
Wraz z kapitanem Nakaoka i naszym chirurgiem udałem się na tańce zorganizowane przez wyspiarzy. Byłem zaskoczony wspaniałą atmosferą zabawy. Główny Inżynier transportu z transportowca Kansai Maru powiedział: "W Singapurze widziałem wielu oficerów tańczących bardzo dobrze. Jeśli będziemy mieć coraz więcej takich ludzi, zwycięstwo będzie po naszej stronie". W końcu i ja zatańczyłem.

4 sierpnia, 1942 r.
O 8:30, kapitan zrobił nam wykład na temat rozwoju bitwy na Filipinach i Jawie. Wieczorem pomagałem Taniguchi napisać referat, pomimo, że wątpiłem czy ktokolwiek w czasach pokoju będzie zainteresowany jego treścią. Kapitan roześmiał się i powiedział, że tworzenie takich historii jest domeną wszystkich dziennikarzy.

5 sierpnia, 1942 r.
Ostatnia noc na Guam.

6 sierpnia, 1942 r.
O godzinie 17:20 zaokrętowałem się na transportowcu Daihuku Maru (Boston Maru).

7 sierpnia, 1942 r.
Opuściliśmy Guam. Żegnajcie bombowe salony, Ohmiya, biały suficie w klubie Suikoukai. Dzień był deszczowy. Wypłynęliśmy o północy.

8 sierpnia, 1942 r.
Nadeszła nowa wiadomość z Kwatery Głównej naszej Dywizji. Zatrzymaliśmy się w naszym marszu na północ. Wszyscy oczekują nowych wiadomości. Pułkownik Ichiki pewno też jest podniecony całą sytuacją. Dwa dni temu wielu żołnierzy cieszyło się na myśl o powrocie do domu. Śpiewali piosenki w porcie Apra. Nagle konwój zmienił kurs i ruszyliśmy w innymi kierunku. Wielu żołnierzy było przygnębionych z takiego rozwoju sytuacji. Pamiętajcie chłopcy! Tylko życie w cudownym obowiązku służenia krajowi i Cesarzowi warte jest poświęcenia.

(*4 lipca amerykański samolot zwiadowczy odnalazł japońskie lotnisko na wyspie Guadalcanal. Lotnisko miało być oddane do służby 5 sierpnia. Dowódca 13. Jednostki Konstrukcyjnej, mjr Okamura wysłał telegram prosząc o wsparcie lotnicze. Amerykańskie samoloty pojawiły się nad Guadalcanal. Kwatera Główna Japońskiej Armii i Marynarki szacowała, że Amerykanie nie będą zdolni do jakiegokolwiek ataku przed końcem roku. Tym czasem amerykański admirał Nimitz zdecydował się na atak już 7 sierpnia 1942. Celem była wyspa Guadalcanal. W akcji wzięła udział amerykańska 1. Dywizja Piechoty Morskiej pod dowództwem Vandegriffa. Około 12 tysięcy ludzi przybyło na wyspę na pokładach 23 transportowców osłanianych przez 3 lotniskowce, 1 pancernik, 14 krążowników i 33 niszczyciele. Cesarska Kwatera Główna podejrzewała, że amerykański desant składa się tylko z 2000 żołnierzy. Bazując na tych informacjach oddział Ichiki został podzielony na mniejsze jednostki, które miały dotrzeć na Gudalacanal. Byłem podniecony widząc żołnierzy zapełniających pokłady sześciu niszczycieli. Myślałem, że tak wygląda "nowoczesna bitwa". Potem okazało się, że okręty te nie były w stanie zabrać wszystkich jednostek i uzbrojenia.)

9 sierpnia, 1942 r.
Po kolacji ćwiczyliśmy śpiewanie piosenek wojskowych, między innymi piosenki "Piosenka bohatera". Było bardzo zabawnie. Doszły do nas wieści o zwycięskiej bitwie okrętów na Salomonach. Wspaniale!

12 sierpnia, 1942 r.
Nasze niszczyciele i samoloty rozpoczęły pościg za wrogim okrętem podwodnym, który pojawił się w rejonie wejścia do portu. W końcu dotarliśmy do Truk. Do obiadu otrzymaliśmy japońskie piwo Kirin.

13 sierpnia, 1942 r.
Wyszedłem na pokład o poranku. Wspaniała laguna! Palmy, drzewa i małe wyspy koralowe. Tylko przelatujące od czasu do czasu samoloty patrolowe przypominały mi, że nie jestem na wakacjach a na okręcie wojennym. Przypomniała mi się panna Akira Kamiya. Zastanawiałem się co u niej słychać. Jak żyje i co teraz robi. A może wyszła już za mąż?

15 sierpnia, 1942 r.
Pierwszy oddział pod dowództwem pułkownika Ichiki został zaokrętowany na sześć szybkich niszczycieli. Jestem cały podniecony. Myślę, że zapowiada się jakaś operacja desantowa. Niestety nie dotarły do mnie żadne szczegóły. Jedyną jednostką, która zaokrętowana została na pokładach niszczycieli był 2. Batalion, wyposażony 70mm haubice przenoszone w częściach przez piechurów lub konie. Wszyscy wykazywali się dużym duchem bojowym z wyjątkiem czterech oficerów z naszej jednostki.

(*Moje zafascynowanie nową metodą transportu wojska było błędne. Nie można było wykonać operacji desantowej bez silnego wsparcia okrętów wojennych i lotnictwa. Przekonałem się o tym na wyspie Guadalcanal.)

16 sierpnia, 1942 r.
Wczesnym rankiem, pierwsze zgrupowanie (eszelon) Oddziału Ichiki wyruszyło na południe na pokładach sześciu niszczycieli.

(*W skład pierwszego zgrupowania oddziału Ichihki wchodzili: dowódca płk Kiyonao Ichiki, adiutant odziału Kwatery Głównej kpt. Togashi i 15 oficerów, 4 kompanie piechoty po 105 żołnierzy, jeden battalion dział polowych z dwoma armatami, jednostka konstrukcyjna dołączona do kompanii ciężkich karabinów maszynowych. W sumie całe to zgrupowanie liczyło 906 ludzi.)

Kompania ciężkich dział i prawie cały zapas amunicji i żywności pozostał na Boston Maru. To wszystko miało być dostarczone w raz z drugim zgrupowaniem cztery dni później. Organizacja drugiego zgrupowania była następująca: dowódca major Mizuo, reszta żołnierzy z Kwatery Głównej, cztery kompanie piechoty, kompania dział przeciwpancernych wyposażona w cztery armaty, pułkowa kompania wyposażona w 4 działa, 8. Niezależna Kompania dział przeciwpancernych (8TAS) wyposażona w 6 dział i jednostka konstrukcyjna. W sumie 1300 żołnierzy.
Obie grupy wypłynęły w tym samym czasie, ale pierwsza grupa załadowana na niszczyciele pokonywała wody Pacyfiku z prędkością 25 węzłów, podczas gdy druga płynęła na transportowcu z prędkością 8.5 węzła na godzinę. Pierwsza grupa wylądowała na wyspie Guadalcanal w rejonie wioski Taivu w dniu 16 sierpnia o godzinie 23:00. Wróg nie interweniował.

17 sierpnia, 1942 r.
Po 24 godzinach pod pokładem transportowca podpułkownik Taniguchi nabawił się ciężkiego kaszlu.

18 sierpnia, 1942 r.
Wrogie radio nadało informację o przybyciu wojsk japońskich na wyspę Guadalcanal. Spiker ogłosił także, że Japończycy to biedni ludzie skazani na śmierć przez militarną klikę trzymającą władzę. My byliśmy gotowi do dalszej akcji. Atak i obrona! Siły lądowe marynarki i jednostka konstrukcyjna.

19 sierpnia, 1942 r.
Minęło 20 dni kiedy ostatni raz szczotkowałem zęby. Niezbędne przedmioty codziennego użytku jakie muszę kupić następnym razem: tuzin kostek mydła, tuzin tubek z pastą do zębów, chusteczki higieniczne, olejek przeciw insektom, krem do stóp, notes, ostrza do golarki, szczotkę do zębów i atrament.

(*Płynąc na południe od Truk, my – 2. eszelon na Daihuku Maru i Siły Lądowe Marynarki zaokrętowane na Kinryu Maru byliśmy eskortowani przez niszczyciele, 4 okręty patrolowe z 24. Dywizjonu Niszczycieli i lekki krążownik Jintsu, flagowy okręt 2. Dywizjonu Niszczycieli. Transportowce płynęły bardzo powoli. Zamartwialiśmy się czy uda nam się dopłynąć do celu przed wykryciem i zatopieniem naszego statku. Wieczorem słuchałem piosenki "A Lakeside Hotel" śpiewanej przez gwiazdę telewizyjną Mieko Takamine. Siedziałem wówczas w salonie na pokładzie transportowca. Wszyscy poczuli jakieś dziwne odprężenie. Dobrze pamiętam tą piosenkę i tą noc na pokładzie Daihuku Maru.)

20 sierpnia, 1942 r.
Irytowało mnie, że nasze okręty tracą czas na ciągłe zwroty w kształcie litery U, podczas gdy żołnierze z pierwszego zgrupowania mogą właśnie sposobić się do walki. Niestety manewry te były niezbędne, gdyż groził nam atak z powietrza i torpedy wrogich okrętów podwodnych.

21 sierpnia, 1942 r.
Dotarły do mnie wiadomości podane chyba przez wrogie radio. Oddział Ichiki wylądował przed wschodem słońca, 18 sierpnia. Żołnierze rozpoczęli marsz w kierunku lotniska zajętego przez obce wojska. Do tej pory nie udało się jednak zająć celu. Szacowaliśmy, że dzisiejszej nocy żołnierze oddziału Ichiki wykonają nocny szturm na lotnisko.

(*Niestety prawie cały oddział Ichiki został rozbity do godziny 9:00 następnego dnia. Dowiedzieliśmy się o tym dopiero po przybyciu na miejsce.)

23 sierpnia, 1942 r.
Alarm przeciwlotniczy zaskoczył nas przy śniadaniu. Pomiędzy ciemnymi chmurami pojawiła się nieprzyjacielska latająca łódź patrolowa. Krążyła przez jakiś czas nad konwojem informując o naszych ruchach. Z krążownika Jintsu przyszedł rozkaz wykonywania uników.
Zastanawialiśmy się dlaczego marynarka wojenna nie przybyła by wzmocnić nasz konwój. Dlaczego nasze okręty do tej pory nie rozbiły wroga? Nie masz szans na zwycięstwo bez przewagi na morzu i w powietrzu. Dobrze wiedzieliśmy, że silna armia i dobre wyposażenie jest kluczem do zwycięstwa.
Co gorsza nasze statki transportowe nie posiadały żadnego ciężkiego karabinu przeciwlotniczego! Wrogie radio podało, że jeden japoński batalion wylądował na Guadalcanal i został całkowicie rozbity. W nocnej walce nasze okręty odniosły sukces rozbijając zgrupowanie wroga. Pomimo podejrzeń, że informacje te są tylko sztuczką propagandową, czułem się bardzo podirytowany. Kiedy walczyło pierwsze zfrupowanie my wciąż tkwiliśmy na pokładach statków.

24 sierpnia, 1942 r.

Wiele alarmów przeciwlotniczych tego dnia. Wrogie samoloty patrolowe co raz pojawiały się nad naszymi okrętami. Naszą jedyną bronią przeciwlotniczą są karabiny maszynowe.
Około godziny 14:00 dwa ciężkie krążowniki wzmocniły naszą eskortę. Lądowanie na Guadalcanal wyznaczone zostało na jutrzejszy dzień. Dowódcy jednostek wznosili toasty za zwycięstwo.

Sam wykonałem to zdjęcie. Widać na nim żołnierzy z drugiej lub czwartej drużyny mojego plutonu. Stu żołnierzy z kompanii wylądowało na wyspie Guadalcanal, 76 zmarło. Fotografia 4. Genjirou i Akira. Zdjęcie pamiątkowe z ceremonii ślubnej wykonane 3 maja 1944 roku. Świątynia Heian.

25 sierpnia, 1942 r.
(*O godzinie 16:00 27 sierpnia Cesarska Kwatera Główna poinformowała, że siły marynarki zaatakowały amerykańskie oddziały płynące w kierunku Guadalcanal na wschód od Wysp Salomona w dniu 23 sierpnia. Amerykanie zostali pobici a resztki ich floty wycofały się z pola bitwy. Straty wroga przedstawiały się następująco: 1 lotniskowiec ciężko uszkodzony, 1 średni lotniskowec uszkodzony, 1 pancernik uszkodzony. Nasze straty: 1 lekki krążownik ciężko uszkodzony, 1 niszczyciel zatopiony. Amerykanie nazwali tą bitwę "Bitwa koło wschodnich Wysp Salomona". Widziałem tą bitwę. Nasz krążownik eskortowy Jintsu został ciężko uszkodzony, transportowiec Kinryu Maru wiozący oddział piechoty morskiej marynarki wojennej został zatopiony. Niszczyciel Mutsuki zaostał zatopiony podczas akcji ratunkowej.)

(*Bitwa koło wschodnich Salomonów była porażką Japończyków, którzy nie zdołali zrealizować żadnego z celów: ani zniszczyć wrogiej floty, ani dostarczyć posiłków na Guadalcanal. Stracili przy tym, co istotniejsze, lekki lotniskowiec i 70 do 90 samolotów. Ponadto zatopiony został duży transportowiec i niszczyciel, a dwa inne okręty odniosły uszkodzenia. Z amerykańskich okrętów, uszkodzony lotniskowiec Enterprise, dużym wysiłkiem ekip remontowych po dwóch miesiącach odzyskał sprawność bojową.)

Było zimno ostatniej nocy a poranek był bezchmurny i piękny. Byliśmy na wachcie i z radością przyjeliśmy grupę pięciu niszczycieli, która wzmocniła naszą eskortę. Nagle błyski wybuchów obrony przeciwlotniczej pojawiły się nad Jintsu. Wrogie samoloty zaatakowały nas przez dziurę w chmurach. Po chwili słup czarnego dymu wyrusł z pokładu transportowca Kinyru Maru. Łódź desantowa zamontowana na pokładzie transportowca rozleciała się w drobny mak.
Amerykanie zaatakowali niespodziewanie i uzyskali pełne zaskoczenie. Cały akcja nie trwała dłużej niż jedną minutę.
Na pokładzie schłyać było okrzyki "Jintsu został trafiony!". Wrogi bombowiec zaatakował także i nasz statek. Samolot wykonał ostry zwrot i skierował się w naszą stronę. Gdy wielki cień pojawił się nad pokładem straciłem całą nadzieję, że wyjdziemy stąd żywi. Bomba eksplodowała w niewielkiej odległości od rufy, a jej odłamki zasypały mostek.
Jeden z żołnierzy z pułkowej kompanii wydał rozkaz otwarcia ognia. Jego oddział wyposażony był w armaty polowe, które wesprzeć miały żołnierzy Ichiki. Ja także otrzymałem rozkaz kazałem strzelać swoim ludziom.
Nasza broń nie była przeznaczona do zwalczania samolotów, ale mieliśmy nadzieję, że pilot zobaczy błyski wystrzałów i nie zaryzykuje kolejnego ataku na nasz statek.
Cztery wrogie samoloty kompletnie rozbiły nasz konwój! Jintsu był ciężko uszkodzony, a Kinryu Maru płonął. Ci co przeżyli opuścili jego pokład w ciągu 40 minut. Następnie konwój zawrócił na północ.
Około godziny 10:00 dostrzegliśmy dużą chmurę czarnego dymu unoszącą się nad horyzontem. Jeden z marynarzy stwierdził, że nie długo przyjdzie kolej na nas.
Około godziny 14:40 otrzymaliśmy ostrzeżenie o ataku przeciwlotniczym. Na niebie pojawiła się grupa sześciu samolotów. Na szczęście były to nasz myśliwce Zero. Moje oczy były pełne łez. Gdyby myśliwce pojawiły się rankiem mogły by ocalić nasze okręty. W czasie wojny, nawet najdoskonalszy okręt wojenny nie jest w stanie obronić się przed samolotami.
(*Transportowiec Kinryu Maru wyładowany zapasami i piechotą morską musiał być opuszczony z powodu pożaru. Niszczyciel Mutsuki podpłynął do płonącej jednostki i rozpoczął akcję ratunkową. Patrzyłem na te okręty z pokładu Daihuku Maru, który oddalał się na północ. Nagle olbrzymia kolumna wody wyrosła koło burty Mutsuki zalewając jego pokład. Po chwili nie mogłem dostrzec niszczyciela. Patrzymeł na to co się dzieje w wielkim osłupieniu).
(**Mutsuki został bezpośrednio trafiony przez jedną z bomb zrzuconych z czterech bombowców B-17, które przyleciały z wyspy Espiritu Santo).

26 sierpnia, 1942 r.
Godzina 16:00. Konówj pospiesznie zmierza w stronę wyspy Shortland, gdzie znajduje się kotwicowisko floty. Od rana jesteśmy dodatkowo eskortowaniu przez samoloty marynarki. Atak na Guadalcanal zakończył się niepowodzeniem i muslieśmy zreorganizować swoje swoje siły.
Major Mizuo powrócił z spotkania około godziny 22:00. Podjęto decyzję o przetransportowaniu drugiego zgrupowania na pokładzie trzech niszczycieli (okrętów patrolowych). Zostaje jeszcze sprawa kontaktu z oddziałami bedącymi na Guadalcanal.
Pierwszy kontakt z zgrupowaniem został nawiązany 25 sierpnia. Wiadomość została wysłania przez porucznika Sakakibarę, a nie przez pułkownika Ichiki. To było bardzo podejrzane!
My, oficerowie 8TAS prośilimy o załadowanie większej ilości amunicji. Major Mizuno poprał tą prośbę, gdyż podejrzewał, że batalion dział, który dotarł z pierwszą grupą oddziału Ichiki mógł zostać rozbity. Sugerowaliśmy także, aby działa polowe zastąpić 4 armatami przeciwpancernymi. Niestety nasz plan nie wszedł w życie spowodu ograniczonej nośności okrętów patrolowych i braku czasu.
Oczywiście cztery działa nie mogły zastąpić trzydziestu. Tylko działa polowe (dużego kalibru) mogły pozwolić na przejęcie kontroli nad wrogiem. Niesety to co mieliśmy było kroplą w morzu potrzeb. Mały zasięg artylerii jaką posiadaliśmy zmuszał nas do walki na małych odległościach, podwajając straty i podnosząc morale przeciwnika. Oczywiście major Mizuo nazbyt dobrze zdawał sobie z tego sprawę. Wiedział, że prawdopodobnie prowadzi drugą grupę w śmiertelną pułapkę. Oddział Ichiki był pechową jednostka. Ona wraz 8.TAS zawróciła spod Midway spowodu "Wielkiego Zwycięstwa", jak głosiła nasza marynarka wojenna. Jak wielkie i puste było to zwycięstwo. Na Guam, sześć godzin przed wypłynięciem do Japonii zostaliśmy skierowani na Guadalcanal. Zamiast popłynąć na powolnych transportowcach do domu, popłynęliśmy na Guadalcanal, na wody kontrolowane przez lotnictwo nieprzyjaciela. Co gorsza, żaden z transportowców nie posiadał broni przeciwlotniczej.
Nie można oskarżać pierwszej grupy z oddziału Ichiki za to, że zawiedli. Winę ponosiła Armia i Kwatera Główna za swoje głupie myślenie.

(*To był ostatni czas kiedy widziałem majora Mizuo. Zdawało się, że przygotowywał się na śmierć. Dobrze to pamiętam.)

28 sierpnia, 1942 r.
O 15:20 stu żołnierzy opuściło pokład Daihuku Maru i przesło na pokład okrętu patrolowego. Kapitan przywitał nas. W tym czasie pierwsza grupa Oddziału Kawaguchi transportowana na pokładach siedmiu niszczycieli została prawie w całości zniszczona. Przeżyło tylko 83 żołnierzy. Nasza wyprawa została przełożona do jutra. Porucznik Nemoto i jego pluton zstawli daleko za nami. Siły lądowe składały się z: 1. i 2. Plutonu - dowódca podporucznik Taniguti, 2., 3. i 4. Pluton - dowódca porucznik Kinosita, oraz dowództwo. Zjedliśmy obiad z kapitamen patrolowca w jego ciaznej kabinie. Narzekał na brak świerzych owoców. Poczęstował nas jedzeniem z puszek. Przykro mi ale nie pamieteam jak się nazywał.

29 sierpnia, 1942 r.
O godzinie 9:00 zabrzmiał alarm przeciwlotniczy. Na niebie zauważyliśmy dużą formację naszych samolotów (około 18), które leciały w stronę Guadalcanal.
O godzinie 14:00 ruszyliśmy w dalszą drogę.
Mizuo Butai (400 żołnierzy) i oddział Kawaguchi przybili do przegu jednej z wysp w odległości 150 mil morskich od wyspy Guadalcanal, aby uniknąć wykrycia przez samoloty wroga.

(*Jestem pewien, że wieczorem przybiliśmy do brzegu wyspy, którą była najprawdopodobniej Nowa Georgia. Gęsta dżungla zaczynała się zaraz za plażą. Następnie ruszyliśmy z całą prędkością (32 mil/h) przez cieśninę Slot w kierunku południowo-wschodnim.)

30 sierpnia, 1942 r.
O 5:40 rano nieprzyjacielski samoloty wykryły naszą pozycję. Rozpoczęła się akcja zgubienia śledzących nas samolotów.
O godzinie 12:20 piętnaście naszych bombowców i 8 myśliwców przeleciało nad nami. Nieprzyjacielskie samoloty rozpoczęły ataki: dwa razy po południu kolejne dwa ataki w nocy. Dwie bomby eksplodowały bardzo blisko nas, bliżej niż 50 metrów.
O 21:30 dotraliśmy na brzeg wyspy Guadalcanal. Wrogie samoloty zaatakowały. Zostaliśmy ostrzelani przez wrogi niszczyciel, nie było uszkodzeń. Nawiązaliśmy kontakt z pierwszym zgrupowaniem podporucznika Sakakibara. Dowiedzieliśmy się, że pułkownik Ichiki zmarł w czasie akcji.

(*Nasz okręt patrolowy ruszył pełną parą w drogę powrotną, zostawiając za sobą powolne transportowce. Byliśmy pewni, że przy takiej prędkości przebije się przez obronę wroga.)

Udało się nam bez opóźnień rozładować działa i amunicję. Zaraz po opuszczeniu plaży przygotowaliśmy się marszu. Nagle z kierunku Lunga Point przypłynął jeden niszczyciel. Zatrzymał się i zaczął ostrzeliwać nas z wściekłością. Nie było czasu na ukrycie uzbrojenia. Wszyscy rozbiegli się po dżungli i pochwili zostałem sam na plaży. Na szczęście większość pocisków poszybowała w dżunglę, daleko od plaży. Gdyby Amerykanie trafili w plażę prawdopodobnie cały 8TAS przestał by istnieć.
Tej nocy biwakowaliśmy w dżungli z naszą kompanią. Czułem się całkiem spokojny: "W końcu jestem na ziemi, a nie na morzu!"

31 sierpnia, 1942 r.
Wrogie samoloty ciągle patrolują wyspę. Wrogie krążowniki po cichu przeszły niedaleko naszej plaży. Osłaniały kilka transportowców z zaopatrzeniem.
O godzinie 21:00 główne siły oddziału Kawaguchi dotarły na wyspę na pokładach 8 niszczycieli. Nie było kontrataku ze strony wroga.

(*Nie pamiętam dla czego, ale nie zanotowałem w pamiętniku porannego ataku wrogich samolotów. Pamiętam jednak, że złożyliśmy cały sprzęt w bambusowych chatach mieszkańców wioski Taivu. Gdy z samego ranka nastąpił nagły atak wrogich samolotów, rozbiegliśmy się we wszystkie strony w panice. Atak ten kompletnie zniszczył wioskę tubylców położoną pomiędzy palmami kokosowymi.)

1 września, 1942 r.
O godzinie 11:00 złożyliśmy raport generałowi Kawaguchi. Poinformował nas, że oddział Ichiki walczył bardzo dobrze, ale było błędem że zaatakowali najsilniejszy punkt obronny Amerykanów. Dodał na koniec, że następna bitwa będzie okazją do zemsty.

(*658 żołnierzy wchodzących z batalionu Kuma (jap. niedźwiedź) z drugiego zgrupowania Ichiki, włączając 8. Niezależną kompanię dział przeciwpancernych (8TAS) były pod dowództwem majora generała Kawaguchi. Batalion Kuma składał się z:
- kwatery głównej batalionu: dowódca maj. Mizuno, adjutant adjutant: porucznik Sakakibara, podporucznik Yamamoto (mój kolega),
- 2. Kompania: podporucznik Hanehara,
- Kompania dział przeciwpncernych: porucznik Ohkubo (skład: 4 działa typ 92 shiki),
- Regimentowa kompania dział: porucznik Wada (4 ciężkie działa),
- 8. Niezależna kompania dział przeciwpancernych: kapitan Nakaoka (4 niemieckie działa przeciwpancerne typ PAK 35/36),
- pluton inżynieryjny,
- oddział amunicyjny,
- oddział transportowy.)

Około godziny 22:50 na horyzoncie pojawiły się cztery niezidentyfikowane okręty. Wszystkich oczekiwaliśmy w napięciu na to co się wydarzy. Na szczęście okazało się, że to były nasze jednostki. O północy wrogie samoloty zawzięcie atakowały nasze pozycje. To było nie do opisania. Schroniliśmy się w dżungli, 200 metrów na zachód. Każdy wykopał dla siebie mały schron. 8TAS bronił miejsca lądowania.

2 września, 1942 r.
Pomiędzy 6:50 a 7:15 nastąpił wściekły atak wrogich samolotów. Ostrzelały i zbombardowały całe wybrzeże. Kolejny atak nastąpił pomiędzy 10:20 a 11:40. Tym razem już nie tak wściekły. Nie mogliśmy nic gotować więc zostaliśmy przy suchym chlebie.

3 września, 1942 r.
O 5:20 rozpoczęło się ostrzeliwanie dżungli przez wrogie samoloty. Łódź desantowa Daihatsu spłonęła. Wykorzystanie jaskini jako schronienia było dobrym pomysłem. Wszyscy tęsknili za naszymi samolotami, które mogłyby nam pomóc. Ucieszyła nas informacje, że duża jednostka wsparcia może wylądować na wyspie w ciągu kilku dni. Nawet niepotwierdzone informacje jak ta, sprawiły nam choć o drobinę przyjnemności.

4 września, 1942 r.
Niewielkie ostrzeliwanie i bombardowanie plaży oraz dżungli przez wrogie samoloty. 8TAS był dziś bezpośrednio pod dowództwem oddziału Kawaguchi.
O 20:30 niszczyciele przywiozły oddział Aoba i resztę oddziału Kawaguchi. Dziś padał deszcz, jak w czasie pory deszczowej w Japonii.

5 września, 1942 r.
Otrzymaliśmy rozkaz wymarszu. Opuściliśmy nasze pozycje o zmierzchu. Poporucznik Taniguti i 8 żołnierzy otrzymali rozkaz skierowania się w rejon rzeki Mbalisuna.

6 września, 1942 r.
O godzinie 13:30 podporucznik Kinosita został wysłany w celu odszukania najlepszego miejsca na przeprawienie się przez rzekę. Sierżant Yamashita i 20 żołnierzy przyniosło amunicję w rejon rzeki Mbalisuna. Wrogie samoloty często przelatywały nad nami. W nocy jednostka inżynieryjna Takatuki przeprowadziła nas przez rzekę. Kolejne 6,5 km marszu. Ulewny desz zatrzymał nas około godziny 18:00. Ponowna ulewa zaczęła się o 21:00 i trwała do rana. Tej nocy spaliśmy pod gołym niebem. Wszyscy byliśmy przemoczeni do kości. Momimo, że wielu zołnierzy ma biegunkę i źle się czuje, morale jest wysokie. Jesteśmy około 2 km na zachód od wsi Tetere.

7 września, 1942 r.
Dzisiejszego poranka oddział Oka (124. Oddział Pechoty) wylądował na zachodnim krańcu wyspy. Kwatera główna oddziału Kawaguchi dotarła do wioski Tetere zeszłej nocy na pokładach łodzi desantowych.
Kapitan Nakaoka otrzymał przydział do dowództwa artylerii i objął dowództwo nad plutonem Oka, plutonem karabinów maszynowych 4. Regimentu, plutonu karabinów maszynowych 124. Regimentu oraz 8TAS. Ja zostałem mianowany zastępcą dowódcy 8TAS.

(*Do wioski Tetere maszerowaliśmy za dnia wzdłuż plaż zatoki Tahimboko. Mogliśmy iść albo piaszczystą ścieżką, albo plażą. Nasze działa musiały być niesione ręcznie. Na każde z nich przydzielonych zostało 11 żołnierzy. W normalnych warunkach armaty były ciągnięte przez ciągnik gąsienicowy. Dla żołnierzy był to niewyobrażalny wysiłek.)

8 września, 1942 r.
Dzisiejszego poranka wrogie jednostki wylądowały w rejonie wioski Taivu. Eskortowane były przez 1 krążownik i 6 niszczycieli. Wróg zniszczył zapasy żywności i amunicję.
O 16:30 rozpoczeliśmy marsz wraz z plutonem armat oddziału Oka. Wrogi nalot powietrzny w rejonie przeprawy, 4km na zachód od Tetere, bardzo nas przestraszył. Na szczęście nie było większych zniszczeń. Przekroczyliśmy rzekę Ngalimbiu w rejonie "Koli Point". Piaszczyste dno rzeki poważnie utrudniło transport dział.
O 23:40 nawiązaliśmy kontak z kwaterą.
O 01:50 w końcu mogliśmy odpowcząć. Dzień X został przesunięty o jeden dzień i wyznaczony na 12 września.

(*Amerykańskie oddziały wylądowały w rejonie wioski Tahimboko, lecz nie napotkały naszych oddziałów. Wróg podpalił cały pozostały tam sprzęt oraz zapasy żywności. Korespondent wojenny R. Tregaskis, który brał udział w operacji tak opisał atak:
"Po ostrzelaniu plaży żołnierze piechoty morskiej bez problem wylądowali na plaży. Znaleźli zamaskowane działo przeciwpancerne kal. 37mm pomięrzy drzewami w rejonie wioski Tahimboko. Był to nowy typ armaty. Obok niej leżały pełne skrzynie z amunicją. Kolejne działo zostało odnalezione w dżungli w specjalnie wkopanym stanowisku strzeleckim."

(*Tylko 8TAS posiadał działa tego kalibru, więc jestem pewien, że należały one do mojej jednostki. Ale kto kazał je rozlokować w tych miejscach? Trzeci pluton? Czwarty pluton? Niestety nie pamiętam żadnych faktów z tym związanych.)

Rzeka Ngalimbiu była najcięższym miejscem do przerpawy i wszystkie jednostki musiały ją przekroczyć kierując się w stronę "Koli Point". Ta rzeka mogła być dłuższa i szersza niż rzeka Lunga. Skierowaliśmy się w rejon plaży. U ujścia rzeki była ona piaszczysta i szeroka. Przeprawę rozpoczęliśmy, o zachodzie słońca, aby mniej rzucać się w oczy nieprzyjacielowi. Rzeka u ujścia była głęboka po pas, dlatego cały sprzęt musieliśmy trzymać wysoko. Niestety pistolet przy pasku skąpał się w wodzie. W czasie przeprawy nad naszymi głowami pojawił się niepodziewanie samolot zwiadowczy. Leciał bardzo nisko. Na końcu skrzydła dało się dostrzec migające czerwone światło. Na szczęście pilot nie zauważył nas i skierował się w stronę lotniska. Gdybył wówczas rozpoczęło się bombardowanie nie mielibysmy żadnych szans. Nawet teraz gdy o tym pomyślę to dostaję dreszczy.

9 września, 1942 r.
Mieliśmy ciężką przeprawę z Tetere do Koli. Przejście 4 kilometrów zajęło nam prawie sześć godzin. W nocy straże obserwowały brzeg, aby uniknąć niespodziewanego ataku od strony plaży.

10 września, 1942 r.
Rankiem spotkaliśmy się z podporucznikiem Simokawa z 10. Komapnii piechoty. Samoloty wroga atakowały nasze pozycje w rejonie rzeki Ilu. Wróg posiadał tam silną obronę.

(*Dwa razy w czasie wojny musiałem przygotować swoje pozycje strzeleckie. Niestety dziś nie pamiętam dokładnie, w których miejscach to było. Wydaje mi się, że nasze stanowiska ogniowe rozmieściliśmy w rejonie plaży czerwonej (fragment plaży, gdzie desantowały się wojska amerykańskie na wyspie Guadalcanal) lub 200 metrów dalej, gdzie w pobliżu przebiegała droga ze wschodu na zachód. Nasze działa zostały ustawione na niewielkim wzniesieniu za kępą krzaków, 20 metrów od plaży, którą mieliśmy po prawej stronie. Dwa działa kal. 75mm regimentu Oka rozmieszczone zostały w górnym biegu rzeki, wzdłuż krawędzi drzew liściastych. 8TAS zajął pozycje najbliżej plaży z całej grupy rozmieszczonej wzdłuż rzeki. Byliśmy tak czujni, że obserwatorzy dostrzegali nawet peryskopy łodzi podwodnych, które odbijały światło słoneczne przy spokojnym stanie wody.)

11 września, 1942 r.
Grupa nr 7 zajęła pozycje na lini rzeki Tenaru. Nasze samoloty marynarki stały się bardziej aktywne w ostatnich kilku dniach i zyskały jakby większą kontorlę w powietrzu. Racje dzienne ryżu zostały zmniejszone. Główne siły oddziału Aoba mają wylądować dziś w północno-zachodniej części wyspy. Porucznik Sakiyama i ja otrzymaliśmy przydział do pułkowego plutonu dział, a podporucznik Nonaka i inni otrzymali przydział jednostki Simokawa. Gdy byliśmy głodni przełamywaliśmy się i jedliśmy kokosy.
Odezwa maj. Gen. Kawaguchi skierowana do żołnierzy brzmiała: "Nadszedł czas, aby zaoferować swoje życie dla Cearza. Kwiatem japońskich piechurów jest atak na bagnety, którego tak bardzo boją się nasi wrogowie. Mocną stroną wroga jest przewaga ognia, ale nie będzie on w stanie wykorzystać jej w dżungli. Kiedy rozpocznie się główny atak musimy przebić się przez jego obronę i zdobyć lotnisko. Tam zająć sztab i zabić i zlikwidować oddziały wroga przed wschodem słońca. Jesteśmy pewni ostatecznego zwycięstwa Armii Cesarskiej!"
Wrzesień, Showa 17 (* 1942)


12 września, 1942 r.
Godzina 10:00. Wiele japońskich samolotów lecących w formacji zbombardowało lotnisko. Pięć z nich zostało zestrzelonych. O godzinie 11:00 nastąpiła pierwsza potyczka, której sukcesem było wycofanie się wroga. Siedmiu żołnierzy zginęło lub zostało ciężko rannych.
O 16:50 główne siły 4. Plutonu ruszyły w kierunku rzeki Tenaru. Postępy głównych sił są satysfakcjonujące.

(*Faktycznie, oddziały te nie zdążyły dotrzeć do punktu zbiórki przed głównym atakiem. Widziałem jak japońskie bombowce zrzucały bomby na lotnisko, przedzierając się przez wściekły ogień obrony przeciwlotniczej.)

W rejonie naszego pobytu była 10. Kompania i inne jednostki. Słyszałem ciągłe eksplozje i strzały w dżungli przed nami. Po krótkim czasie zobaczyłem żołnierzy wysłanych na tyły, którzy krzyczeli z bólu. To był pierwszy raz kiedy zobaczyłem i słyszałem rannych żołnierzy na Guadalcanal.)
O godzinie 20:00 rozpoczęliśmy ostrzał pozycji wroga. Huk armat wypełnił noc. Nie było jednak żadnej reakcji ze strony pozycji przeciwnika. Główne siły 8TAS ruszyły w kierunku rzeki Tenaru.
Dzień X został przesunięty na następny dzień, ponieważ główne siły nie dotarły na swoje pozycje. Niestety informacja ta nie została przesłana do oddziałów artylerii, stacjonującej w rejonie rzeki Tenaru i w dalszej odległości od głównych sił.

13 września, 1942 r.
O godzinie 10:00 główne siły 8TAS, z wyjątkiem 3. Plutonu i połowy składu amunicji, ruszyły w dalszą drogę w kierunku rzeki Tenaru.
Godzina 10:40. Kontruderzenie na naszym odcinku frontu. Przez całą noc nie zmrużyliśmy oka, rozglądając się za miejscem, gdzie wróg rozbił swój obóz. Nie mogliśmy znaleźć żadnego śladu naszego zwycięstwa. Nie dostrzegliśmy nawet najmniejszego pożaru po wrogiej stronie. To była niespokojna noc.
Podczas ostrzału wrogich pozycji liczyliśmy na trafienie w ich składy amunicji i paliwa, dlatego wszyscy wypatrywali pożarów w rejonie wrogiego lotniska. Nasze działa strzelały na oślep w kierunku wroga. 8TAS jako że był jednostką przeciwczołgową nie wziął udziału w akcji ostrzeliwania wrogich pozycji. Amerykanie nie zaatakowali naszych pozycji przy użyciu czołgów.
Rankiem napotkaliśmy małe oddziału żołnierzy, które nie miały nic do jedzenia. Nakazałem swoim ludziom podzielić się z nimi ryżem.
Kompania dział przeciwpancernych Itirou z batalionu Kuma, wyposażona w 4 działa typu 92 Shiki wyruszyła w ślad za oddziałami piechoty przez wysoką trawę. Podporucznik Kidukuri opowiedział historię 28. Regimentu piechoty:
"Nieśliśmy ze sobą 4 działa przeciwpancerne rozmontowane na części. W ciemnościach, u podstawy klifu skryci w wysokiej trawie, czekaliśmy na rozkaz do ataku. Porucznik Ohkubo rozkazał mi, abym wspiął się na klif i zrobił rozpoznanie. Na górze panowało istne piekło z każdej strony strzelały wrogie karabiny maszynowe tworząc krzyżowy ogień. Wielu rannych żołnierzy piechoty wycofywało się. Usłyszałem od nich, że cała kompania piechoty została zniszczona, a major Mizuno poległ. Silny ogień wroga umilkł dopiero nad ranem.
W pośpiechu zmontowaliśmy nasze działa i ukryliśmy się z wysokiej trawie. Około godziny 14:00 pojawiły się nieprzyjacielskie czołgi wyłaniając się z dżungli. Raz po raz wykonywali atak na nas potem szybko zawracali poczym znów ponawiali atak i ostrzał.
porucznik Ohkubo oszacował dystans pomiędzy nami a szarżującymi czołgami (wynosił on około 350 do 450 metrów) i rozkazał otworzyć ogień. Każde działo trafiło w swój cel. Wiele czołgów stanęło w płomieniach i wypadło z walki. Wróg wykonał następnie kontratak przy użyciu ostrzału altelyrejskiego i ciężkich karabinów maszynowych. Nasze działa przeciwpancerne wciąż strzelały do wroga, będąc poza widocznością załóg czołgów. Zniszczyliśmy od 10 z 14 pojazdów. Pozostałe 4 czołgi wycofały się w dżunglę. Ostrzał wroga zniszczył jednak jedno z naszych dział."
)

14 września
Ataki które były kontynuowane nie osiągnęły sukcesów. Wrogie samoloty startują bez problemów tego ranka. Co za wstyd! Zniszczyliśmy nasze działa i wycofaliśmy się do punktu zbiórki. Została nam ostatnia racja ryżu na śniadanie. Na obiad nie mieliśmy już nic do jedzenia.
O godzinie 14:00 nastąpił odwrót. Odwórt przez dżunglę przerywany był pojawieniami się wrogich samolotów. Starcie z wrogiem odbiło się mocno na morale żołnierzy. Japońska armia nie doświadczyła do tej pory takiej nawały ognia ze stony wroga. Amerykanie przygwoździli nas siłą swojego ognia. Mogę powiedzieć wprost: Padła cała, stara koncepcja prowadzenia bitwy!

(*Liczyliśmy, że na lotnisku urządzimy prawdziwą jatkę, ale wydażenia nie potoczyły się po naszej myśli. Byliśmy głodni, ale w gorszej sytuacji były oddziały na lini frontu. Wcześnie rano oddziały na lini frontu były pod silnym wrogim ostrzałem. Wróg strzelał z dużej odległości. Na szczęscie nikt z 8TAS nie został ranny. Otrzymaliśmy rozkazy od kpt. Nakaoki, który dowodził ze swojej pozycji 300 metrów za nami. Ewakuacja rozpoczęła się po południu. Zniszczyliśmy działa, ale amunicję zabraliśmy ze sobą. Czułem, że nasza misja dobiegła końca. Straciliśmy swoją broń, którą zabraliśmy aż z Kyoto. Teraz wycofywaliśmy się w kierunku góry Mt. Austen.)

Głębokie i ciężkie były piaski półwyspu Koli
Strzelcy i amunicyjni niosą swoją broń
Niech Bogowie pochwalą ich ze ten święty obowiązek
Kompania dział przeciwczołgowych wykonała swoje zadanie
Taki cieżki zadanie, w bólu i bezsilności.


(*Mój ojciec tworzył wiele wierszy tupy "tanka" (tradycyjny, 31 sylabowy, wiersz japoński), przebywając w szpitalu polowym na Bugainville i po wojnie. Przepraszam, że nie jestem w stanie wiernie przetłumaczyć ich treści.)

Wiatr wieje wściekle
Przez Krwawe wzgórze na Wyspie
Ciemne chmury suną nisko nad starym polem bitwy
A trawy rosną i rosną
Na szczątkach umarłych żołnierzy


(*Kiedy odwiedziłem "Szczyt Edsona" w 1979 roku, zobaczyłem cztey amerykańskie kobiety stojące w trawie niedalego wzgórza. Stały tam pogrążone w żałobie. Ukłoniłem im się głęboko, a one odpowiedziały mi tym samym gestem.)

O godzinie 14:00 wycofaliśmy się z naszych pozycji zabierając ze sobą tyle amunicji ile byliśmy w stanie unieść. Najpierw skierowaliśmy się w stronę gaju kokosowego potem przeszliśmy przez trawiastą łąkę. Cały czas musieliśmy ukrywać się przed wrogimi samolotami.
Podczas drugiego postoju nakazałem żołnierzom zakopać całą niesioną amunicjię, łamiąc tym samym rozkazy kapitana. Bezsensownym było targanie amunicji nie posiadając do niej dział. Byliśmy bardzo głodni i spragnieni.
Kiedy było już zupełnie ciemno dotarliśmy do trawiastego stoku znajdującego się tuż przy rzece. Ześlizgnąłem się po nim nad brzek rzeki i kompletnie opadłem z sił.
Nie mieliśmy już sił iść dalej. Zrobiliśmy tu dłuższy odpoczynek. Byliśmy na końcu prawego skrzydła atakujących. Nie udało nam się nawiązać kontaktu z czołowymi jednostkami. Maszerowaliśmy wzdłuż rzeki Tenaru a następnie rzeki Lunga. Musieliśmy żywić się skromnymi racjami ryżu aż do 29 września, kiedy to dotarliśmy do kwatery głównej jednostki konstrukcyjnej za rzeką Mataniaku.

15 września
Pierwszy dzień odwrotu. Dostępna była tylko woda. Wymarsz rozpoczął się o zmierzchu. Wycofywaliśmy się po śladach wcześniejszych jednostek. Po drodze natknęliśmy się na inną jednostkę, która właśnie odpoczywała. Wszyscy poczuliśmy ulgę widząc swoich. Niestey żołnierze ci ruszyli w dalszą drogę szybko zostawiając nas w tyle. Moi żołnierze byli szczęśliwi, gdy wydłużyłem czas odpoczynku. 8TAS była jedną z ostatnich, który wycofywały się z linii frontu. Następnie maszerowaliśmy wzdłuż strumienia po śladach płynącego po stoczu niewielkiej góry, wciąż podążając po śladach 2000 żołnierzy, nie licząc 487 zabitych i 396 rannych.

16 września
Wciąż maszerujemy. Nie mam pojęcia dokąd dziś dojdziemy. Nie jesteśmy w stanie iść za dnia, gdyż ciągle musimy się ukrywać przed wrogimi samolotami. Po raz pierwszy od 13 września posililiśmy się małą porcją papki ryżowej. Nasz pierwotny plan wycofania się w rejon rzeki Lunga został porzucony spowodu lądowania wrogich sił w tym rejonie. Musieliśmy wycofać spory kawałek za rzekę Mataniaku.
Wędrując przez góry przedzieraliśmy się przez wiele grzbietów dolin cierpiąc z głodu. Widziałem żołnierzy, którzy pozostawali w tyle nie mając siły iść dalej. Byłem tak zmęczony, że nie przejmowałem się tym widokiem. Widziałem jednak łzy w oczach wielu żołnierzy. Zrobilismy postuj na prawym brzegu rzeki Tenaru. Jak do tej pory nie natknęliśmy się na rzadne siły wroga. W nocy było słychać odgłosy strzałów dochodzących ze strony lini wroga.
Zurzyliśmy zapasy żywności przeznaczone na dwa tygodnie, jakie wydane zostały jeszcze przed lądowaniem – ryż na siedem dni i zapas suchego chleba.

17 września
Wymarsz rozpoczęliśmy o wschodzie słońca po spożyciu papki ryżowej na śniadanie. Dwie porcie ryżu zostały podzielone pomiędzy trzy plutony. Dwóch żołnierzy pozostało w górach nie mając sił na dalszą drogę. Około godziny 15:00 dotarliśmy do małej wioski. Tu zjedliśmy trochę owoców papaji i słodkich ziemniaków ugotowanych w wodzie. Prawie płakałem z radości!

(*Początkowo wydawało się, że papka ryżowa dawała nam dużo sił. Wystarczyło jednak przejść kawałek drogi by poczuć, że organizm jest wycieńczony. Głowa sama falowała we wszystkie stony.)

Na początku marszu widziałem wielu żołnierzy, którzy transportowali rannych kolegów na prowizorycznych noszach wykonanych z bambusa i płutna. Ich wysiłki były godne podziwu, ale skazane na niewpodzenie, gdy zaczęło brakować żywności i teren zacząłbyć coraz trudniejszy. Na "szczęście" mogliśmy ich choć pochować na miejscu. Tylko to mogliśmy zrobić. Był to naprawdę żałosny widok.

18 września
Cały dzień maszerowaliśmy wzdłuż rzeki. Nasz oddział 8TAS było koło godzinę za żołnierzami z kompanii dział, gdyż zrobiliśmy sobie przerwę na śniadanie. Straciliśmy dodatkowo czas, gdyż ścieżka nagle rozwidliła się i pojawił się dylemat którędy należy iść. Żołnierze, z powodu głodu i wyczerpania, byli podirytowani tą sytuacją i nie dokońca byli przekonani w mój wybór. Zatrzymaliśmy się w miejscu rozgałęzienia szlaku. Byliśmy szczęśliwi, że tego dnia mieliśmy trzy posiłki. Kleik ryżowy z ziemniekami na śniadanie, gorącą wodę na obiad i rybę z ogniska z gorącą wodą na kolację.

(*Nie pamiętam dokładnie ile ryżu było w tym kleiku ryżowym. Możliwe, że były to resztki jeszcze z poprzedniego dnia. Niestety czas poświęcony na śniadanie spowodował, że dystans pomiędzy nami a żołnierzami z kompanii dział powiększył się. Brnąc przez rzekę, żołnierze zatrzymali się przy zaroślach, które rozdeptane były przez wiele śladów. Część żołnierzy stwierdziła, że tędy idzie szlak. Rozkazałem dwóm żołnierzom, aby wykonali zwiad w tym kierunku. Okazało się jednak, że ścieżka ta zawróciła w stronę rzeki. Rozkazałem więc dalej maszerować rzeką. Takie sytuacje powtarzały się często. Na szczęście moje decyzje co do kierunku marszu zawsze okazywały się poprawne.
Poziom wody w rzece nie przekraczał 30 centymetrów. Woda płynęła leniwie po piaszczystym dnie. Stopniowo zaczęły jednak przeważać kamienie i w końcu weszliśmy na całkowicie kamieniste koryto rzeki. Głębokość rzeki także zaczęła rosnąć. Czasami musieliśmy iść po pas w wodzie.
W końcu opuściliśmy rzekę i weszliśmy w góry. Na obiad była ryba z grilla i kubek gorącej wody.)

19 września
Ciężko było zmusić wymęczonych żołnierzy do przejścia wąwozu, ale na szczęście wszystkim się to udało. Chciałbym zjeść coś słonego. Dziesiejszy dzień był najcięższym dniem z całego marszu. Musieliśmy się wspinać stromą ścieżką przez cały dzień. Biwakowaliśmy w górach bez jedzenia i wody.

(*Jak wiecie góry w tej części wyspy nie były zbyt wysokie. Góra Austen ma tylko 416 metrów wysokości. Maszerowaliśmy głównie po niskich wzniesieniach, raz w górę raz w dół. Rzadko kiedy różnica wysokości przekraczała 100 metrów. Niestety nasza trasa biegła przez dzikie zarośla, krzewy i łąki porośnięte trawą kunaj. Wciąż trzeba było torować sobie drogę wycinając krzewy i trway co pochłaniało całą naszą energię. Dysząc i zataczając się z braku sił, często po prostu zsuwaliśmy się w dół zboczy.)

20 września
Wczoraj mieliśmy nadzieję dotrzeć do rzeki Mataniaku odleglej o około 16 kilometrów. Dziś około godziny 9:00 dotarliśmy do rzeki Lunga. Złapaliśmy kilka ryb w górnym biegu rzeki. Ekspertem w łowieniu ryb był kapral Takeuchi. Bardzo doceniałem jego umiejętności. Wszystkie ryby zostały ugotowane i z porcją ziemniaków stanowiły dzisiejszy obiad. Był to pierwszy obiad od 7 dni. Biwak rozbiliśmy gdzieś w rejonie wymienionej rzeki. Każdy żołnierz zachował po jednym granacie. Resztę wyrzuciliśmy do rzeki. Wraz z żołnierzami staliśmy w rzece próbując złapać jak nawięcej ryb na dalszą część drogi. Złapane ryby zgrilowaliśmy nad brzegiem rzeki, część zjadając od razu wraz z ośćmi. Takeuchi był głównym kucharzem i to on rozdzielał ryby w równych porcjach.

21 września
Czuję się bardzo dobrze na tym biwaku u brzegu rzeki Lunga. Podziwiałem lekką mgłę pokrywającą szczyty gór. W końcu wyruszyliśmy dalej na zachód w górę rzeki. Przekroczyliśmy górski grzbiet i w końcu znaleźliśmy kolejną rzekę, która znajdowała się w rejonie miejsca do którego chcieliśmy dotrzeć. Morale wzrosło a kroki nasze były coraz szybsze, gdy maszerowaliśmy wzdłuż rzeki. Zgodnie z planem punkt zbiorczy naszych wojsk miał się znajdować w jej dolnym biegu.

22 września
Podczas marszu spotkaliśmy podporucznika Inue, który nakazał nam powrót w rejon rzeki Lunga. Byliśmy rozczarowani. Około godziny 12:00 spotkaliśmy podporucznika Taniguchi i kapitana Nakaoka. Oboje byli bardzo wyczerpani, ale szczęśliwi ze spotkania. Po godzinnym marszu zrobiliśmy dłuższy odpoczynek. Wysłychałem wspomnień dowódcy batalionu dział przeciwczołgowych – Kuma (jap. niedźwiedź). Były bardzo interesujące. W nocy dało się dostrzeć smugi reflektorów przeczesujących ciemne niebo, rozmieszczonych w rejonie lotniska.

23 września
Dotarły do nas informacje, z kwatery głównej naszego oddziału, że dotrą do nasz worki z ryżem. Wszyscy wiwatowali. Jeden z żołnierzy rzucił się na ziemnię i płacząc wołał: "Nadchodzi ryż, nadchodzi ryż!". O godzinie 7:30 okazało się, że była do błędna wiadomość. Poszedłem wraz z kapitanem Nakaoka nad rzekę by złapać ryby. Niestety bez rezultatów.
Oficerowi i zwykli żołnierze zrezygnowali z ciągłego noszenia przy sobie karabinów, hełmów, masek gazowych i innego sprzętu. Ja wyrzuciłem lornetkę. Miałem przy sobie tylko pistolet. Kolejny połów ryb zakończył się fiaskiem. W złości wyrzuciłem swojego szcześciostrzałowego Browninga i zakopałem go w piasku nad brzegiem rzeki. Stwierdziłem, że do popełnienia samobójstwa wystarczy mi zwykła katana.

24 września
Najciężej jest czekać na jedzenie. Ból głowy spowodowany głodem był nie do zniesienia. Jestem na tyle słaby, że nie wstanę na nogi bez podparcia się o cokolwiek. Ryż dotrzeć ma do nas następnego dnia. Żołnierze nie mają siły na poszukiwanie pożywienia. Trzech jest na tyle chorych, że leżą na polowych łóżkach.

25 września
Ryż nie dotarł. Po wiadomościach, że silna jednostka wylądowała na północny zachód od naszych pozycji, postanowiliśmy wycofać się w rejon rzeki Mataniaku zanim przybył oddział, który miał nas zastąpić. Ludzie tracą zmysły z głodu. Kato próbował popełnić samobójstwo. Kondo jest tak słaby, że nie jest w stanie chodzić. Furukawa, Nonoyama, Kawai, Nishimura, Takagi byli tak osłabieni, że musieli pozostać na szlaku. Rozbiliśmy mały obóz na stromym zboczu góry. Dzięki pułkownikowi Oka, którego jednosta zabezpieczyła górę Austen mogiliśmy zmienić marszrutę i objeść wzgórze. Oddział Kawaguchi rozpoczął reorganizację przyłączając do siebie jeden batalion z oddziału Aoba. Generał Kawaguchi przywrócił jego stan osobowy do poziomu dwóch tysięcy ludzi. Dnia 25 września trzy bataliony oddziału wroga zaatakowały żołnierzy Kawaguchi od południowego-wschodu, ale zostały odrzucone.

26 września
O godzinie 8:50 Furakawa i inni dogonili nas. Uemura i Minamihata wyglądali już dużo lepiej. Przeszliśmy przez niewysoki pas górski. W dolnym brzegu pobliskiej rzeki dało się słyszeć strzały. Zostaliśmy zmuszeni do biwakowania spowodu przeciągającego się pokonywania rzeki przez prowizoryczny most. Został on odnaleziony przez mojego przyjaciela podporucznika Yamamoto z batalionu Kuma. Most wykonany został przez naszych żołnierzy w górnym biegu jednego z potoków łączących się prawdopodobnie z rzeką Mataniku. Posiadał on długość około 10 metrów. Dla żołnierza nie stanowił od żadnego problemu do przejścia, ale dla nas wykończonych i ledwo trzymających się na nogach było nie lada wyzwaniem. Nasza jednostka poszła na północ wzdłuż strumienia. Po drodze widziałem kilku martych żołnierzy ubranych w mundury marynarki wojennej. Leżeli wokół korzenia wielkiego drzewa. Nie mogłem ustalić z jakiej byli jednostki gdyż korpusy ich ciał nie posiadały ramion a ciała były już w mocnym rozkładzie. Podjerzewałem, że należeli do jednostek konstrukcyjnych marynarki wojennej bo na pozostałościach mundurów nie było żanych stopni wojskowych. Podejrzewałem, że ludzie ci mogli być ewakuani w głąb wyspy gdy amerykańskie wojska desantowe wylądowały na wyspie i zajęły lotnisko. Prawdopodobnie zmarli z głodu. Nasz oddział (8TAS) był na samym końcu linii obronnych zajmowanych przez batalion Kuma. Pamiętam, że zachęcałem jednego ze spotkanych żołnierzy, który wycieńczony leżał na ścieżce w dżungli by poszedł z nami. On płakał i krzyczał, że nigdzie się nie ruszy. Wierzył w szybkie nadejście pomocy. Pozostawiłem go i poszedłem dalej.

27 września
Przez dwie godziny pokonywaliśmy niebezpieczny wąwóz i urwisko, aby około 9:50 wyjść na otwartą przestrzeń. Kolejny odcinek przebiegał w dół wśród gęstych traw.
O godzinie 10:30 dostrzegliśmy linię brzegową. Morze i niebo było wypełnione wrogimi okrętami i samolotami.
O 11:50 byliśmy w rejonie rzeki Mataniaku w odległości około 4 kilometrów od kwatery głównej, gdy dotarła do nas wiadomość, że oddziały wroga wylądowały na tyłach i zdobyły magazyny broni i żywności. Musielismy zmienić trasę i znów wyruszyć na zachód bez zapasów jedzenia.
O 14:42 doszła do nas wiadomość, że jednostka Watanabe przybyła w ramach posiłków. Byłem szczęśliwy, że nie byliśmy już sami. Niestety nasze zapasy zostały 5 kilometrów za nami. Przed nadejściem nocy poszliśmy w górę strumienia by uniknąć niebezpieczeństwa.
Przemierzaliśmy trawiastą równinę z rozrzuconymi po niej wielkimi tropikalnymi drzewami. Wiatr szumiał w koronach ich drzew. Dotarliśmy do krawędzi pagórka. Mieliśmy szczęście, że nie zostaliśmy wypatrzeni przez wrogie samoloty. W rejonie Lunga Point dostrzegłem wiele wrogich okrętów wojennych i trzy lub cztery statki transportowe. Wrogie samoloty ostrzeliwały przybrzeżne pagórki. Wiedziałem, że tam japońscy żołnierze ciężko walczyli i ginęli pod silnym ogniem karabinów maszynowych samolotów wroga.

(*Możliwe że obserwowałem działania samolotów wroga opisane w pamiętniku J.R. Garrett’a. "27 września, 1942. Nasze Aircobry ostrzeliwały Jpończyków w rejonie rzeki Mataniaku. Piloci mówili, że była tam grupa około 2000 żołnierzy wroga.")

28 września
Nie mogliśmy doczekać się poranka. Nie potrzebujemy doódcy do dzisiejszego marszu. Co za zmiana! Nasze podniecenie było jednak krótkotrwałe i znów oczekiwaliśmy przybycia rezerw. Żołnierze bardzo wierzyli w wieści mówiące o przybyciu posiłków. Wszyscy cierpliwie czekali co przyniesie dzień.
O godzinie 9:20 spotkaliśmy grupę posiłkową dowodzoną przez majora Watanabe. Byłem bardzo szczęśliwy i rozemocjonowany. Przez tyle dni przebijaliśmy się przez góry i doliny i w końcu zostaliśmy wynagordzeni. Dotarliśmy na odległość 2 kilometrów od wybrzeża. Dotarło do nas także 4,5 litra ryżu, które zostało rozdysponowane pomiędzy 80 żołnierzy z naszej grupy. Jak cenny był kubek ryżu tego wieczoru.

29 września
O godzinie 4:00 wrogie samoloty zbombardowały i ostrzelały zachodnią część japońskiego obozu.
O godzinie 9:20 żołnierze pożywili się miąszem kokosów. Wróg, który wylądował na wschód od kwatery głównej, w rejonie rzeki Mataniaku został odepchany. Major Watanabe przyprowadził nas na wybrzeże i poszedł do dowódctwa 3. Batalionu 124. Pułku. Po godzinie 11:00 spotkałem wreszcie mojego kapitana.
Nasz oddział otrzymał rozkaz skompletowania zapasów. Odwiedziłem dowódcę jednostki sanitarnej. Po 17 dniach wędrówki czuję się, że wreście skończyła się nasza tułaczka.
Pierwszą rzeczą jaką zrobiłem na plaży było zamoczenie ust w słonej wodzie. Nie połknąłem jej, ale sprawiło mi to wielką przyjemność.

30 września
W końcu miałem okazę się porządnie wyspać. Umyłem twarz i usta o wschodzie słońca. Cieszę się ze spokojnego poranka. O godzinie 8:00 oddział Itoru został wysłany w rejon rzeki Boengi. Złapaliśmy jednego amerykańskiego żołnierza. Wysłany on został do kwatery głównej oddziału Aoba. Podczas odpoczynku w pobliskim gaju dostrzegliśmy postać młodego mężczyzny ukrywającego się w krzakach. Dwóch lub trzech żołnierzy rozpoczęło pościg i po pięciu minutach udało im się go złapać. Był to młody amerykański żołnierz. Został on raniony bagnetem w czoło i krwawił. Był bardzo szczupły, nieogolony i nosił wodoodporny płaszcz.
Amerykanin prosił mnie abym mu pomógł. "Generale, pomórz mi! Generale – pomóż mi!". Myślał, że jestem starszy i wyższy rangą. W deszczu zastanawiałem się co zrobić z tym amerykańskim żołnierzem. Niestety nie mogłem go uwolnić i nie mogłem go zabrać ze sobą. W końcu postanowiłem odesłać go do kwatery głównej 2. batalionu Aoba. Niestety żołnierze potraktowali go z dużą przemocą. Było mi go bardzo żal i żałowałem, że nie puściłem go wolno. Byłem bardzo zdziwiony, że w ogóle nie czułem do niego żadnej złości. Nie mogę powiedzieć, co się z nim stało. Obiawiam się, że nigdy nie wrócił do swojej jednostki. W 1942 roku też byłem młodym meżczyzną. Miałem 27 lat.

Głównym celem jednostki sanitarnej było odsyłanie na tyły rannych żołnierzy. Z informacji historycznych wynikało, że podczas walk w tym okrenie Japończycy ponieśli straty w wysokości 740 żołnierzy. Wierzę, że większość z tych strat były to ranni żołnierze, których udało się odesłać na tyły. Nasza jednostka nie mogła wciąż przebywać w rejonie gaju kokosowego, że względu na słabą osłonę z powietrza. Przenieśliśmy się w rejon zagajnika niedalego koryta rzeki. Lasy na wyspie Guadalcanal nie dawały nam całkowitej ochrony przez wzrokiem pilotów samolotów. Były miejsca, jak zagajniki palmowe, gdzie większe zgrupowania wojska były łatwe do wypatrzenia. Na szczęście nasz zgajnik perfekcyjnie maskował nasze położenie. W ciągu dwóch dni zbodowaliśmy schron.

1 października
Nadszedł październik. Podziwiałem wielki Księżyc na wieczornym niebie, wspominałem klucze gęsi i kolorowe liście na drzewach w Japonii.
Wrogie samoloty latały często nad naszymi głowami. Na szczęście obyło się bez strat. Cieszę się, że Matsumi wrócił do nas. Jestem szczęśliwy.

2 października
Wstałem o 4:00 rano. Spacerując poszedłem nad rzekę, aby umyć twarz. Obmyłem twarz w chłodnym, czystym strumieniu, patrząc na cztery wrogie samoloty, które poleciały na zachód. Las wokół mnie był bardzo głęboki. Czułem się jak w górach. Śniadanie było bardzo skąpe. Oby zapasy przyszły jak najszybciej. Japońskie samoloty atakowały Guadalcanal. Wrogie samoloty nie pojawiły się aż do 10:00. Było dość cicho.

3 października
Rankiem, 27 żołnierzy wraz z kapralem Yasuno, powróciło z tyłów. Ich zadaniem było przeniesienie części sprzętu. Nie udało im się zodbyć zapasów ryżu do póki nie dotarli do Kimimbo. Byłem wdzięczny za ich wysiłek. Poprosiłem o pomoc dowódcę 2. Batalionu oddziału Aoba o pomoc w zdobyciu pożywienia. Dzięki niemu uzykaliśmy dodatkowo 9 litrów ryżu, cztery paczki suchego chleba i sos sojowy w proszku. Kimimbo (prawdopodobnie chodziło o osadę "Kokumbona") znajdowała się 20 kilometrów na zachód od naszych pozycji.
Transportowiec Nishin Maru przybył do Boengi (obszar w rejonie rzeki Boengi, na wschód od Tassafaronga) i przywiózł wiele czołgów i ciężarówek. Pożywiłem się porcją ryżu. Żołnierze z grupy sanitarnej wyruszyli po zapasy jakie otrzymały główne siły oddziału Aoba – 4 hałbice kal. 100 mm, 22 działa polowe kal. 72 mm. Czekałem na ich powrót do godziny 22:00. Tymczasem Takeda wrócił z 30 kilogramowym workiem ryżu.

4 października
Rozładunek transportowca rozpoczął się wieczorem. Jesteśmy bardzo zajęci wysyłaniem ofiar na tyły. O godzine 8:50 Nagasawa umarł.
Około 14:00 nowy dowódca oddziału Kuma poprosił mnie o odesłanie żołnierzy 1. Kompanii. Sierżant Sato powiedział, że ofary powinne być przenoszone dyskretnie do szpitala, aby nie wpływało to na morale innych żołnierzy.
Major Kitano zastąpił Eishi Mizuno, który poległ w bitwie. Batalion Kuma zmienił nazwę na Kitao.
Główne siły 2. Regimentu dowodzone przez generała Maruyama zostały ewakuowane z Guadalcanal na 16 niszczycielach.

5 października
Około 4:20 zostaliśmy ostrzealni przez samoloty wroga. Prawdopodobnie wróg dostrzegł dym z ognisk gdzie przygotowane były posiłki. Kinjiro Inomata został trafiony w prawą pierś i zmarł. Woda, z trafionych przez wrogie samoloty, kokosów padała na nasz bunkier. O 7:50 dostaliśmy pyszną zupę miso. Minął chyba miesiąc kiedy jadłem ją ostatni raz.
Około 15:30 oddział Kawaguchi przestał rozładowywać zaopatrzenie dla jedenego z pułków oddziału Aoba (2. Pułk). Już zacząłem się cieszyć beztroską wycieczką do Komimbo (Kokumbona), która zaplanowana została na jeden z najbliższych wieczorów.

6 października
Około 12:10 zmarł szeregowy Kitazawa. Bardzo mnie to zasmuciło. Zaplanowałem krótką ceremonię żałobną. Dowódca grupy Sato nie wrócił do czasu ceremonii. Byłem na niego zły. Gdy wrócił, powiedział że poszedł złowić ryby dla Kitazawy, który był bardzo osłabiony. Byłem zawstydzony, że podniosłem na niego głos. Przeczytałem lipcowe i sierpniowe wydanie magazynu "Asahi". Nic ciekawego. W kwaterze głównej wielu ludzi miało niestrawności.

7 października
O zmierzchu wyruszyliśmy do Komimbo (Kokumbona). Posiadaliśmy 6,3 litra ryżu na osobę. Z wyżywieniem nie było więc problemu. O poranku nastąpił ostrzał przez samoloty wroga. Trwał około 40 minut. Podczas marszu złapał mnie silny ból w klatce. Jeden z żołnierzy z regimentu Oka poczęstował nas cukierkami. Umiliły one nam wędrówkę przez dżunglę w rejonie Sekiro (miejsce na północ od Tasivalongo Point and Ndoma).
Udało nam się przejść większy dystans niż zakładaliśmy. Rozbilismy biwak w rejonie plaży.

8 października
Marsz o poranku przebiegł bez niespodzianek. Podczas krótkiej przerwy zaczęło padać. Gotowanie obiadu było przerwane pojawianiem się samolotów wroga i padającego deszczu. Miałem dość narzekań żołnierzy, którzy ciągle się skarżyli na padający deszcz lub brak przerwy w marszu.
Wieczorem nawiązaliśmy kontakt z jednostką Umeda.

Tego dnia 17. Armia przedstawiła swoje plany strategiczne po planowanym zdobyciu wyspy Guadalcanal: "Wybrane jednostki wchodzące w skład 17. Armii zdobędą inne strategiczne punkty w rejonie wysp Salomona, współpracując z marynarką wojenną. Planowane jest zdobycie wysp Rennel, Tulagi i San Cristobal. Następnie skierowanie się na Nową Gwineę i zdobycie Port Moresby i inne ważne punkty."
Podczas przemarszu przez kokosowy gaj jeden z wrogich samolotów ostrzelał nas z przodu, równolegle do linii brzegowej. Około 20 mężczyzn schowało się za pniami drzew kokosowych. Wróg raz po raz ostro nasz ostrzeliwał. Kilka pocisków uderzyło w ziemię blisko mnie. W końcu samolot odleciał. Na szczęście nie było żadnych strat w mojej jednostce, ale w innej zginął chirurg wojskowy i jego pomocnik. Pamiętam, że chirurg krzyczał w panice.

9 października
Dzień rozpoczął się spokojnie, bez żadnego ataku lotniczego. Po dwóch godzinach przyjemnego marszu dotarliśmy do naszej kompanii. Spotkanie z dowódcą kompanii i dowódcą batalionu. Taniguchi i inni żołnierze są w dobrej formie. Powrót Matsumi ucieszyła żołnierzy z 3. Plutonu. Podporucznik Taniguchi jest w rejonie przylądka Esperance a podporucznik Kinoshita w rejonie Kokumbona.
Taniguchi był bardzo zły na to co usłyszał od naszego dowódcy w sprawie Yoshimury, który zmarł zaledwie dzień po hospitalizacji. Był ostrożnie przeniesiony do Kokumbony, ale potem podczas marszu zmarł.

(*Plaże w rejonie przylądka Esperance i osady Kokumbona były idealne dla łodzi desantowych Daihatsu i Shohatsu. Były one punktami ostatniej ewakuacji wojsk japońskich z wyspy.)

Przylądek Esperance to miejsce, którego nigdy nie zapomnę. Dnia 4 lutego 1943 roku wsiadłem na pokład łodzi ewakuacyjnej, ale z rozkazu kapitana Nakaoka musiałem wrócić na wyspę. Miałem zebrać pozostałych żołnierzy i przygotować się do ewakuacji.

(*Wyspę opuściłem, dowodząc 40 żołnierzami z jednostki Kitao, w dniu ostaniej ewakuacji czyli 7 lutego 1943 roku.)

10 października
Śniłem o rodzicach, moich siostrach Utako, Kikuko i braciach Seizaburou i Shigeo. Dzień minął spokojnie.

(*Shigeo był moim najmłodszym bratem, który zmarł w wieku 5 lat.)

11 października
Nazwa jednostki Ichiki-Shitai zmieniona została na Kitao. Zjadłem ziemniaki. Pierwszy raz od 25 dni zrobiłem pranie i wziąłem porządną kąpiel. Poczuełem się lepiej. Porucznik Sakakibara przywiózł nam papierosy z Rabaul. Każdy otrzymał po 5 sztuk. Ja otrzymałem 7 sztuk papierosów Hikari. Takeda był na służbie wartowniczej a ja i Oki zajadaliśmy się pyszyn ryżem i słodką kartoflanką. Liście kartofli były gotowane w sosie sojowym.

(*Porucznik Sakakibara powrócił do Rabaul wraz z majorem, generałem Kiyotake Kawaguchi, który zdał podsumowujący raport z nieskutecznego ataku na wroga na wyspie Guadalcanal.)
(*Na wyspie Guadalcanal nie posiadaliśmy żadnych źródeł sztucznego światła, dlatego od zmierzchu do świtu przebywaliśmy w całkowitych ciemnościach.)

Szeregwoy drugiej klasy Masuo Oki był moim ordynansem. Spalił on kilka gałązek nie powodując zbyt wielkiego dymu i ugotował smaczną papkę ryżową. W dali słyszeliśmy odgłosy wrogich samolotów, ale nie było z ich strony zagrożenia.

12 października
Zrobiłem raport z bitwy i śmierci Konodo, Kihiry, Kato i Uoshimury zmieniając powód śmierci z choroby na bohaterską śmierć w bitwie w rejonie rzeki Tenaru w dniu 13 sierpnia 1942 roku. Czuję, że spełniłem swój obowiązek jako oficer.
Otrzymaliśmy zapas racji żywnościowych na najbliższe 10 dni.

(*Każdy batalion i inne jednostki były zobowiązane do sprządzenia raportu z bitwy. 8. Niezależna Jednostka Dział (8TAS) była również zobowiązana do stworzenia takiego raportu, ponieważ była niezależną jednostką. Oczywiście mój raport był sfabrykowany, gdyż zmieniłem powody śmierci wymienionych żołnierzy. Dzięki temu ich rodziny mogły liczyć na większe pieniądze. Niestety, ale kwota wypłacana za śmierć żołnierza bardzo zależała od tego jak zginął.)

13 października
Nasze samoloty wydawały się mieć przewagę na wrogiem. Na wyspę dostarczonych zostało 4000 żołnierzy na pięciu okrętach. Nasza armia przygotowuje się do nowej bitwy. Ktoś zasugerował, że powinniśmy odkopać naszą broń i dołączyć do bitwy.
Kapitan niezgodził się na rezygnację z masek gazowych. Sam sprawił, że żołnierze muszą nosić lornetki, miecz katanę i maskę gazową, nie zważając na dodatkowy ciężar jaki stanowią. Może myśli, że życie jego żołnierzy jest lżejsze niż jego wyposażenie.

14 października
Opuszczamy rejon przylądka Esperance gdzie było tak spokojnie i bezpiecznie. Kierujemy się w rejon linii frontu oddalonej o około 28 kilometrów w rejonie przylądka Tassafaronga.
Brak aktywności ze strony samolotów wroga, gdyż nasze samoloty dokonały niespodziewanego ataku, angażując wrogie siły lotnicze. Takeda, Oki i ja pozostaliśmy w dżungli, aby zorganizować 3. i 4. Pluton. Niosą oni spory ładunek naczyń kuchennych. Sam niosę 11 świec i worek ryżu.

15 października
Rankiem zaskoczył mnie widok czterech niszczycieli na morzu. Samoloty przelatujące nad nami wydawał się być naszymi. W punkcie przystankowym jeden z oficerów powiadomił nas, że pod Tassafaronga rozładowywanych jest 6 statków transportowych pod osłoną 10 niszczycieli. W rejonie przylądka Esperance wyładowane zostały kolejne posiłki.
Nasze okręty i konwój kotwiczy u brzegów wyspy w środku dnia. Tylko nasze samoloty są w górze. Co za chwalebny i zachwycający dzień!

Z powodu spóźnionego przybycia 3. i 4. Plutonu, nasze prace były opóźnione o 10 godzin.
Nasze samoloty pojawiały się nad wyspą przez cały dzień.
Kapral Kawai przyniósł nam cukierki (specjalna odżywaka marynarki wojennej). Czasami wysyła mi małe prezenty. Muszę coś zorganizować na prezent dla niego.

(*13 października sześć szybkich transportowców dostarczyło z wyspy Shortland zapsy żywności, medykamentów i amunicji.)

(* 3. i 4. Pluton nazywały się odpowiednio Taniguchi i Kinoshita. Ja jako dowódca 2. Plutonu musiałem dowodzić wszystkimi trzema czyli całą kompanią, od kiedy kpt. Nakaoka wyruszył wcześniej.)

(*W książce Ochiego tak opisana została ta akcja. "14 października 2 krążowniki Chokai i Kinugasa ostrzelały lotnisko zgodnie z planem, ale konwój został zbombardowany dwukrotnie wciągu dnia. Udało mu się jednak dotrzeć w rejon Tassafaronga około godziny 22:00. Przez całą noc były rozładowywane z pełną prędkością, ale rankiem zostały zaatakowane przez wrogie samoloty. Ataki odbyły się o godzinie 8:00, 9:30 i 11:00. Nasze myśliwce esporty nie były wstanie powstrzymać wroga.
Transportowiec Nankai Maru and Sasago Maru zostały zbombardowane już w pierwszym ataku. Azumasan Maru został trafiony podczas 2 ataku a Kyusyu Maru podczas ostatniego. Pożary wybuchły na pokładzie statków z wyjątkiem Nankai Maru. Na jednym z nich eksplozja amunicji zatopiła statek, inny został wypełniony wodą i się przewrócił. Kapitan trzeciego transportowca wyrzucił go na brzeg w celu ocalenia pozostałych zapasów pozostających w ładowni. Nankai Maru umknął atakom i wycofał się około godziny 10:00.
")

(*Po wojnie okazało się, że kapitan transportwca Kyusyu Maru nie dokonał świadomego wyrzucenia statku na brzeg, gdyż jedna z bomb trafiła w mostek. Kapitan i inni oficerowie zginęli na miejscu. Załoga pod pokładem postanowiła dać całą parę w śruby, aby wyrzucić go na brzeg wyspy Guadalcanal.)

16 października
O poranku nastąpił niespodziewany atak na miejsca, gdzie nastąpił wyładunek zaopatrzenia z uszkodzonych statków transportowych. Baza zaopatrzeniowa ukrtya w dżungli w rejonie Mbonehe została poważnie zniszczona przez atak wrogich samolotów. Żołnierze z 3. Plutonu mieli dotrzeć o godzinie 7:30, a z 4. Plutonu około godziny 10:00. Pojawili się dopiero po godzinie 12:00. Za sugestią jednego z dowódców plutonu, zgodziłem się na przełożenie wymarszu z zapasami żywności i uzbrojenia do nastania zmierzchu. Żołnierze byli zby zmęczeni na niebezpieczny marsz z Przylądka Esperance do Tassafaronga.
Wymarsz nastąpił o 21:40. W nocy maszerowaliśmy wzdłuż plaży mijając trzy płonące japońskie transportowce. Dowódca Niezależnej Jednostki Inżynieryjnej, która rozładowywała transportowce zginłą podczas ataków wrogich samolotów. Jeden z żołnierzy tej jednostki powiedział "Wyładowaliśmy całą amuniację i zapasy, ale zostaliśmy kompletnie rozbici. Przeżyło tylko ośmiu żołnierzy."

(*Żołnierze 2., 3. i 4. Plutonu zaangażowane były w transportowanie na własnych barkach zapasów z Przylądka Esperance na linię frontu. Podczas marszu mijaliśmy Aruliho, Ndoma, Sekiro a zapasy były wyładowywane w rejonie Tassafaronga, blisko linii frontu. Widziałem jak żołnierze jednostki inżynieryjnej rozładowywali sprzęt, amuniację i zapasy przy użyciu łodzi desantowych Daihatsu i Shohatsu.)

17 października
Atak wrogich samolotów w rejonie Tassafaronga i ostrzał przez okręty wroga. Nasze samoloty dziś się nie pojawiły. Podporucznik Kinoshita poszedł ze stu żołnierzami w rejon punktu rozładunku w celu zabrania zapasów. Grupa Furukawy zdobyła papierosy.

18 października
O 17:40 wspólnie z 259 żołnierzami z jednostki Kitao dostarczyłem 100 worków ryżu do Kokumbony. Magazyny znajdowały około 300 metrów od osady Kokumbona w głębi wyspy. Jednostka inżynieryjna wycięła szlak w kierunku rzeki nazwany Maruyama-Dou.

19 października
O godzinie 3:30 oupściliśmy Kokumbone. Czułem się dobrze. Wypiłem wspaniałą kawę. Ostatni raz ten napój piłem podczas pobytu na Jawie. O 23:30 opuściliśmy nasz obóz i ponownie udaliśmy się do Kokumbony.

Koniec pamiętnika.